Blazing Chrome

Studio JoyMasher powoli staje się mesjaszem dla fanów klasycznych, 16-bitowych gier akcji. Po wyraźnie inspirującym się Ninja Gaiden slasherze Oniken oraz czerpiącym garściami z Castlevanii udanym Odallus: The Dark Call, brazylijski deweloper postanowił skierować swoją uwagę w kierunku gatunku run’n’gun. I tym razem kopiowanie klasycznych motywów wyszło im na tyle dobrze, że Blazing Chrome spokojnie mogłoby zmienić nazwę na Contra 5.

Twórcy, zamiast ponownie wynaleźć koło, postanowili jak najwierniej odtworzyć rozgrywkę klasycznych side-scrollingowych strzelanek. W poprzednich grach studia czuć było lekkie niezdecydowanie w kwestii wyboru stylu graficznego, stojącego w rozkroku między ośmioma i szesnastoma bitami. Tym razem uwaga jest jednak wyraźnie skierowana w stronę Super Nintendo.

Blazing Chrome wygląda jakby było docelowo projektowane z myślą o ponad dwudziestoletniej konsoli (oczywiście po dużym podbiciu rozdzielczości). Gra świadomie naśladuje jej działanie poprzez charakterystyczne korzystanie z warstw spirite’ów, które nałożone na siebie tworzą uczucie głębi i ruchu. Grafika jest bardzo szczegółowa i miła dla oka. Pod względem oprawy wizualnej to zdecydowanie najbardziej dopracowany tytuł spod dłuta JoyMasher. Czuć, że po kilku latach pisania kodu studio nabrało wprawy w tworzeniu pixel artu.

Soundtrack również stara się naśladować działanie czipu dźwiękowego SNES-a. O ile dźwięki wystrzałów, wybuchów i niszczonych barykad posiadają odpowiednie podbicie, sama muzyka przygrywająca w tle potyczek, choć wpasowuje się w konwencje filmów akcji lat 90., jest raczej przeciętna. Biblioteka Super Nintendo może się pochwalić masą zapadających w pamięć tematów muzycznych. Jeśli w swoich kolejnych projektach JoyMasher chcą w pełni oddać ducha minionych czasów, zdecydowanie muszą popracować nad udźwiękowieniem.

No dobra, a więc gra z pewnością wygląda i brzmi jak shooter ery 16-bitowej. Czy jednak sam gunplay wciąż daje tyle samo frajdy co kiedyś? Jak najbardziej.

Pod pretekstem uratowania świata przed inwazją metalowych najeźdźców przebić musimy się przez sześć misji wypełnionych robotami i mutantami czekającymi na zezłomowanie. Po wyborze jednego z dwóch dostępnych bohaterów od razu przechodzimy do akcji. Sterowanie jest intuicyjne i dosyć proste. Możemy strzelać w ośmiu kierunkach, unikać pocisków kucając, wykonywać przewroty lub podwójny skok (w zależności od tego, którego bohatera wybraliśmy).

Strzelanie samo w sobie jest satysfakcjonujące, jednak nie dałoby sobie rady bez dobrych projektów poziomów. Na szczęście Blazing Chrome także tutaj nie zawodzi.

Każda misja to prawdziwa jazda bez trzymanki składająca się z masy różnie zachowujących się wrogów, mini-bossów, sekcji na motocyklach i wyzwaniach platformowych. Czasami natrafimy też na porozrzucane po mapach zdolności specjalne (np. podążającego za nami drona oddającego dodatkowe salwy) lub nową broń. Twórcy bezustannie rzucają w nas świeżymi pomysłami, dzięki czemu Blazing Chrome ani przez chwile nie pozwala się nudzić.

Jak wszystkie dotychczasowe gry studia, Blazing Chrome to zdecydowanie nie spacer po parku. Przeciwnicy generują się co chwila, a ginąć będziecie bardzo często. I choć konkretne potyczki z pewnością napsują wam krwi oraz sprawią, że będziecie zalewać twórców wymyślnymi epitetami wyrażającymi waszą irytację, system checkpointów jest tutaj bardzo życzliwy. Po otrzymaniu obrażenia, tracimy jedno życie, lecz natychmiast odradzamy się w miejscu, w którym zostaliśmy trafieni. Kiedy licznik żyć dotrze do zera, nie trafiamy na sam początek poziomu. Zamiast tego wracamy do checkpointu. Gra zapisuje nasze postępy zwykle trzy lub cztery razy podczas jednego poziomu. Blazing Chrome więc, choć wymagające, wciąż jest fair w stosunku do gracza. Dla osób mających spore problemy z przejściem gry, przygotowano też łatwy poziom trudności zmniejszający natężenie potyczek. Ba, zawsze możemy też poprosić znajomego o pomoc w roztrzaskiwaniu przerośniętych mikserów – gra wspiera lokalny co-op dla dwóch osób.

Nie ulega wątpliwości, że poziom produkcyjny Blazing Chrome przewyższa ten w dotychczasowych tytułach JoyMasher. Dzięki temu otrzymaliśmy bardzo kompetentny run’n’gun łączący klasyczną rozgrywkę z bardziej sprawiedliwym systemem zapisów. Gra nie jest długa i nawet pomimo wielokrotnego potarzania wybranych fragmentów, udało mi się ją ukończyć w ciągu mniej więcej czterech godzin. Po pierwszych pokonaniu finałowego bossa odblokowane zostaje tryb boss rush, dodatkowy poziom trudności oraz dwie nowe postacie, całkowicie różniące się stylem sterowania od dotychczasowych protagonistów. Pierwsze ukończenie kampanii to więc tak naprawdę dopiero początek zabawy polegającej na lepszym zrozumieniu mechanik i stopniowym podbijaniu swojego końcowego wyniku. I to właśnie pod tym względem Blazing Chrome najbardziej przypomina swoich mentorów.


Ocena: 8/10


Serdecznie dziękujemy The Arcade Crew
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: JoyMasher
Wydawca: The Arcade Crew
Data wydania: 11 lipca 2019 r.
Dystrybucja:
cyfrowa
Waga: 136 MB
Cena: 68 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *