Code of Princess EX

Code of Princess zadebiutowało w 2012 roku na 3DS-ie. Dobrze nam znany Nicalis najwyraźniej zobaczył potencjał w tej grze, bo postanowił zapłacić za remastera i wypuścić go na Switcha. Czy aby na pewno była to słuszna decyzja? Ja mam wątpliwości.

Fabuła, jak na taki beat’em up, jest całkiem rozwinięta i długa, co nie oznacza od razu, że jakaś specjalna. Trafiamy do świata fantasy, w którym od wieków żyją obok siebie ludzie i potwory. Jednak po długim czasie spokoju potwory zaczęły być bardziej aktywne. W końcu zaatakowały, wraz z ludzką armią, pewne królestwo. Jego księżniczka, Solange, na rozkaz ojca ma zaopiekować się wyjątkowym mieczem, jednak, gdy bierze go do ręki, następuje wybuch. Dziewczyn po odzyskaniu przytomności widzi wokół siebie stertę gruzu i, jak się szybko okazuje, złodziejkę Ali, która pomaga jej wstać. Po chwili rozmowy i wprowadzeniu w sytuację zabieramy się za ucieczkę z miasta, bo celem atakujących jest właśnie nasz miecz. Potem szybko poznajemy kolejne postaci, które przyłączają się do naszej drużyny, by powstrzymać królową, która stoi za całym tym chaosem. Jak już wspomniałem, fabuła ta jest rozwinięta, a wpływa na to spora ilość linii dialogowych. Są one luźnie, jako tako interesujące, więc w miarę ciekawie się je śledzi. Może też dlatego, że odciągają od samej rozgrywki…

I teraz nie wiem, czy zacząć od podania podstaw rozgrywki, czy od razu przejść do tego, co jest z nią nie tak… Hm, to może tak. W kampanii dostajemy sporo questów, a każdy musimy pokonać w maks 10 minut. Robimy to, siekając grupy przeciwników w stylu beat’em upa 2D, tyle że nasze postaci używają broni, a nie pięści i nóg. Na początku jest całkiem dobrze,  bo gra jest dość zbalansowana, choć chwilami irytująca, jeśli prowadzi się tylko Solange – jest dość ociężała z powodu gabarytu miecza. Z kolei pozostałe postaci zalegają z levelem, więc niezbyt ma się ochotę podbijać im staty, aby doskoczyć mocą do aktualnego zadania. Jednak konkretny problem zaczyna się przy drugim bossie, którym jest mandragora. Przeklęty korzeń ma specjalną moc krzyku, którym skutecznie nas ogłusza oraz też zabiera sporo energii. Z kilkanaście prób zajęło mi ubicie gadziny, w tym jeszcze musiałem robić przerwę na podbicie dwóch leveli w dodatkowych questach, co i tak nie dało wyraźnej poprawy. Po tej walce wszystkie następne były dość banalne. Miejscami pojawiała się irytacja, bo, tak jak i wcześniej, niektórzy wrogowie byli albo bardzo wytrzymali, albo mieli jakieś chore ataki grupowe, które kończą się zadawaniem nam obrażeń przez nawet kilkanaście sekund. Potem był trzeci boss i na nim odpadłem… Ten chujek dawał się bić całkiem sprawnie do momentu, gdy zostawała mu jakoś 1/5 życia, wtedy wpadał w jakiś szał, przez który nie mogłem się przebić, co kończyło się zgonem… Po wielu próbach i także podlevelowaniu o poziom czy dwa w dodatkowych zadaniach stwierdziłem, że mam dość. A, nie wspomniałem jeszcze, że przed każdą taką walką z bossem trzeba było ubić grupę mobów, co niepotrzebnie zajmowało czas, szczególnie gdy AI odwaliło i robili mocne gangbangi czy serie ataków jednego moba…

I takie, nie najlepsze, jest moje doświadczenie w grze solowej. I tu warto wspomnieć, że produkcja jest przygotowana do gry w co-opie – tak przynajmniej głoszą napisy na pudełku.  W domu w zadokowanej konsoli lub w trybie stołowym możemy grać w dwie osoby (wystarczy po joyu na głowę). Jest też dostępna opcja gry po sieci, gdzie walczyć wspólnie lub przeciw sobie mogą już cztery osoby (potrzebny jest abonament na grę online). I to by mogło po części wyjaśniać kłopoty z grą solową. W dwie osoby łatwiej byłoby opanować niektóre cyrki, które odwalają się w trakcie walki. Poza tym zachętą do takiej zabawy może być też to, że możemy przebierać pośród ponad 50 postaciami, w szeregi których wchodzą i nasi bohaterowie (głównie bohaterki, w sumie) oraz przeciwnicy. Na dodatek system walki oraz opcje ciosów są w miarę ciekawe, więc gdyby do Code of Princess EX podeszły dwie ogarniające takie rzeczy osoby (o multi online nie wspominając), to mogą bawić się całkiem dobrze. Choć tu jeszcze warto nadmienić, że warto do tej gry mieć pada z porządnym d-padem. Z kolei gdyby komuś przyszło na myśl, żeby grać na arcade sticku, to nie polecam, ponieważ nie można zmienić układu przycisków – domyślne ustawienie i blok na R nie idą w parze z takim kontrolerem.

O oprawie AV ponad to, że jest w porządku, nie mam nic konkretnego do powiedzenia, więc przejdę od razu do podsumowania. Jakoś myślałem, że będzie to przyjemna produkcja, ale mam wrażenie, że dałem się zmylić ciekawym grafikom (tak, tak, „zbroja” księżniczki też pewnie swoje zrobiła). W trakcie gry niestety okazało się, że Code of Princess EX cierpi na niezbalansowaną solową rozgrywkę, a przecież większość graczy tak właśnie będzie w ten tytuł grało. Przekozaczeni bossowie, miejscami za łatwe zwykłe questy czy dziwne zachowania AI po prostu nie sprzyjają dobrej zabawie. Z drugiej strony twórcy rozbudowali rozwój (levelowanie i znajdowanie różnych przedmiotów ulepszających staty) oraz dali pokaźną liczbę i misji, i postaci do prowadzenia. I choć nie miałem okazji tego sprawdzić, myślę, że produkcja lepsze wrażenia sprawi przy grze z kimś obok lub przez sieć. Wciąż, 160 PLN za cyfrę to zdecydowanie za wysoka cena za tę grę. Ponieważ sam nie dałem rady tego skończyć (doszedłem może do połowy) to określę ten tekst jako pierwsze wrażenia i nie dam oceny. Gdybym jednak miał coś dawać, to na solo byłoby to 4,5/10, natomiast przeczucie mi mówi, że z 6,5 by wyszło dla multi.


Producent: Studio Saizensen
Wydawca: Nicalis
Data wydania: 31 lipca 2018 r.
Dystrybucja:
cyfrowa i fizyczna
Waga: 3,16 GB
Cena: 160 PLN


Tekst powstał dzięki naszej współpracy z Play-Asia! Dzięki Waszym zamówieniom zrobionym tam przez wejście przez nasz reflink oraz/lub z użyciem naszego kuponu zniżkowego będziemy w stanie zrecenzować jeszcze większą liczbę gier.

play-asia_mypsvita


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *