Beautiful Desolation

„Isometric postapocalyptic adventure” – tak reklamuje się najnowsza pozycja od studia The Brotherhood. Cóż, RPGi w takiej konwencji dalej się sprawdzają, więc dlaczego by nie przygodówka?

Zacznijmy od tego, że studio trochę doświadczenia w tego typu produkcjach ma. W końcu debiutowali grą o tytule Stasis, horrorem w klimatach science-fiction, później pozwolili sobie na kontynuację tej atmosfery w ramach CAYNE; Beautiful Isolation. Omawiany tytuł nie jest zatem dla nich ryzykiem w zakresie gameplayu i mechaniki, ale setting to już jest wyzwanie, tym bardziej, że w kwestii światotworzenia twórcy nie poszli na łatwiznę.

Wstęp do apokalipsy według naszego głównego bohatera, św. Marka Lesliego, jest następujący: otóż niezbyt spokojną, ale przynajmniej stabilną w swoim chaosie egzystencję ludzkości przerywa przybycie Penrose, obiektu z innego świata, który umożliwia bezprecedensowy rozwój technologiczny. Gdzie jednak technologia, tam wojny i dekadencja, wystarczyło zatem zaledwie paręnaście dekad, by globalny konflikt zakończył się fatalnym spustoszeniem, co może dla futurologa zbyt zaskakujące nie jest, natomiast Markowi, jego bratu oraz towarzyszącemu im robotycznemu psu-zwiadowcy funduje lekki szok. Tym bardziej, że urok postapokaliptycznej Afryki, pełnej samotności, piękna i niebezpieczeństw odkrywają po bardzo niespodziewanym skoku w przyszłość, będącym skutkiem splotu nieszczęśliwych wypadków.

W ramach prób powrócenia do własnych czasów przyjdzie bohaterom zwiedzić tereny bardzo różnych plemion i odkryć, jak działa obecny świat, i nie będą to sielankowe odkrycia. Mnie, jako osobie towarzyszącej im w podróży, przypadł w udziale przede wszystkim zachwyt przerastający moje oczekiwania (chociaż w sumie za rzecz zabrał się gość od w pewnych kręgach kultowego Wasteland, więc może nie powinnam być aż tak zaskoczona). Prawdopodobnie porównanie tego wrażenia do pierwszego czytania „Diuny” jest przesadą (a jak autor, naczelny przeciwnik elektronicznej rozrywki, by się zdenerwował!), ale są pewne podobieństwa w doświadczaniu: to poczucie absolutnej obcości po trafieniu do „nowego” świata; zetknięcie z jakimś dziwnym, niezrozumiałym, futurystycznym mistycyzmem; potrzeba nauczenia się na nowo zasad funkcjonowania. W tym przypadku tymi zasadami będą przede wszystkim skomplikowane relacje i zatargi pomiędzy frakcjami nowego świata; tak czy inaczej, odkrywanie ich jak i poszczególnych światów jest całkiem niesamowite. Tym bardziej, że świat, jak na postapo, jest bardzo… zielony, pełen życia, ale i zdewastowany. Po prostu piękny.

Dodatkowych walorów dodaje fakt, że pod względem produkcyjnym to naprawdę dobrze zrobiona gra. Dialogów jest naprawdę sporo, są w pełni zdubbingowane, lekko zabawne, i, co najważniejsze, zgrabnie wciągają w historię świata i poszczególnych mieszkańców, czemu akompaniują fenomenalne wręcz projekty postaci. Z kolei wyglądowi świata ciężko odmówić rozkosznej osobliwości i specyficznego piękna, chociaż stylistycznie nie każdemu przypadnie Beautiful Desolation do gustu. Poza tym momentami lokacje wydają się nieco zbyt nieczytelne. Jedynie przy interfejsie swąd poprzedniej dekady staje się szczególnie uporczywy, choć to da się wytrzymać, wady gameplayu już nie.

Na początek muszę uściślić, że sama „przygodówkowa” część jest naprawdę niezła. Przede wszystkim zagadki rzeczywiście mają sens i wymagają od gracza faktycznego skupienia na dialogach; do tego dochodzi jeszcze częściowa nieliniowość i można by się spokojnie rozkoszować, gdyby nie problemy game designu. Część z nich niewątpliwie występowała już na pececie – jak „nieprzejezdne” elementy większej mapy świata, a do tego brak graficznego wyróżnienia dobrej drogi oraz ciężkość w znalezieniu elementów do interakcji na planszy. Momentami pojawiają się też zbyt psujące płynność rozgrywki skrypty, jak wymóg porozmawiania jeszcze z osobą x na drugim końcu mapy, choć nie ma to większego uzasadnienia fabularnego. Do tego dodajmy jeszcze rozwiązania wymuszające uciążliwy w pewnym momencie backtracking i grywalność zmniejsza się istotnie. Po prostu zbiór dość nieprzyjemnych anachronizmów. A port na Switcha nie pomógł w optymalizacji gameplayu. Zamiast usprawnień wprowadzono jeden z najbardziej nieintuicyjnych systemów sterowania, jakie znam; nieraz sprawiło to, że gdzieś utknęłam, albo że niepotrzebnie i niecelowo przeszłam z jakiejś lokacji do drugiej po parę razy, na dodatek w akompaniamencie obrzydliwie długo trwających ekranów ładowania.

Zasadniczo nie wiem, co z tym fantem zrobić. Gdy zaczynam zagłębiać się w wizję, jaką The Brotherhood chce mi sprzedać, ciężko mi ukryć zachwyt. Niestety wykonanie, zwłaszcza w tej wersji, pozostawia wiele do życzenia. Do spróbowania dla fanów podobnych klimatów, ale już raczej na pececie.


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy Untold Tales
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: The Brotherhood
Wydawca: Untold Tales
Data wydania: 28 maj 2021 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 11,5 GB
Cena: 79,99 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *