Firewatch

A gdyby tak rzucić to wszystko i wyjechać do Wyoming?

Henry nie jest nadzwyczajnym gościem. To brodaty chłop dobijający do czterdziestki, który po przeżyciu personalnej tragedii postanawia na pewien czas uciec od problemów. Udaje mu się to po zaakceptowaniu pracy jako stróż w Lesie narodowym Shoshone. Nie jest to robota skomplikowana. Ogranicza się do przesiadywania w wieży strażniczej i raportowania o choćby najmniejszej smudze dymu na horyzoncie, czasami trzeba też wybrać się na przechadzkę, aby zwrócić uwagę nieodpowiedzialnym turystom.

Oczywiście taka robota ma też jedną sporą wadę – samotność. Henry spędzić musi całe lato całkowicie sam pośród dziczy, a jego jedynym kontaktem ze światem zewnętrznym jest współpracowniczka Delilah, która wykonuje tę samą fuchę. Nawet ona znajduje się w sąsiadującym sektorze, więc ich rozmowy mogą się odbywać poprzez krótkofalówkę.

I to właśnie niewielkie radio jest najlepszym elementem Firewatch nadającym produkcji charakteru. Henry i Delilah to rozumiejąca się para. Ich rozmowy brzmią autentycznie, błyskotliwie, często humorystyczne, a jednocześnie czuć w nich pewien rodzaj wstrzemięźliwości. Praca stróża w parku narodowym to pewna forma eskapizmu. Tak więc od początku i Delilah i Henry wiedzą, że osoba po drugiej stronie radia skrywa jakieś sekrety. I obserwowanie dojrzewającej przez miesiące relacji między tymi dwoma charyzmatycznymi postaciami jest absolutną przyjemnością. I ogromna zasługa w tym leży po stronie aktorów głosowych.

Dialogów jest natomiast od groma. Tak, Firewatch to symulator chodzenia. Sterując Henrym przemieszczamy się z zwykle z punktu A do punktu B korzystając z pomocy mapy i kompasu. Nie można jednak powiedzieć, aby były to przechadzki nudne. Z jednej strony podziwiać możemy otaczający nas las, a z drugiej praktycznie każdy znaleziony przedmiot lub ciekawszy punkt na mapie możemy raportować przyjaciółce naciskając lewy trigger. Te wymiany zdań nie tylko pogłębiają znajomość bohaterów, ale też serwują nam informacje dotyczące regionu.

Wszystko to sprawia, że Firewatch jest mocno zakorzeniony w realizmie. Jest to historia znajoma, która mogłaby się przydarzyć każdemu z nas. I właśnie dzięki temu druga połowa przygody tak zapada w pamięć.

Oczywiście ciężko o tym pisać bez wchodzenia w terytorium spoilerów. Dość powiedzieć, że z czasem praca Henryego coraz bardziej się komplikuje. Jego wieża zostaje zdemolowana, w porozrzucanych skrzyniach z zapasami znajduje podejrzane listy od dawnych stróżów, jego drogę blokuje ogrodzenie, o istnieniu którego nie zdawała sobie sprawy nawet dużo bardziej doświadczona Delilah.

Wtedy na normalności, do której zdążyła nas przyzwyczaić historia, zaczynają pojawiać się rysy, a z upływem czasu również pęknięcia. Kiedy niepewność wkrada się znienacka do naszej świadomości, ciężko oderwać się od konsoli. I nie jest to problem, bo tak jak większość podobnych gier, Firewatch na spokojnie można ukończyć w jedno posiedzenie.

Pozostaje pytanie, czy warto doświadczyć gry Campo Santo na Switchu. Cóż, nie jest to najbardziej elegancki port, z jakim miałem styczność. Gra na konsoli Nintendo ewidentnie ma problemy z doczytywaniem danych w biegu. Biegnąc przez las co chwilę zauważyć się da wyskakujące znikąd drzewa. Gra potrafi się nawet zaciąć na ułamek sekundy przy próbie doczytania kolejnych fragmentów mapy, a i framerate potrafi się zakrztusić. Przynajmniej rozdzielczość znajduje się na zadowalającym poziomie, szczególnie w trybie handheld, choć nie oszukujmy się – stylizowana grafika Firewatch potrafi cieszyć oko, ale nigdy nie wyglądała jak coś, czego Switch nie byłby w stanie udźwignąć. Przed zagraniem widziałem też komentarze innych graczy skarżących się na całkowite zawieszanie się gry na Switchu. Mi się to jednak nie zdarzyło ani razu. Niemniej, zdecydowanie liczyłem na nieco lepszą optymalizację. Szczególnie zawiodło mnie to, że twórcy praktycznie porzucili port zaraz po jego premierze. Prawie trzy lata od debiutu Firewatch na Switchu dalej działa w wersji 1.0.0.

Koniec końców nie czuję jednak, aby problemy te zepsuły moje doświadczenie. Firewatch na Switchu to wciąż wciągająca i zapadająca w pamięć przygoda. Jeśli jednak handheld nie jest jedyną posiadaną przez was platformą, być może tę wycieczkę w głąb dziczy warto przeżyć przeżyć na innym systemie.


Polecamy!


Producent: Campo Santo
Wydawca: Campo Santo
Data wydania: 17 grudnia 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 2.1 GB
Cena: 84 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *