Przeźroczysta tylna obudowa do Steam Decka od JSAUX

Bardzo mi się podoba, jak JSAUX w swoich akcesoriach do Steam Decka łączy kilka przydatnych funkcji.

ModCase pewnie będzie apogeum tego podejścia, ale tylny panel obudowy Decka też zaskakuje. Gdy zobaczyłem zapowiedź wypuszczenia go na rynek, właściwie widziałem w nim tylko formę zmiany wyglądu handhelda. Kwestią indywidualną jest to, czy ktoś chce widzieć bebechy sprzętu oraz czy łączy mu się ten przezroczysty brązowawy kolor z nieprzeźroczystą czernią przodu (ogólnie opcji kolorystycznych jest sześć, ta była pierwsza). Mnie to nie przekonywało na tyle, by sobie sprawić taki dodatek. Oczywiście moją uwagę zwróciła też metalowa blaszka po lewej stronie, ale nawet nie zastanawiałem się, czy ma mieć jakieś zastosowanie. Dopiero gdy JSAUX zaproponowali mi podesłanie do testu tego panelu oraz opcję zrobienia laserem dowolnego napisu, przyjrzałem się temu produktowi bliżej.

Na początku tak średnio mi się podobał ten brązowy plastik, ale gdy zobaczyłem go na żywo, stwierdziłem, że jednak jest spoko. Natomiast blaszka, jak się okazało, jest z aluminium. Zrobiony laserowo napis MYHANDHELDS.PL dodaje mojemu Steam Deckowi +100 do zajebistości! Niestety nie widzę, żeby ta opcja była dostępna w sklepie. Jednak jeśli komuś podoba się taka personalizacja, pewnie znajdzie kogoś, kto może wygrawerować lub wypalić laserem coś ciekawego, żeby dodać Deckowi więcej charakteru. Ale to nie wygląd tyłu był punktem wyjściowym do dodania aluminium w tym miejscu – jego zadaniem jest pomoc w chłodzeniu handhelda. Ostatnią i najważniejszą dla mnie cechą tego akcesorium okazały się być dodatkowe przyciski L i R z numerkami 4 i 5. Jeden zestaw odpowiada temu z Decka, ale ma troszkę lepszą fakturę. Natomiast drugi i trzeci są tak zaprojektowane, żeby łatwiej było je wciskać. Różnią się między sobą wysokością i profilem. W przeciwieństwie do tych dekowych, które zostały sparowane, te są pojedyncze, więc można je dowolnie mieszać.

Wymiana tylnego panelu jest niemal banalnie prosta. Zanim zaczniecie cokolwiek robić, wyłączcie handhelda i wyciągnijcie kartę pamięci, jeśli jest w slocie. Do obudowy zostały dodane dwa komplety zamienne śrub, które mamy do odkręcenia. Na szczęście Valve dało porządne śrubki, nie to co Nintendo w ich Pro Controllerze, więc pewnie się nie przydadzą (chyba że ktoś zgubi, w końcu bardzo łatwo zgubić takie maleństwa). Do odkręcenia mamy osiem śrubek z tyłu Decka, a położenie otworów jest nie do przeoczenia. Jeśli nie macie swojego małego krzyżaka, to w opakowaniu znajdziecie taki. Niestety jest tylko w jednym rozmiarze i w większych gwintach ledwo siedzi, ale jednak da się nim wszystko poodkręcać. Mógłby być jednak bardziej namagnesowany, skoro już w ogóle jest, bo operowanie śrubkami przy przykręcaniu tylnych przycisków jest średnio wygodne właśnie przez rozmiar tego krzyżaka. Ale zboczyłem z tematu…

Gdy odkręcicie śrubki z oryginalnej obudowy handhelda, trzeba ją rozczepić. Najłatwiej zacząć od prawej lub lewej strony przy spustach. Co prawda w zestawie znajdziemy plastikowy podważacz, ale jest tak miękki, że w niczym mi nie pomógł, tylko bruzdy się w nim porobiły. Na szczęście mam twardsze paznokcie i nimi zrobiłem wstępne rozwarcie. Potem do dalszego rozwierania próbowałem użyć otwieraka, ale znów palce były lepsze. Ponoć kostki do gitary bardzo dobrze sprawdzają się przy takich manewrach, myślę też, że płaski mały śrubokręt będzie w porządku. Po delikatnym odpyknięciu wszystkich zatrzasków jesteśmy już właściwie na końcu roboty. Zanim jednak nałożymy nowy panel z już przykręconymi przyciskami, warto przyjrzeć się wnętrzu tego przenośnego peceta. Ja co patrzę na takie rzeczy, to mi kopara opada, że ktoś to wymyślił, poskładał z tych wszystkich nieraz małych komponentów i działa!

Po zachwytach łapiemy nowy tył i zdejmujemy folię z pianki termoprzewodzącej, aby odsłonić klej. Niby przy tym kroku należy użyć dodanych kondomików na palce, ale raczej wystarczy nie pacać kleju; w każdym razie ja ich nie wykorzystałem. Przykładamy panel do Decka i zatrzaskujemy. Przykręcamy z powrotem śrubki i voilà! Ale uwaga! Gdybyście chcieli ją potem ściągnąć, musicie uważać przy odciąganiu lewej strony z powodu kleju na termopadzie. Co prawda dotykałem go i nie wydaje się mocny, ale przeczytałem komentarz, w którym ktoś zgłaszał, że miał problem z oderwaniem przyklejonej części i uszkodził slot karty pamięci… Tak więc przestrzegam na wszelki.

Skoro już jestem po wymianie, pora na kilka słów o użytkowaniu dodatkowych funkcji. Zacznę od przycisków, bo to łatwiejsza sprawa. Wybrałem do obudowy te trochę wyższe, najwyższe po testowym dokręceniu ich do panelu nie leżały mi tak dobrze pod palcami. Ponieważ dzięki ModCase’owi w końcu wygodniej używało mi się oryginałów, wiedziałem, że wzięcie innego typu knefli będzie dobrym wyborem. Do testu posłużył mi Shadow Warrior 3, który jest intensywną grą pod kątem ilości wciskanych szybko przycisków. Przeniosłem zmianę broni i atak kataną z przycisków grzbietowych na L4 i R4, żeby nie latać w górę i dół palcami wskazującymi, co znacznie podniosło komfort gry i efektywność. Plusem jest też to, że nie trzeba mocno wciskać przycisków, żeby zadziałały. Niestety przy którejś późniejszej sesji mały palec prawej dłoni podjeżdżał mi wyżej i wbijał się w dół R5, ale to może być mój problem spinania dłoni przy intensywnej akcji. Trochę wątpliwości na początku może też budzić to, że wdusza się plastikowe łopatki. Celowo mocno je docisnąłem kilka razy i nie zapowiada się na to, żeby miały się połamać. Dobrą wieścią jest też to, że tylne przyciski, mimo że są większe, nie robią problemu przy wsadzaniu Decka do oryginalnego pokrowca.

Problematyczna możne być kwestia albuminowego radiatora. Trzeba przyznać, że skubany rzeczywiście zauważalnie odbiera ciepło z miejsca, gdzie znajduje się główna jednostka grzejąca w postaci APU (GPU i CPU w jednym chipie).  W przypadku handhelda różnica nie jest aż tak zauważalna, jak przy graniu w doku. Handhelda testowałem w temperaturze pokojowej 23℃ i przy mierzeniu pirometrem z emisyjnością ustawioną na 1 (emisyjność to temat rzeka…). Przed odpaleniem sprzętu, który sobie siedział wpięty w dok, blaszka miała 25℃ (Deck w trybie oczekiwania podpięty do prądu łapie ciepło). Po przynajmniej pół godzinie gry w Shadow Warrior 3 blaszka doszła do około 43℃, więc gdy się jej dotknęło, zauważalnie było czuć większe ciepło. Średnie temperatury karty i procka oscylowały w okolicach 64℃ przy mniej więcej 80% wykorzystania GPU i gdzieś 25% CPU (wartości często skakały). W przypadku testu w doku grałem co najmniej pół godziny w Dead or Alive 6. Temperatura pokoju była podobna – 23-24℃. W tym przypadku, gdy GPU wchodził na ponad 90%, a CPU około 25%, aluminium potrafiło rozgrzać się do ponad 50℃! JSAUX ostrzega, że można się poparzyć i trzeba uważać, jak chwyta się Decka z tą tylną osłoną. Nie sparzymy się jednak tak, żeby powstał pęcherz, ale jest to zdecydowanie niekomfortowe uczucie. W sumie odczucie takiej temperatur z zaskoczenia mogłoby nawet doprowadzić do puszczenia konsoli.

Jednak ten poziom ciepła oznacza, że radiator rzeczywiście działa. Wcześniej testowałem Decka z zewnętrznym wentylatorem na tej samej grze z oryginalnym tyłem i z ModCase’em. Temperatura APU była wtedy większa o 5 do 10℃! Może to niewiele, ale na dłuższą metę przy zadokowanym graniu taki zrzut będzie bardzo korzystny dla sprzętu. Potencjalny problem przypadkowego dotknięcia płytki może się pojawić, gdy chcemy gładko przejść z grania na większym ekranie na mniejszy, ale to kwestia przyzwyczajenia się do tej niedogodności. Co ciekawe, ModCase może być potencjalnym rozwiązaniem ciepła tyłu. Te 50℃ nie zrobiło na nim wrażenia, a dotknięcie miejsca, gdzie jest blaszka, było porównywalne z temperaturą z wcześniejszej gry na handheldzie. Natomiast jeśli o przenośne granie chodzi, to różnica nie jest już taka oczywista, bo nie udało mi się jeszcze rozgrzać sprzętu w tej opcji tak jak w doku. Wcześniej w 20℃ w Shadow Warrior 3 temperatura wewnątrz Steam Decka oscylowała wokół 64℃, gdzie GPU brało około 90% mocy. Przy nowej tylnej obudowie miałem podobne osiągi, ale też mam wrażenie, że temperatura rzadziej podskakiwała wyżej, bo wcześniej zdarzały się skoki nawet do ponad 70℃. Jednak kilka dni po napisaniu tekstu trafiła mi się dłuższa sesja w 23,5℃, a po skończeniu gry przez przypadek dotknąłem blaszki i, kurna, była zauważalnie cieplejsza. Szybko poleciałem po pirometr, który pokazał niemal 50℃. Tak więc warunki, w których gramy, mają znaczenie. Ale z drugiej strony went Decka chodził cichutko, a temperatura APU oscylowała w okolicach 60℃.

Już kończę tę ścianę tekstu, przechodząc do podsumowania. Zacznę od tego, że tylny panel do Steam Decka od JSAUX kosztuje 30 dolarów z wysyłką w cenie. Na nasze w dniu pisania recki będzie to około 134 zł (kurs 4,46 PLN za dolca). Za tę cenę dostajemy porządnej jakości przeźroczystą obudowę w jednym z sześciu kolorów (brąz, przeźroczysta, czerwona, niebieska, fioletowa i zielona). Jeśli kręci Was zmiana wyglądu sprzętu z takim dodatkiem, to świetnie. Dodatkowo, jeśli sporo gracie w doku, to tą dość prostą modyfikacją możecie uzyskać zrzut temperatury o 5-10℃ we wnętrzu Decka. Poza tym, jeśli niezbyt Wam pasują oryginalne przyciski na plecach handhelda, dostaniecie możliwość ich zmiany na bardziej przyjazne wciskaniu. Choć tu ponownie zaznaczę, że niektórym mogą nie pasować przez wysokość i to, jak układacie dłonie przy grze. Proces wymiany panelu jest bardzo prosty, a w zestawie, poza nieszczęsnym rozwieraczem ze zbyt miękkiego plastiku, znajduje się zestaw rzeczy niezbędnych do tego zadania. I tak właściwie jedynym problemem jest rzeczywiście potencjalnie wysoka temperatura aluminiowej blaszki. Jednak przy niemal każdej grze w handheldzie po dotknięciu jej nie mogę powiedzieć, żeby te około 40℃ było dla mnie problemem. Przy grze w doku trzeba się jednak mieć bardziej na baczności, bo wtedy aluminum nagrzewa się bardziej i lepiej dać Deckowi odpocząć, zanim się go chwyci. Tak więc po końcowej przestrodze na temat temperatury…


Krowen: Jeśli macie zamiar kupić tylny panel w takiej formie, jak opisany wyżej, to wstrzymajcie się – JSAUX tradycyjnie wypuszcza “lepszą” wersję swojego produktu. Zapomnijcie o wystającej blaszce, która parzy palce. Tym razem blaszka schowana jest pod obudową i zbudowano ją trochę inaczej. Co ciekawe, mimo mniejszej powierzchni pasty termoprzewodzącej osiągane temperatury są niższe niż w pierwszej wersji produktu, a to wszystko dzięki dodatkowemu wlotowi powietrza, który pozwala malutkiemu wiatraczkowi zaciągnąć trochę więcej tlenu. W moim teście w Spider-Man Remastered (10 minut w Times Square na ustawieniach wysokich) zyskałem trzy stopnie Celsjusza zarówno na GPU, jak i CPU w porównaniu z poprzednim panelem od JSAUX. Wiatraczek też zbił obroty o jakieś 500 RPM, co wyraźnie zwiększa komfort grania bez słuchawek.

Starsza wersja obudowy w moim przypadku miała drobne luzy, teraz absolutnie wszystko pasuje idealnie. Nie wyobrażam sobie już powrotu do oryginalnych “plecków” – raz że uwielbiam półprzezroczyste obudowy w elektronice, a dwa – nowy moduł realnie zwiększa komfort grania, nie strasząc już lekkimi poparzeniami. To wszystko za tę samą cenę – nowa wersja domyślnie ma zastąpić produkt który opisywał Quithe, a jeśli chcecie być bardziej “gejmingowi” możecie dopłacić 10 dolków za podświetlenie RGB. W związku z tym pozwalam sobie autokratycznie zmienić ocenę akcesorium na wyższą!


Zakup obowiązkowy!


Krowen: JSAUX myśli chyba, że Steam Decki płoną i huczą, więc firma robi, co może, by trochę je schłodzić. I tak jak opisywany tutaj panel czy specjalny wentylator mają sens, tak wydany w tym roku Magnetic Cooler GP0202 już nie bardzo. I nie chodzi nawet o to, że temperatury nie trzeba zbijać bardziej, a bardziej o użyteczność. Po pierwsze primo, żeby miało to ręce i nogi, dobrze jest mieć zamontowany tylni panel opisywany powyżej w teście. Po drugie primo, nie wystarczy sam panel z ciepłoprzewodzącym aluminum – musimy dokleić do niego drugi, żeby “na magnes” przykleił się wiatraczek. Po trzecie primo ultimo, wiatrak wymaga dodatkowego zasilania. Nie ma wbudowanego akumulatora, a Deck sam w sobie nie jest w stanie prądożerności wiatraka zaspokoić – Magnetic Cooler, w zależności od trybu, wymaga od 10 do nawet 18 watów. Dla porównania – CPU+grafa Decka pobiera max 15W, więc oprócz wiszącego kabelka w trybie przenośnym taszczyć trzeba jeszcze powerbank, i to raczej nie pierwszy lepszy z marketu. Produkt jest przydatny raczej tylko osobom, które spędzają bardzo dużo czasu na grze w docku. Osobiście nie korzystałbym z niego nawet w tej opcji, bo sama wymiana obudowy robi wystarczającą robotę.


Omijać z daleka


Serdecznie dziękujemy JSAUX
za przesłanie egzemplarzy recenzenckich


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *