Pixel Heaven 2023 – relacja

Relacja: Quithe

Nie jestem zbyt festiwalowy. Raz byłem na konwencie anime, raz na targach komiksowych. Zastanawiałem się nad jakąś grową imprezą, ale aż do tegorocznego Pixel Heaven brakowało mi motywacji.

Właściwie gdyby KotStation nie wyszła z pomysłem, że chciałaby się tam wybrać, nawet bym o tym nie pomyślał. Po szybkim zgadaniu się z resztą ekipy wyszło, że się spotkamy – w większości po raz pierwszy na żywo. Sobotę spędziłem głównie z nimi i tak właściwie niewiele zobaczyłem z wystaw. Udało mi się posłuchać jednego panelu, ale dźwięk był co średni, a czasem i gorzej – sala była otwarta, a coraz więcej ludzi się zbierało, gadali, do tego szedł pogłos. Trochę pochodziliśmy razem po atrakcjach, ale takie grupowe przystawanie przy rzeczach do poznania nie szło zbyt sprawnie. W związku z tym większość czasu spędziliśmy po prostu na zewnątrz. I w sumie tyle z pierwszego dnia – głównie udało mi się rozeznać, czemu przyjrzeć się na drugi dzień, gdy solo będę latał na zielonym smoku.

Wstępny klimat można było już poczuć przed wejściem.

W niedzielę po dziesiątej już wszystko działało, a ludzi było jeszcze mało. Później było ich zacznie mniej niż w sobotę i dobrze, bo wtedy naprawdę ciężko było się przeciskać pomiędzy odwiedzającymi oraz ciasno rozstawionymi stoiskami. W hali, gdzie znajdowały się sprzęty do grania w pewnym momencie zrobiło się strasznie gorąco i było widać, że ludzie się męczą. Jeśli więc chcielibyście się kiedyś wybrać na jakiś taki festiwal i będziecie chcieli ominąć tłumy, to ostatni dzień jest lepszą opcją.

Na początku planowałem zatrzymać się na jakimś panelu, był np. o samurajach, ale po mało zachęcającym doświadczeniu z soboty odpuściłem sobie i skupiłem się na szukaniu ciekawych stoisk. Pierwsze, jakie zaliczyłem, było od Flying Wild Hog, gdzie udało mi się zasiąść do Evil West (dzień wcześniej nie było szans). Pograłem 20-30 minut i w efekcie szykuję się do ogrania całej produkcji na Steam Decku do recenzji. Potem ruszyłem szukać czegoś ciekawego. Ponieważ nie miałem do czynienia z VR, przystanąłem przy jedynym stoisku z nim. Od przedstawiciela studia Real Invented Studio, który prezentował wstęp do gry The Riese Project dowiedziałem się o popularności tej formy grania, technologii, jakiej użyli przy produkcji oraz przedstawił mi pomysł na grę, którego akcja dzieje się w rzeczywistym miejscu na Dolnym Śląsku. Jednak demo, w którym gracz musi wydostać się z domu, nie zainteresowało mnie na tyle, żeby po raz pierwszy założyć headset do VR po raz pierwszy. Jednak dalsza część gry, gdzie będzie się chodzić po szybach itp. brzmi bardziej zachęcająco, tego elementu niestety w krótkim czasie przed festiwalem studio nie było w stanie przygotować. Pogadałem też z przedstawicielem Huqiao, który opisał mi wyzwania związane z promocją gier na chińskim rynku, gdzie rządzi Steam. Od chłopaka przy stoisku Warszawskiej Filmówki wiem już, że od liceum można się uczyć w kierunku zastania twórcą gier, i to w różnych konkretnych specjalizacjach. Przez dwa dni w sumie najwięcej rozmawiałem z Tymkiem Pietruszką, który tworzy ciekawego strategicznego roguelike’a Primal Fray (https://store.steampowered.com/app/2357350/Primal_Fray/), ponieważ na drugi dzień po podejściu do gry miałem jeszcze przemyślenia. Poobchodziłem kilka stoisk, ale te wspomniane były w sumie najciekawsze dla mnie, jeśli chodzi o wystawców. Granie na PC w randomowe gry, nowsze i starsze, mnie nie interesowało.

Z tego zestawu osób znałem tylko będącego po prawej przedstawiciela Draw Distance. Pozostali nie byli podpisani ani na ekranach, ani na stronie festiwalu…

A tak, ponieważ sytuacja toaletowa wołała o pomstę do nieba (jeden pisuar i kabina oraz brak światła…), trafiłem jeszcze przez przypadek na wepchnięte do piwnicy innego budynku spotkanie małej grupy cosplayowców, którzy słuchali prezentacji o tym, jak działać na TikToku. Przysiadłem się, posłuchałem i podpytałem o kilka rzeczy z nim związanych, co też było bardzo informacyjne, bo oprócz tego, że chłonie każde info o użytkowniku, niewiele o nim wiem. W kwestii pozostałych atrakcji właściwie mało co mnie interesowało. Spróbowałem pograć w różne rzeczy na retro sprzętach (przypomniałem sobie, jak toporne były dżojstiki xD), spróbowałem też zmierzyć się z flipperem (o jak mi kiepsko szło). Popatrzyłem po stoiskach z merchem, których było chyba nawet tyle, co wystawców z grami, Towary co prawda mieli różne, nawet kupiłem borderlandsowy otwieracz do kapsli z magnesem na lodówkę i dwie koszulki, ale bardziej interesujący byłyby kolejne stoiska wydawców, devów itp.

Zaczęcie niedzieli od stoiska Latającego Dzika było owocne pod wieloma względami. I mam od nich super kubek do pracowni xD

Dwudniowy bilet kosztował 80 PLN i właściwie nie żałuję wydanych na niego pieniędzy. Opłata za pierwszy dzień stała się właściwie przepustką do spotkania na żywo z ekipą i większość z tego czasu właściwie przegadaliśmy na zewnątrz. Drugi dzień wypadł już lepiej pod kątem spożytkowania czasu na samym festiwalu, a to dlatego, że będąc samemu lepiej mogłem skupić się na interesujących mnie rzeczach, a że nie było ich dużo, spokojnie jeden dzień odwiedzin Pixel Heaven spokojnie by mi wystarczył. Pomimo różnych problemów organizacyjnych, jak zbyt mało miejsca w dusznej rozpadającej się hali (toalety, w pół wisząca lampa itd.), brak Nintendo, które miało być ze swoim stoiskiem, czy problemów z prelekcjami, powstała we mnie jednak chęć do zainteresowania się takimi growymi eventami. Po części na pewno dlatego, że piszę o grach i interesujące było rozmawianie z wystawcami z tej perspektywy, ale też np. możliwość sprawdzenia przy nich pozycji czy dowiedzenia się czegoś więcej o rzeczach, o których nic nie wiem, jak ten TikTok czy chiński rynek gier.

Czy trafię na przyszłoroczny Pixel Heaven, nie wiem. O ile klimat ogólnie był ciekawy, tak jednak musiałbym widzieć, że różne minusy, jak lokacja, zostaną poprawione. Podpytałem kilkoro odwiedzających o ich wrażenia i często były podobne – było co robić, ale z organizacją niektórych rzeczy było słabo. Szczególnie wszelkie mniejsze niedociągnięcia i konkretne wpadki odczuli wystawcy, czego dowiedziałem się bezpośrednio od części z nich. I to głównie pod ich kątem powinny zostać zastosowane różne poprawki, bo nawet jeśli będą chętni zwiedzający, tak może nie być co oglądać (pewnie poza stoiskami z fantami do kupienia…).

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *