Valkyria Chronicles

Przestałem grać w Valkyria Chronicles po 7,5 godzinie, a przynajmniej tak wskazuje licznik czasu. W rzeczywistości spokojnie ponad 10 pyknęło przez powtarzanie misji.

Od tego czasu minęło pięć miesięcy. Jak widzicie, długo nie mogłem zebrać się, żeby napisać ten tekst. Po części dlatego, że będą to kolejne pierwsze wrażenia, choć tak właściwie przeszedłem 1/3 gry i widziałem przeróżne irytujące błędy oraz poznałem dobrze podstawy rozgrywki. Po drugie, jestem zawiedziony wydawcą, że nie poczynił żadnych kroków, żeby poprawić upierdliwości gameplayu. Ale po kolei.

Żaden ze mnie strateg, choć w dziwny sposób ciągnie mnie do japońskich gier strategicznych (do zachodnich nie…). Wcześniej jednak miałem okazję zagrać na Vicie w Valkyria Revolution. I choć tam gameplay też kulał (z innych powodów), tak bardzo wciągnęła mnie fabuła i byłem w stanie wytrzymać te kilkadziesiąt godzin. Można śmiało uznać więc, że to prawdopodobieństwo zobaczenia ciekawej historii sprawiło, że chciałem zagrać w Valkyria Chronicles. Chociaż minęło już trochę czasu pamiętam, że fabuła trzymała mnie w zaciekawieniu. I akurat w momencie, gdy zaczęło robić się naprawdę ciekawie (Brunhilda zdobyła moc, zdaje się), zaliczyłem spore potknięcie w rozgrywkę. O tym jednak później. Wracając do historii, jak nie jestem fanem militariów, a już szczególnie w kontekście historycznym, tak tu twórcy ciekawie przedstawili świat mieszający okolice drugiej wojny światowej z magią i trochę nawet futurystycznymi elementami, a to wszystko w niby Europie. Frakcje zostały jasno objaśnione, łatwo więc śledzić, kto co knuje i jak reszta reaguje. Średnio wypadają główni bohaterowi, gdy scenarzyści próbują przedstawić ich w sytuacjach niemilitarnych. Za to lepiej czyta się ich dialogi przed i po misjach. Wciąż jednak było to za mało, bym przemęczył gameplay do końca.

Sześć misji poszło sprawnie, bym powiedział. Już nie pamiętam, jaką trudność wybrałem, chyba normalną? Tak czy inaczej wyboru tego potem nie można zmienić w przypadku misji fabularnych. Wiąże się to więc z levelowaniem i ulepszaniem ekwipunku, gdy natrafimy na trudniejszą misję, a obecny skład nie daje rady. Nie był to problem, bo co jakiś czas udostępnianie są dodatkowe misje, więc podnoszenie poziomu odbywa się także w nowych warunkach. To jednak nie zawsze była wystarczająca droga ku zwycięstwu. W tej produkcji trzeba pomyśleć, jakie jednostki dobieramy do wskazanej potyczki oraz jak je potem rozmieszczamy. Mamy np. skautów, którzy są dobrzy w zwiadzie, ale mogą być szybko zabicie przez ciężą kawalerię. Dostępni są też snajperzy czy jednostki wspierające. Te drugie warto mieć szczególnie, gdy będziemy już mieli dostępny czołg. Tak, można sterować i rozwalać wroga czołgiem (on oczywiście też je miewa, nawet kilka…)! Cholernie toporny jest w sterowaniu, ale miałem zaskakująco dużo radości z niego. Wracając jednak do jednostek, nie raz przewalałem misje właśnie z racji początkowego złego wyboru ludzi (rzadziej byli za słabi), a gdy już nawet zebrałem odpowiedni zespół, nawet i trzy-cztery razy musiałem próbować tak wszystkich poprowadzić, aby wykonać cele. I mimo że jednostki wroga zawsze są w tych samych miejscach, tak jednak potrafią się inaczej zachować nawet w tej samej sytuacji, więc zawsze zostawało trochę niepewności, co się wydarzy – kto gdzie się przesunie i trafi czy nie trafi.

W trakcie tych sześciu misji fabuły i kilku dodatkowych nie przyszło mi na myśl, że może jest jakaś opcja zapisu w trakcie misji. Przegrałem, trudno, kolejne nawet 30 minut trzeba było poświecić na powtórzenie misji. W ogóle całe bitwy były przeciągane, bo nie można przyspieszyć różnych rzeczy, jak własny ruch czy atak przeciwnika – trzeba obejrzeć całą animację, a jak wiadomo, czołg szybko się nie obraca… No ale trudno, oglądało się to z jako takim zacieka wiem nawet po dłuższym czasie. W trakcie walk przeszkadzała toporność poruszania się, brakowało też cofnięcia raz zatwierdzonej akcji. Najbardziej jednak frustrujące były momenty, gdy prowadzona postać powinna przeskoczyć przez przeszkodę, ale blokowała się na niej, bo tekstury albo nie były odpowiednio wykrywane, albo były mylące. Wszystkie te niedociągnięcia skumulowały się w siódmej misji, gdzie też pojawia się pierwszy boss w postaci wielkiego czołgu. Najpierw domykałem drużynę, potem już próbowałem ją zaliczyć na pewno dobrą ekipą i odpowiednią strategią. Gdzieś po piątej próbie już miałem wszystko domknięte i okazało się, że jak celność bywa nieraz przeszkodą, tak nieudolność przy wrzucaniu granatu do wnętrza czołgu, gdy stoi się tuż przed nim, rozpieprzyła mi cały plan… Wtedy już miałem dość, bo samo rozwalanie przeciwnika trwa długo, a jeśli się coś choć trochę zwali, to przez kilkanaście minut trzeba oglądać ruch jakoś nawet 20 jednostek wroga. Sfrustrowany i zmęczony porzuciłem grę. Potem dowiedziałem się, że można robić zapis w trakcie misji, ale nie miało to już znaczenia, straciłem wszelki zapał do dalszej gry.

Valkyria Chronicles niewątpliwie jest grą dobrą i nawet przystępną dla osób, które miewają problemy z tym gatunkiem. Fabuła ciekawi, trzeba pomyśleć, mamy czołg! Poza tym grafika jest przyjemna, a oprawa muzyczna to wręcz pierwsza klasa. Zanim jednak zdecydujecie się wziąć tę pozycję, zastanówcie się, czy macie dość cierpliwości. Nawet już z wiedzą, że można robić zapis w trakcie misji, powtarzanie nieudanych części i tak będzie się dłużył przez dużo animacji ataków. Trzeba też barć pod uwagę zaczynanie wszystkiego od nowa, nawet po kilka razy. Do tego te błędy z teksturami. Jednak gdy się już zacznie grać i zacznie odnosić zwycięstwa, szczególnie po korekcie drużyny i strategii, satysfakcja jest spora. Gdybym trochę wcześniej rozpracował tę siódmą misję, pewnie bym ukończył Valkyria Chronicles. Za dużo czasu minęło, żebym do tej części wracał, ale jest szansa, że ruszę czwórkę, bo jestem ciekaw, czy gameplay został usprawniony. A w sumie co tam, dodam ocenę, bo cena nie jest wysoka, a numer może posłużyć za zachętę.


Ocena: 7/10


Producent: SEGA
Wydawca: SEGA
Data wydania: 16 października 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 7,6 GB
Cena: 80 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *