Kotodama: The 7 Mysteries of Fujisawa

PQube ma doświadczenie w lokalizacji gier i byciu wydawcą ogólnie. Firma postanowiła jednak pójść o krok dalej i wziąć aktywniejszy udział w tworzeniu, czego efektem jest Kotodama: The 7 Mysteries of Fujisawa.

Naszym bohaterem jest chłopak, który zostaje przenosi się do nowej szkoły. Szybko widzimy, że coś wyróżnia, a tym czymś jest towarzyszący mu lisowaty demon. Na początku poznaje Nanami, która wkrótce potem staje się jego przewodniczką po szkole. Dziewczyna jest jednak dość roztrzepana i dość zafiksowana na „szkolnych legendach”, więc zostajemy przez nią wciągnięci w rozwiązanie tytułowych siedmiu tajemnic szkoły Fujisawa. W każdym rozdziale zapoznamy się z inną zagadkową historią o podłożu paranormalnym oraz kolejnymi postaciami. Co ciekawe jednak, choć gra składa się z siedmiu rozdziałów, to na piątym zaliczamy pierwszy koniec, potem zostajemy cofnięci do początku. Wszystko dlatego, że pośród tych tajemnic jest jedna ważna, bardziej intrygująca. Ale, prawda jest taka, że wszystko to, choć czyta się w miarę dobrze, tak nie prezentuje jakiegoś bardziej wciągającego poziomu. Szkolne legendy i ich rozwiązywanie przypomina trochę oglądanie Scooby-Doo – niby cieszy, ale nie ma tam głębszej treści.

Skoro Kotodama jest nowelą wizualną, to wypadałoby wspomnieć o jakości postaci i dialogów. Sam bohater jest typowo nijaki. Towarzyszący mu liskowaty demon jest strasznie upierdliwy – co rusz wyskakuje z przemądrzałym lub niby zabawnym komentarzem… Pozostałe postaci prezentują standardowe archetypy, jak popularny sportowiec, zadufana paniusia, wycofana dziewczyna czy przyjacielski i inteligentny przewodniczący. Nie ma w nich większej głębi, ale każde z nich ma jakąś swoją tajemnicę. Czy to ma czynić ich postaci głębszymi? Może taki był zamysł twórców, ostatecznie skończyło się na tym, że są jedynie nośnikiem dla kolejnych tajemnic. Same dialogi są w miarę dobrze napisane, ale jak już wspomniałem, jest to zwykłe, niezobowiązujące czytadło, które może zająć, gdy nie mamy nic lepszego na tapecie. Te postaci i ich historie po prostu nie tworzą napięcia, które konkretnie zaintrygowałoby gracza. Swoją drogą, oprawa graficzna daje też wrażenie lekkości i może to jest problem? Luzu, choć nie zabawnego humoru, w dialogach też nie brakuje, więc pewnie stąd ten brak poczucia klimatu tajemnicy i intrygi.

Visual novele często mają pododawane różne specjalne mechaniki, zwłaszcza gdy trzeba rozwiązywać jakieś tajemnice. W tym przypadku bohater ma specjalną moc związaną ze słowami. Sęk w tym, że wykorzystuje ją, tworząc mentalną grę, w której zbija trójki… Minigierka jest nudnawa i bywa irytująca, bo bazowym ruchem jest podrzucanie kulki do góry; przykładowo, relokujemy niebieską, robi się luka, rząd opada i tworzy się trójka czerwonych, które znikają. To znikanie przekłada się na nabijanie poziomu zadowolenia oblatywanej postaci. Jeśli zapełnimy pasek, popchniemy fabułę; jeśli nie, dostajemy game over. W przypadku tego drugiego na plus można zaliczyć to, że w każdej chwili przed rozpoczęciem minigry możemy zrobić zapis, nawet gdy pojawi się tekst ją zapowiadający. Wspominam o tym, bo już się kilka razy spotkałem z blokadą zapisu w takim kluczowym miejscu. Poza tym twórcy dodali jeszcze niby Twittera, jakieś zdobywanie słów (trzeba z dwa razy powtórzyć grę, żeby zapisać wszystkie), jest też standardowe dokonywanie wyborów dialogowych. Jednak poza ostatnią, klasyczną opcją reszta sprawia wrażenie wepchniętych na siłę, byle tylko jakoś wypełnić stosunkowo krótką, jak na VN, fabułę.

Grafika jest w porządku. Postaci są przyjemnie narysowane i wręcz zastanawia mnie to, że każda sprawia wrażenie bycia „fit”. Serio, jeszcze nie widziałem gry tego typu, w której każda osoba z głównej obsady w roznegliżowanym wizerunku robiła wrażenie dbającej o swoje ciało. Nie ma w tym nic złego, ale zaskoczenie zostaje. Może po prostu szkoła Fujisawa ma dobrze rozwinięty program wuefu? Ale mniejsza z tym. Jeśli chodzi o tła, to lokacji nie ma wiele i też nie zostały przygotowane z jakąś pieczołowitością – po prostu są. W przypadku audio zbytnich uwag nie mam do dubbingu. Natomiast muzyka jest denerwująco głośna oraz główny motyw muzyczny, choć nie jakiś intensywny, sprawia dziwne wrażenie wżynania się uszy. Szybko doszło do tego, że niemal całkowicie wyciszyłem podkład i pogłośniłem głosy.

Materiały z Kotodamy wstępnie zachęciły mnie do sprawdzenia gry, ale z drugiej strony dziwiło mnie dodanie zbijania trójek. Koniec końców w części fabularnej dostałem w miarę dobre czytadło, które może się sprawdzić, jeśli chce się coś lżejszego i z nutką tajemnicy. Gorzej, że trzeba męczyć się z tą minigierką. W ogóle mam wrażenie, że PQube chciał zadowolić odbiorców swoich zbereźnych propozycji, ale żadna z osób zaangażowanych w projekt tej VN nie wpadła na to, jak sensownie wsadzić trochę golizny do tej pozycji… Czyli tak: jeśli wcześniej gra Was jakoś zainteresowała, to możecie ją wziąć, ale zalecam zrobić to w obniżonej cenie; jeśli czuliście, że coś tu nie gra, to nie będzie Wam grało dalej, więc po prostu spasujcie.


Ocena: 5/10


Serdecznie dziękujemy PQube
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent:  Art Co., PQube
Wydawca: PQube
Data wydania: 31 maja 2019 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 1,1 GB
Cena: 100 PLN

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Tak pisze:

    Ktoś to w ogóle przeczytal przed wrzuceniem?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *