Iwakura Aria
Mroczne tajemnice bogatych rodów: odsłona 243249, edycja saficka, z podwójną porcją pełnokrwistego szaleństwa.

Nowelka opowiada historię, która wydarzyła się latem roku 1966. Dla głównej bohaterki staje się ono momentem przełomowym: przyzwyczajona do wiecznego upokorzenia w sierocińcu i wykorzystywania w miejscach pracy, szesnastoletnia Ichiko dostaje ofertę od pewnego biznesmena. Zafascynowany obrazem, który stworzyła, postanawia zaproponować jej pracę jako jedynej pokojówki w jego rezydencji. Jej zadaniem będzie sprzątanie oraz dotrzymywanie towarzystwa jego córce, tytułowej Arii. Wiedziona wścibskością oraz fascynacją nieludzkim pięknem szlachcianki dziewczyna odkrywa kolejne sekrety, z których wyłania się gotycka drama pełna wszystkiego, co najlepsze: mrocznych sekretów, tajemniczych domostw, problematycznych relacji rodzinnych, szaleństwa i lesbijek.
Historia z początku sprawia wrażenie takiej, która będzie powoli budować napięcie i odsłaniać karty: gdzieś w 1/3 okazuje się jednak, że to nie tajemnica ma tu być gwoździem programu. Sekret rodziny Iwakura zostaje wyjawiony w całości dość wcześnie, ale jego miejsce zajmuje dylemat: to, jak główna bohaterka ustosunkuje się do rzeczy, których się dowiedziała. Iwakura Aria, jak przystało na silnie inspirowany powieścią gotycką utwór, który delikatnie romansuje z motywami wampirycznymi, skupia się przede wszystkim na narastającym niepokoju, ukrytych pod pozorami normalności perwersjach i doprowadzaniu bohaterki na skraj szaleństwa przez niepewność i namiętności.

Dla mnie było to nawet ciekawsze. Ukazanie długofalowego radzenia sobie z nienormalną sytuacją, zamiast rozwleczonego odkrywania sytuacji i później szybkiego jej zakończenia. Mam tylko dwie wątpliwości co do poprowadzenia tajemnicy: po pierwsze, sama informacja, że dzieje się COŚ BARDZO ZŁEGO (i pewne wskazówki, co do natury złego) pojawia się w dosłownie pierwszych minutach gry. To jednak trochę za wcześnie. Po drugie, dwa duże sekrety pozostają ukryte aż do końca, co zostawia pewien niedosyt. Można ich treść wydedukować dzięki dodatkowym historiom odblokowywanym w trakcie gry (i konsultacji z Redditem), lecz nie są one tam zbyt rozbudowane. Może to i lepiej, bo jeśli teoria innych fanów jest prawdziwa, to zupełnie zmienia postrzeganie głównej fabuły w niezbyt przyjemny sposób (ale składa się w sensowną całość i wyjaśnia luki pozostałe po lekturze: to na plus)… Niemniej jednak fani tajemnic mogą się trochę zawieść, bo nacisk zdecydowanie jest położony na relacje i introspekcję.

Ichiko przeżywa swoje rodzące się i jeszcze przez nią nierozumiane uczucia bardzo intensywnie i albo od razu ma ochotę przemieniać je w działanie, albo wręcz dusi się od trzymania ich w środku. To bardzo dobrze wpisuje się w kontekst tego, że historia, którą przeżywa, jest jednocześnie dla niej formatywnym momentem okresu dojrzewania; że nieustannie znajduje się o krok od szaleństwa, żyjąc w wielkiej, pustej rezydencji z mrocznym sekretem, gdzie jej jedyne towarzystwo to panienka Aria, właściciel domu (niby miły i sympatyczny, ale tak naprawdę…) oraz, od czasu do czasu, kucharka będąca być może jedyną normalną osobą w tym towarzystwie. Żywiołowość bohaterki dolewa oliwy do ognia w kontekście jej romantycznej (ale przez większość czasu spełnionej zaledwie platonicznie) relacji z Arią. Innymi słowy, jest to lesbijska drama na pełnej: uczucia kipią, poczucie niespełnienia rozdziera, umiejętności komunikacji jeszcze się nie rozwinęły, a jednocześnie wspólnie spędzone chwile zachwycają. Napisane to jest na tyle dobrze, że drugą połowę opowieści połknęłam za jednym zamachem, spędzając dobre pięć godzin przy czytance. Niemniej jednak muszę przyznać, że chociaż romans jest bardzo wciągający, to ma w sobie bardzo dużo melodramatyzmu i osoby uczulone na nadmierny afekt i wysokie stężenie cierpienia może odrzucić.

Sama Aria jest napisana bardzo ciekawie, zarówno pod kątem wykorzystanych tropów: trochę wampirycznych, trochę mesjanistycznych, więcej nie mogę napisać więcej, co by nie zaspojlerować. Zaczyna jako wyniosła i ekscentryczna panienka, ale szybko okazuje się, że ma ludzkie oblicze i sporo czasu spędzimy na scenkach typu slice-of-life. Twórcom udaje się uniknąć zamienienia jej w kliszę i z każdym odkrywanym kawałkiem fabuły pogłębia się także jej postać, czasem w zadziwiającym kierunku. Zresztą wszystkie inne postaci też napisane są naprawdę dobrze.
Gra posiada aż 10 zakończeń, choć tak naprawdę jest jedno „finałowe” oraz epilog, a cała reszta to przedwcześnie „urwane” zakończenia. Wyborów jest sporo; czasem pojawia się też tryb eksploracji, w którym musimy wybrać, jakie pomieszczenia w rezydencji będziemy odwiedzać (i sprzątać) w pierwszej kolejności. Nawet złe zaplanowanie porządków może skończyć się dla nas tragicznie… Co warte odnotowania, praktycznie każde z zakończeń jest na swój sposób interesujące i rozbudowane: nie tylko opowiadają, w jaki sposób zakończyły się przygody lata 1966, ale zawierają też epilog po latach, pokazujący wpływ wydarzeń na całość życia bohaterki. Część z nich jest bardzo drastyczna, ale jest też i zakończenie, które pozwala bohaterce znaleźć szczęście, miłość i normalność z daleka od rezydencji rodu Iwakura i jej mrocznych sekretów (największe zaskoczenie fabuły). Dość łatwo się naciąć na złe zakończenia – sama przed dobrnięciem do końca fabuły natknęłam się na bodajże cztery. Wynika to głównie z faktu, że bazują one na odpowiedzi na pojedyncze wybory: przez to niezależnie od tego, jak budowaliśmy relacje całą grę, jedna decyzja o cieście malinowym może zmienić się w sytuację w kwestię życia i śmierci. Tak więc o ile liczba zakończeń oraz ich treść jest godna pochwały, tak sposób dojścia do nich pozostawia lekki niesmak.

Oprawa wizualna już na pierwszy rzut oka przykuwa uwagę, przypominając stylistycznie znane w kręgach fanów visual novel House of Fata Morgana. Najbardziej cieszy mnie jej uzasadnienie fabularne: jedynym hobby głównej bohaterki, a jednocześnie pierwszą nicią łączącą ją z Arią, są sztuki plastyczne. Przedstawienie wydarzeń za pomocą grafik stylizowanych na malarstwo olejne, a bardziej drastycznych momentów w formie dynamicznych szkiców, jak i sam fakt, że główna bohaterka w trakcie przechadzek po rezydencji tworzy rysunki w szkicowniku wzmacnia immersję w klimat historii. Sfera audio nie rzuciła mi się aż tak w uszy (może poza stężeniem rozemocjonowanych westchnięć w dialogach), ale odpowiednio ubarwiała doświadczenie.
Iwakura Aria to mocno melodramatyczna, ale też wciągająca i mroczna historia, która ze smakiem korzysta z tropów gatunkowych i daje odpowiednią przestrzeń do rozwinięcia się relacjom i bohaterom. Jest też okraszona śliczną oprawą audiowizualną. Ja polecam, chociaż nie wiem, na jak długo zostanie ze mną ta historia – i nie wiem, czy dałabym za nią pełną cenę. Natomiast o ile ktoś nie jest uczulony na melodramatyzm ani nie oczekuje rozbudowanego wątku tajemnicy, powinien bardzo dobrze się bawić, jak i ja się bawiłam.

Serdecznie dziękujemy firmie PQube
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry.
Producent: MAGES
Wydawca: PQube
Data wydania: 14 sierpnia 2025 r.
Dystrybucja: cyfrowa, fizyczna
Waga: 1.3 GB
Cena: 160 PLN
Platformy: Nintendo Switch, Windows











Najnowsze komentarze