Raji: An Ancient Epic

Z miejsca przepraszam wszystkich czytających indologów za ewentualne błędy.

Hinduizm nie jest tematem poruszanym w grach video często (zachodni deweloperzy znacznie przychylniej zawsze patrzyli w stronę Grecji, a ostatnio zauważyć możemy coraz większą popularność mitologii nordyckiej). Dlatego Raji: An Ancient Epic – przygotowana właśnie w Indiach, już na starcie zyskała uwagę graczy ze względu na swoją scenerię i pochodzenie. Niestety sama nie jest ona w stanie zakryć licznych problemów gry.

Główne intencje produkcji poznajemy już chwilę po jej odpaleniu. Otwierająca cutscenka, wzorująca się na stylu malarskim Pahari, dostarcza nam podstawową ekspozycję. Raji, nasza główna bohaterka, razem ze swoim bratem Golu zarabia na życie wykonując spektakle na ulicy. Życie mija im skromnie, choć szczęśliwe, aż do dnia, w którym ich miasto najeżdżają demony wysłane przez ich władcę Mahabalasurę. Rodzeństwo zostaje w ten sposób rozdzielone, a młody Golu pojmany. Sytuacja wydaje się być tragiczna, lecz wtedy to właśnie Raji zostaje wybrana przez bogów, aby pokonać władcę demonów i uratować brata.

Fabuła jest bardzo silnie ugruntowana w mitologii Hinduskiej i Balijskiej. Poczynania bohaterki są cały czas komentowane przez parę sprzyjających jej bóstw, co jakiś czas wysłuchać możemy opcjonalnych monologów streszczających nam pochodzenie wybranych bogów.

I to właśnie tutaj tkwi największa siła Raji. Każdy element gry – od dialogów, po świetne kierownictwo artystyczne i ścieżkę dźwiękową, przypomina nam, że mamy do czynienia z grą chcącą uchwycić piękno kultury indyjskiej. Lokacje są wzorowane na stylu dominującym w średniowiecznym Radżastanie (Ancient Epic?). Statyczna kamera umiejscowiona zwykle nad bohaterką stara się uchwycić kolorowe murale przedstawiające ikony hinduskiej kultury, a muzyka tylko pogłębia to doświadczenie.

Do tego pokazu gra wykorzystuje Unreal Engine 4 i trzeba przyznać, że nawet na niecierpiącym na nadwyżkę mocy Switchu całość prezentuje się bardzo dobrze. Czasami gdzieś trafi się rozmazana teksturka, czasami minie sekunda zanim oddalone drzewo się doczyta, ale nie jest to nic, co potrafiłoby znacząco zepsuć doświadczenie audiowizualne.

Potem jednak przechodzimy do samej rozgrywki i czar jakby pryska. Grając do głowy przychodzą liczne tytuły, które mogły posłużyć twórcom za inspirację – najbardziej oczywistymi z nich są chyba Prince of Persia, God of War i Uncharted 2 (głównie ta część rozgrywająca się właśnie w Indiach). Gameplay dzieli się na trzy części –  “eksplorację” łączoną z sekwencjami platformowymi, zagadki oraz walkę.

Ta pierwsza jest niesamowicie podstawowa. Do celu zawsze nas prowadzi jasno wytyczona ścieżka, gra bardzo rzadko pozwala nam na zejście z niej w poszukiwaniu opcjonalnych znajdziek (których zresztą nie ma zbyt wiele). Sekwencje platformowe najczęściej przedstawiane są z “boku” i opierają się głównie na wspinaczce – stąd skojarzenia z przygodami Księcia i Kratosa. Z jednej strony dają one chwilę wytchnięcia po nużącej walce (o tym za chwilę), z drugiej nie stanowią żadnego wyzwania, przez co sprawiają wrażenie zapychacza.

Zagadki są banalne i chyba lepszym określeniem na nie są “puzzle”. Chodzi w nich o układanie obrazków poprzez przesuwanie obręczy. To tyle. Na początku myślałem nawet, że gra z czasem przedstawi bardziej skomplikowane zagadki środowiskowe wykorzystujące ruchy specjalne. Na samym początku przygody musimy na przykład rzucić otrzymaną od bogów włócznią w łańcuchy podtrzymujące most zwodzony. Robimy to raz, aby następnie gra całkowicie zapomniała o tej mechanice. A szkoda, bo eksploracja starych ruin wręcz sama prosi się o rozwiązywanie starożytnych pułapek.

No i na koniec walka. Tutaj również można wyczuć inspiracje God of War. Akcja jest przedstawiona z oddali, ataki Raji mają całkiem spory zasięg, a wraz z postępami otrzymujemy do dyspozycji zestaw kilku różnych broni wzorowanych na mitologii. Dodano nawet mało skomplikowane drzewko umiejętności. Twórcy postawili na to co sprawdzone, co samo w sobie nie jest problemem. Jest nim wykonanie.

Walka jest niesamowicie chaotyczna i najzwyczajniej w świecie nudna. Do dyspozycji dostajemy klasycznie dwa ataki – mocny i słabszy, unik, środowiskowy ruch specjalny i bezużyteczny dystansowy. Zabawa sprowadza się więc przez większość czasu do żmudnego klepania tych samych combo na zestawie tych samych przeciwników. Do tego po otrzymaniu obrażeń gra nie daje nam chwili “niewidzialności”, przez co otoczenie przez zgraję demonów oznacza zablokowanie nas na kilka sekund i nerwowe wciskanie przycisku odpowiadającego za unik w nadziei, że za którymś razem uda nam się znaleźć okienko. Ciekawym pomysłem są ruchy, które możemy wykonywać po wbiegnięciu na ścianę lub filar. Niestety, nie zawsze do końca wiadomo, na które z nich faktycznie możemy się wspiąć, a które są tylko elementem środowiska, a same ataki tego typu wymagają zbyt sporej precyzji, aby można było na nich zawsze polegać.

Z Raji: An Ancient Epic mam więc mały problem. Głównym celem twórców było przeniesienie elementów kultury hinduskiej do świata gier video i z tego zadania wywiązać im się udało bardzo solidnie. Cało pochłanianie mitologii podanej w ten sposób sprawiło, że koniec końców nie uważam czasu, który spędziłem przy grze, za stracony. Jednak cały gameplay loop – od eksploracji po walkę – jest tak zwyczajny i nijaki, że ciężko mi grę jednoznacznie polecić. Na szczęście (chyba?) Raji to przygoda krótka, nie więcej niż czterogodzinna, więc jeśli interesujecie się orientem, to warto wytrzymać niedoskonałości dla samej wycieczki.


Ocena: 6/10


Serdecznie dziękujemy Super.com
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Nodding Heads Games
Wydawca: Super.com
Data wydania: 18 sierpnia 2020
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 6.0 GB
Cena: 99 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *