Gloom and Doom
Tak właściwe czytam tylko japońskie visual novele, choć czasem sięgnę po inne azjatyckie. Te zachodnie rzadko mnie interesują, ale Gloom and Doom mnie zaciekawili.
Oczywiście pierwsze, co zwróciło moją uwagę w eShopie, gdy zobaczyłem ich w nadchodzących wydaniach, to oprawa graficzna. Wybitna nie jest, ale miała charakter tych dawniejszych komiksów, taki brudniejszy. Co za tym idzie, pomyślałem, że to nie będzie kolejna radosna opowiastka. PEGI 18, które zauważyłem następne, dodatkowo mnie w tym utwierdziło. W opisie natomiast przeczytałem, że jest to historia pogromcy demonów, który próbuje wrócić do nieba, a aby to osiągnąć, musi wykonać ostatnie zadanie. Jest nim zabicie siewcy zagłady, który szybko okazuje się być nastoletnią dziewczyną o imieniu Wynona. Co ciekawe, ona sama dobrze wie o tym, że może sprowadzić zniszczenie ludzkości, ponieważ co noc śni o tym. Nawet starała się sama powstrzymać klątwę próbami samobójczymi, ale szybko się przekonała, że nie jest jej to dane.
Akcja gry została osadzona w 2000 roku i nawiązuje do naszej kultury z lat ‘90 w każdy możliwy sposób. Co chwilę padają jakieś nawiązania do filmów, gier czy muzyki, ale wszystkie nazwy są lekko poprzekręcane, więc czasem można się nie zorientować, o czym mowa, szczególnie przy filmach. Co śmieszne, nie pada nawet standardowe „Christ” czy „Oh my god”, tylko jakieś „Krast” i „omigod”, co jest wręcz słabym zabiegiem w momencie, gdy cała fabuła skupia się na motywach walki aniołów z demonami bazowanym na katolicyzmie. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że akcja musi się dziać w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, bo wojna domowa w niebie, która skończyła się wyrzuceniem z nieba Lucyfera (tu Lucia), miała miejsce raptem 500 lat temu. Oprócz tych przekręcanek i zbędnego kombinowania to, co mnie jeszcze raziło, to brak stylizacji tekstu. Właściwie wszystkie postaci, które przewijają się przez tę produkcję, mówią współczesnym językiem. Najbardziej razi archanioł Michał z jego „bro”, a brak wyższości także w słownictwie jest wręcz zmarnowaną okazją. O ile oprawa graficzna jest ciekawa, tak nie można tego powiedzieć o oprawie muzycznej. Utwory są albo przeciętne, albo wręcz słabe z jakimiś dziwnymi dodatkami, jak piski czy automat perkusyjny, który bardziej przywodzi na myśl szum niż grę na perce. Poza tym audio jest bardzo cicho ustawione; żeby coś słyszeć, trzeba w handheldzie ustawić suwak głośności konsoli na niemal maksa. Autotekst też jest zepsuty – jest sprzężony z suwakiem od szybkości pojawiania się tekstu. Ja lubię, jak się pojawia natychmiast, więc włączenie auto zmieniło się w pomijanie tekstu…
Gdy już przejdzie się do porządku dziennego z dziwnymi zabiegami wspomnianymi wyżej, okazuje się, że dostajemy całkiem ciekawą historię o próbie zmiany swojego przeznaczenia. Dotyczy to zarówno Glooma, który chce wrócić do nieba po tyraniu na to przez 400 lat, oraz Wynony, która nie chce sprowadzić na świat zagłady i jest nawet skłonna poświęcić w tym celu własne życie. Większość postaci głównych została napisana całkiem wiarygodnie, dzięki czemu wyczekuje się rozwiązania tej historii. Przewijające się postaci poboczne także są dość interesujące i to one są najmocniejszą częścią Gloom and Doom. Niestety kuleje trochę rozwój wypadków, a konkretnie zmaganie się z wyborami. Już na początku gry dostajemy informację, że każdy ma znaczenie, a jeśli nam się nie spodoba, co zobaczyliśmy, możemy wczytać sejwa. Niestety przez jakoś pierwsze dwie godziny czytania gry co rusz robiłem sejwa, bo może Wynona zginie po dokonanym wyborze? Okazuje się, że aż do dosłownie ostatniej decyzji można nie zapisywać gry. Gdy dotarłem do końcówki mogłem zobaczyć piąte i trzecie zakończenie, bo po raz pierwszy zapis zrobiony na polu wyboru miał sens. Ile jest endingów i które wybory prowadzą do jakiego, nie wiem, bo gra po napisach końcowych nie daje żadnych dodatków. Nie ma ani mapy wyborów, ani nawet galerii, w której można by zobaczyć zakończenia czy chociażby grafiki. Może i z ciekawością przeczytałem tę grę, ale zdecydowanie szkoda mi czasu na przelatywanie jej jeszcze raz w ciemno, żeby zobaczyć alternatywne zakończenia.
W Gloom and Doom nie ma podanego czasu z grą, ale obstawię, że zajęła mi jakieś pięć godzin. Przedstawiona w niej główna historia jest całkiem ciekawa, większość postaci jest interesująca, a grafika ma ciekawy styl starszych amerykańskich komiksów. Niestety zabrakło stylizacji tekstu, przekombinowane zostały niektóre określenia i nazwy i trochę za dużo tu słabego łamania czwartej ściany. Do tego brakuje podstaw, jak chociażby galerii, i są problemy z audio. Nie zachęca również cena – premierowe 140 PLN za tę pozycję to zdecydowanie za dużo. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie jestem w stanie jednoznacznie polecić tej produkcji. Jeśli Was zainteresowała, to się nie powstrzymujcie, ale lepiej poczekać na większą promocję.
Serdecznie dziękujemy Viridian Software
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry
Producent: Neo Tegoel Games
Wydawca: Viridian Software
Data wydania: 19 lipca 2022 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 404MB
Cena: 139,99 PLN
Najnowsze komentarze