NEKOPARA Vol. 1

Gdy postanowiłem czytać więcej VN-ek, tylko kwestią czasu było, aż sięgnę po Nekoparę.

Co prawda nie przepadam za takimi posiekanymi fabułami, ale bardzo ładne rysunki wygrały. W sumie… skoro wspominam o nich już w pierwszym akapicie, to zacznę od oprawy AV. Część wizualna produkcji jest po prostu świetna, gdy lubi się japońską kreskę, chociaż, co ciekawe, autorka o pseudonimie Sayori ma chińskie korzenie. Masę pracy wraz z ekipą włożyła w nadanie charakteru każdej osobie, czy to kociej, czy zwykłej. Nie mniej pracy poszło w przygotowane teł, które są i różnorodne, i pełne detali. Jednak, bądźmy szczerzy, po tę grę sięga się także po roznegliżowane obrazki. Tych kilka jest i bardzo cieszą oczy. Jednak wisienką na torcie są chwile, gdy pojawiają się plansze z chibi wersjami postaci, które mają podbić humorystyczność sytuacji, co działa w stu procentach! A żeby było jeszcze ciekawiej, jest to najbardziej ruchoma VN-ka, z jaką miałem do czynienia. W trakcie większości zwykłych dialogów postaci są w ciągłym ruchu, nie są jedynie statycznymi obrazkami, które co jakiś czas zmieniają pozę i mimikę. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie przesadzę, gdy napiszę, że częścią wizualną gry byłem po prostu zachwycony. Pod względem muzycznym też jest przyjemnie, szczególnie, że utwory są zaaranżowane na normalne instrumenty, a nie elektroniczne podróby, które dają denną, zawsze tak samo brzmiącą muzyczkę, jak to ma miejsce w większości niszowych VN-ek. Nekopara Vol 1 wybija się czymś jeszcze – profesjonalnym dubbingiem. Aktorki głosowe (bo faceta żadnego nie słychać), wykonały świetną robotę, udźwiękowiając bohaterki, co wraz z ruchem dało im jeszcze więcej życia.

Całą historię oglądamy z punktu widzenia Kashou, młodego mężczyzny, który wyrwał się z rodzinnego domu, bo chciał spełniać własne marzenia. Kręcą się one wokół posiadania własnej cukierni z wypiekami i deserami w stylu zachodnim. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie interes rodziny Minadukich, czyli produkcja tradycyjnych japońskich słodyczy. Ponieważ rodzicom nie podoba się pasja syna, musiał działać w tajemnicy, tak by nikt się nie zorientował, że otwiera swój własny interes. Swoją drogą, szkoda, że nie padło, skąd miał na to wszystko pieniądze, hehe. Tak czy inaczej nadszedł dzień, w którym po cichu się wyprowadził i zaczął przygotowywać lokal. Podczas rozpakowywania kartonów coś mu nie pasowało, bo niby dlaczego dwa z nich miałyby wydawać jakieś dźwięki? Otóż dlatego, że w każdym z nich schowała się kocia dziewczyna! Tak, witajcie w świecie, w którym dzięki inżynierii genetycznej  istnieją humanoidy z kocimi cechami! Istoty te przypominają ludzi głównie pod względem wyglądu oraz umiejętności korzystania z mowy, a po odpowiedniej nauce także narzędzi. Kocie są wszelkie atrybuty typu oczy, uszy i ogony, ale także zachowanie czy ograniczona inteligencja (chociaż to wydaje się pustym określeniem w tej produkcji). Całe szczęście siostra Kashou, Shigure, ma, można śmiało powiedzieć, obsesję na punkcie takich kotek i ważne dla niej jest odpowiednie ich „wytrenowanie”. Kartonowe znajdy pochodzą właśnie z rodzinnego domu Mnadukich i zdecydowanie nie trafiły tam przez przypadek.

Cichaczem przemycone w paczkach zostały Chocola i Vanilla – dwie siostry, które zostały znalezione przez Kashou i Shigure na ulicy. Kotki były bardzo młode, zapłakane i porzucone przez poprzednich właścicieli. Ludzkie rodzeństwo zlitowało się nad nimi i przygarnęło je do siebie. O obsesji Shigure na punkcie kocich humanoidów już wspomniałem, ale nie nadmieniłem, jak duży ma wymiar. Najnowsze znajdy były numerem pięć i sześć w kolekcji, co oznacza, że w domu czekały już na nie cztery inne towarzyszki! I tu wchodzi ciekawy motyw – to hobby dla bogaczy! Gdyby rodzina Minadukich nie była dziana, to by całego tego majdanu nie było. Ale że jest, i jest to gra, to mamy niebywało okazję zobaczyć, jak może wyglądać życie z taką liczbą kotów w ludzkiej postaci, które nie są tanie w utrzymaniu i ogólnie masa dodatkowej roboty z nimi. Ale o tym więcej później, a konkretnie w drugiej części. W tej czeka na nas tylko nieduży wgląd w chaos, jaki rodzi ta sytuacja. Shigure i jej kocia ekipa nadal odgrywają w miarę ważną rolę, ale większość historii skupia się na przedstawieniu nam relacji Kashou z Chocolą i Vanillą. A wszystko dlatego, że to nie ludzie sobie wybierają koty, tylko koty wybierają ludzi. I właśnie taki stosunek do chłopaka mają kotki – on jest panem, a jego siostra jest w porządku, ale nie jest ulubienicą. Sam Kashou, jak się dowiadujemy potem, nie chciał się rozstawać z domem i kotkami, ale nie miał innego wyjścia. Może gdyby wcześniej pomyślał, że mogą mu jakoś pomóc w nowym przedsięwzięciu, nie musiałoby dochodzić do tej całej konspiracji? Ale że już się tak stało, zobaczymy, jak blisko była ta trójka i że może być jeszcze bliżej… Dowiemy się też więcej o świecie i prawach, jakie mają koto-ludzie. Okaże się też, że dziewczyny wychowane przez Shigure wykazują zaskakujące zdolności, które potrafią się przełożyć na realną pomoc. Przy takim podejściu do historii nie powinno więc nikogo zdziwić, że jest to po prostu gra do czytania. Nie ma tu żadnych wyborów, po prostu poznajemy opowieść, którą chcieli przekazać nam twórcy. I nie ma w tym nic złego, bo jest to bardzo sprawnie napisana fabuła, która posiada wszystko, czego można by oczekiwać o takiej produkcji. Humoru jest bardzo dużo, postaci są ciekawe, nie brakuje dramatycznych sytuacji, są też rozczulające chwile, a wisienką na torcie jest sporo ecchi. Po przeczytaniu całości byłem pod wrażeniem, jak sprawnie napisana jest ta historia.

Mimo że produkcja jest niesamowicie sprawnie przygotowana, jak na krótką ero komedyjkę, przebrnięcie przez nią nie było dla mnie łatwe. Po pierwsze, głosik Chocoli mnie dobijał, bo strasznie nie lubię takich piszczałek… Gdy moja partnerka ją usłyszała była zdziwiona, że od razu nie porzuciłem tej gry. Po drugie, wygląd i wiek kotek… W takich momentach muszę czytać na protokole „tolerancja na 120%” i ignorować pewne rzeczy. Jednak gdy Kashou zaczyna się romantycznie zbliżać ze swoimi podopiecznymi byłem na granicy rzucenia tej gry w kąt. Wiek/wygląd, to jedno, ale jeszcze dodatkowo je wychowywał… Co bardziej pokręcone, scenarzyści zrobili z takich związków zwyczajną rzecz w tym świecie – po prostu ludzie czasem łączą się w pary z koto-ludźmi. Cóż, mimo tych problemów brnąłem dalej przez grę, dobrze się bawiąc i mając mieszane uczucia za razem. Przez większość czasu byłem przekonany, że na pierwszym volu skończę, bo nie wyrobię z kolejnymi godzinami słuchania tych pisków. Dotarłem jednak do emocjonalnego, dramatycznego końca, a po napisach nastąpiła zapowiedź cyrku, który się odwali w drugiej części. Gdy zobaczyłem, że do stałej obsady dojdą pozostałe kocice stwierdziłem, że dobra, kupili mnie, a raczej ja kupię kolejną część. To jednak nie był koniec. Okazało się, że do wydania Nekopara Vol 1 na Switchu został dodany też vol  0, który trwa może godzinę, ale w pełni pokazuje potencjał komedii, ecchi i ich fuzji w tym tytule!

Mam naprawdę mieszane uczucia względem tego tytułu, ale nie mogę zignorować tego, jak świetnie jest przegotowany pod właściwie każdym względem oraz, mimo wszelkich animozji, które wywołał, i tak przekonałem mnie na końcu do zakupu kolejnej części. Tak więc zostawiam Was z najwyższą oceną, a sam zabieram się za czytanie ciągu dalszego!


Zakup obowiązkowy!


Producent: NEKO WORKs
Wydawca: CFK
Data wydania: 23 sierpnia 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 2,2 GB
Cena: 44 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *