Wentylator chłodzący Steam Decka od JSAUX
Czy Steam Deck potrzebuje dodatkowego chłodzenia? Właściwie nie, ale w sumie nie zaszkodzi je mieć.
Sprawa nie jest oczywista z kilku względów. Po pierwsze, przy przenośnym graniu bez podpiętego prądu sprzęt radzi sobie bardzo dobrze sam. U mnie zwykle nie przekraczał 70℃ nawet przy dość wymagających ustawieniach w Shadow Warrior 3 (GPU leciał na 90%). W związku z tym wewnętrzny wentylator nie rozpędza się do szalonych obrotów i nie wyje (widziałem u siebie, że potrafi przekroczyć 5000 RPM). Z tymi wentami może być jednak różnie. Valve, przynajmniej do tej pory, używało dwóch modeli i, po sprawdzeniu, mnie trafił się ten gorszy. Co prawda późniejsze łatki softu poprawiły sytuację, ale gdy na początku posiadania Decka grałem w Judgment, to potrafił się rozwyć, szczególnie przy grze w doku. A skoro o grze na dużym ekranie mowa – wtedy sytuacja wygląda inaczej. Przede wszystkim można sobie pozwolić na wyższe ustawienia, bo nie musimy oszczędzać baterii. Poza tym, z tego co zauważyłem w ostatnich testach, podpięcie jednostki do prądu robi swoje w kwestii temperatury. Co ciekawe, nawet gdy Steam Deck jest w oczekiwaniu, ale nocuje podpięty do ładowania, to jego temperatura jest wyższa, niż gdyby nie był (różnica ciepła aluminiowej blaszki z tylnego panelu w podpięciu i bez to nawet 7 stopni). Dla tych, którzy uważają, że chłodzenie by im się przydało, JSAUX jak zwykle trzyma rękę na pulsie. Firma ma w swojej ofercie zewnętrzny wentylator, który świetnie poradzi sobie w każdych warunkach i da odetchnąć naszemu przenośnemu komputerowi.
Zanim przejdę do przykładów, jak went zbija temperatury, podam kilka podstawowych faktów o nim. Jednostka jest stosunkowo duża, jak na przenośny wentylator. Wymiarów nie będę podawał, bo zdjęcia wystarczająco zwizualizują jego gabaryty. Waży 110 gram i wyraźnie obciąży Decka, gdy weźmiemy do ręki zestaw. Zewnętrzne chłodzenie możemy zainstalować na Steam Decku dwiema metodami. Pierwsza, mniej stała, wiąże się z dokupieniem ModCase’a – wtedy wystarczy went tylko nasuwać na środkową wypustkę. Jeśli osłony nie chcecie, sposób montażu będzie wyglądał tak samo, ale konieczne jest przyklejenie do Decka specjalnej nasadki. Jest dołączona do zestawu i znajduje się na niej taśma dwustronna. Nakładkę montuje się tak: mniejszą część dokłada się do wywiewu Decka, a resztę przykleja do jego pleców. Nasadka trzyma się zaskakująco dobrze i żeby ją odkleić, trzeba będzie użyć trochę siły. Wentylator nasuwa się na nią bardzo łatwo. Właściwie tak łatwo, że aż ma się wątpliwości, czy went nie zsunie się, gdy przekręci się handhelda do góry nogami. Oczywiście musiałem sprawdzić i nawet się zaskoczyłem – mimo swojej wagi urządzenie nie spadło nawet po potrząsaniu konsolą. Nakładka ma jeden minus, który wychodzi, gdy chcemy wsadzić Decka do oryginalnego pokrowca. Handheld opiera się wtedy tylko na niedużym wystającym zaczepie i buja się po położeniu go w pokrowcu, ale, na szczęście, bez problemu można zapiąć futerał. Pod tym względem przewagę ma ModCase’e, bo punkty oparcia sprzętu w pokrowcu wypadają korzystniej.
Wentylator JSAUX w głównej mierze pracuje na wbudowanej baterii. Gdy jest podpięty do ładowania, może działać jedynie na najwolniejszych obrotach. Ładuje się go dołączonym do zestawu zaskakująco długim, bo dwumetrowym kablem USB-C – USB A. IMO, ta długość to trochę przesada; nawet nie przychodzą mi na myśl warunki, w których mógłby być wykorzystany. Ale! Przewód jest długi, miękki i w miarę cienki i idealnie sprawdza się, gdy ma się dość blisko do stacji dokującej i chce się grać na podpiętym padzie. Ale to dygresja. Producent zapewnia, że chłodzenie ma działać na pełnej baterii 4-6 godzin. W moim teście ten czas mniej więcej się zgadzał. Wcześniej grałem około godzinę na różnych prędkościach, a potem zostawiłem go do padnięcia na pełnej mocy, co zajęło mu 2,5 godziny. Went ma się naładować w 1,5 godziny, ale to raczej po podpięciu do ładowarki albo USB 3.0. W USB 2.0, bo takie miałem pod ręką, zajęło mu to minimum 2 godziny 20 minut. Nie wiem do końca, bo poszedłem się kimnąć, gdy już tyle było na liczniku, a gdy wstałem 1,5 godziny później, był gotowy.
Jednostkę chłodzącą włącza się pokrętłem umieszczonym na jej boku. Niestety JSAUX nie zaznaczył na nim i na obudowie procentowego poziomu wiania, więc albo musimy zrobić to sami (taśmą/markerem), albo za każdym razem działać na wyczucie pod potrzeby (poziom chłodzenia/głośność). I skoro mowa o głośności, nie będę ukrywał, że ustawiony na maksa ma głośniejszy pęd powietrza, niż ten z Decka podczas pracy na pełnej mocy. Przy minimalnej prędkości też go słychać, ale wątpię, żeby komuś jakoś specjalnie przeszkadzał, bo dźwięk gry go zagłuszy. Natomiast przy maksie mogę stwierdzić, że nie przeszkadzało mi to tak bardzo, jakby mogło się wydawać. Przy graniu w doku went jest oddalony ode mnie o metr i głośniki wystarczająco go dominują. Podczas sesji na handheldzie, przy gwałtownej akcji w FPS-ie, również potrafi się zgubić, ale za to przy spokojniejszych chwilach mocno się wybija. To jednak sprawdziłem tylko dla zasady, w rzeczywistości nie ma potrzeby tak szaleć przy przenośnej grze.
Na początku myślałem, żeby zrobić jakieś tabelki z procentowym zużyciem GPU i CPU oraz temperaturami w danych warunkach, ale w przeciągu czterech dni przeleciało mi przed oczami tyle cyferek, że trudno byłoby je tak uporządkować. Głównym problemem jest to, że wartości zawsze trochę skaczą, więc nie ma jednostajnych wyników. W związku z tym będę operował uśrednieniami, jednak są one wystarczające, by w pełni pokazać, jakie różnice robi ten wentylator.
Zacznijmy od gry na handheldzie i wyjaśnienia, czemu niekoniecznie went jest potrzebny. Punktem wyjściowym do testów był już wspomniany Shadow Warrior 3. Właściwie z każdym podejściem do niego trochę podkręcałem parametry, bo ciągle miałem nie dość, że zapas mocy na GPU, to jeszcze bateria trzymała nawet trzy godziny. Generalnie podczas gry przenośnej, głównie w 20℃, standardową temperaturą APU było około 64℃ ze skokami w górę i dół w zależności od sytuacji. Wewnętrzny went pracował cicho na zwykle 2800 obrotach na minutę. Po włączeniu zewnętrznego od JSAUX na najmniejszej mocy po pięciu minutach już było o 4 stopnie miej; wewnętrzny zwolnił o 500 RPM. Włączenie chłodzenia na maks po chwili zrzucało temperaturę o 10 stopni. Ale, jeśli zaczęło się grać z wentem od razu i na maksie, to przy 70% obciążenia GPU i 30 CPU, temperatura w Decku wynosiła raptem 50℃, a gdy nie było zbyt dużo do pokazania na ekranie, to wewnętrzny nawet się nie wyłączał! Różnica jest więc znaczna.
Z kolei do testów w doku posłużyło mi Dead or Alive 6. Dla niego minimalną temperaturą w trakcie sesji w arcade było 80℃ dla APU. I tu ponownie całkiem szybko po włączeniu dodatkowego wentylatora, nawet na minimum, było widać, jak temperatura spada o kilka stopni. Żeby za bardzo nie bawić się znowu w cyferki, przejdę do najważniejszego. Went JSAUX ustawiony od początku gry na maksa zrzucał temperaturę APU o nawet 20℃! Najniższy wynik temperatury GPU jaki udało mi uzyskać, gdy wchodził na więcej niż 90% wykorzystania, to 67℃. Wewnętrzny pracował wtedy na przynajmniej 2500 RPM.
Jak widzicie, zewnętrzne chłodzienie robi znaczną różnicę w tym, jakie temperatury panują w Steam Decku. Poza tym dodatkowo odciąża wewnętrzny went, a nawet potrafi go zastąpić. Gdy grałem w Queen Beast, dla testu włączyłem chłodzenie, nawet nie na maksa, i wewnętrzny nie dość, że się nie włączył, to APU miał tylko 35℃. Jednak ostateczną formą zbicia temperatury, jaką można uzyskać z tym chłodzeniem, jest połączenie go z przeźroczystym tylnym panelem, który ma aluminiowy radiator. To, co się w tym zestawie wyprawia, sprawia, że szczęka opada. W Shadow Warrior 3, choć już miałem ustawienia dość podkręcone i w zaciekłych rzeziach GPU przekraczał 90% wykorzystania, temperatura oscylowała w okolicy 48℃, a wewnętrzny went nawet nie pracował! Z kolei w DOA6 w doku przy ponad 90% GPU miał on raptem około 61℃, a wewnętrzny went pracował na tylko 2500 RPM.
Po tych ekstensywnych testach w różnych warunkach z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zewnętrzny wentylator chłodzący Steam Decka od JSAUX bardzo skutecznie wykonuje swoje zadanie! Nie jest to jednak produkt obowiązkowy, szczególnie dla osób, które grają przenośnie. Oczywiście zbicie temperatury jest zauważalne, ale Deck wtedy i tak nie nagrzewa się aż tak. I o ile ja nie odczułem dyskomfortu z doczepionym chłodzeniem, tak jego obecność jest zauważalna z powodu wagi. Właściwie do handheldowego grania wystarczy tylny panel, gdyby chciało się trochę mniej ciepła we wnętrzu Decka. Inaczej wygląda kwestia przydatności przy grze w doku. Po tym, co się czasem u mnie wyprawia z temperaturami, będę tego wenta używał przy każdej wymagającej grze. Jednym z powodów jest miejsce, w którym stoi Deck (narożnik, więc przepływ powietrza jest średni). Może niekoniecznie rozkręconego na maksa, ale niech daje konsoli trochę ulgi. Niestety kłopotliwa pozostanie dla mnie kwestia naklejonej na tył Decka nasadki, ponieważ handheld nie leży w pokrowcu tak stabilnie. Przez to i jeden punkt oparcia odczuwam pewien dyskomfort… Całe szczęście nie wygląda na to, żeby przezroczysty panel się uginał, więc po zamknięciu etui, mimo że sprzęt dociska jeden nieduży punkt, nic nie lata i raczej nie powinno to zaszkodzić.
Jak więc widzicie, trzeba przemyśleć kilka kwestii i zrewidować swoje potrzeby, zanim podejmie się decyzję o zakupie tego wenta. Ale nawet gdy ktoś się już wstępnie zdecyduje, to cena może go powstrzymać. Co najmniej 160 zł (z przesyłką) za sam wentylator to raczej sporo, z drugiej strony bardzo dobrze wypełnia swoje zadanie, choć dodatkowym kosztem jest głośność przy najwyższej efektywności. Lepiej cenowo wypadnie zestaw Cooler Kit, czyli ten wentylator wraz z ModCase’m, dzięki któremu będzie łatwiej go zdejmować i zakładać bez konieczności przyklejania uchwytu do obudowy. Koniec końców, jeśli rozważacie zakup, to nie zostaje mi nic innego, niż go polecić, bo robi robotę!
Krowen: JSAUX wysłało nam do testów nową wersję wentylatora oznaczoną kodem GP0201. Główną zmianą jest dodanie dedykowanego uchwytu przytrzymującego konstrukcję od dołu, dzięki której wentylator jest zdecydowanie stabilniejszy po montażu. Dodano nawet specjalną nóżkę, dzięki której GP0201 może służyć jako stojak, chociaż muszę przyznać, że raczej niezbyt stabilny. To właściwie jedna z dwóch głównych wad nowej wersji – druga to niska kompatybilność z innymi akcesoriami. Nie bardzo skorzystamy z tej wersji w dockach, nie wchodzi też na Decka z Modcase’m. Jeśli jednak gracie tylko przenośnie to polecam – parametry są identyczne jak w modelu opisanym wyżej przez Naczelnego. Osobiście odpalam go dość często na niskich obrotach – dźwięk zewnętrznego wentylatora nie jest tak irytujący, jak ten wbudowany w konsolę, a korzystanie ze Steam Decka staje się przyjemniejsze.
Serdecznie dziękujemy JSAUX za przesłanie
egzemplarza recenzenckiego wentylatora
Najnowsze komentarze