ASUS ROG Ally

Hybryda PC i przenośnej konsoli o sporych możliwościach. Nie tylko technicznych.

Od kiedy pamiętam, byłem rasowym konsolowcem – najpierw nieświadomie, a później już z wyboru. Gdy w naszym domu u progu lat 90-tych królowało Commodore 64, skrycie zazdrościłem kuzynowi, który był dumnym posiadaczem kultowego już Pegasusa. Marcin mógł nie tylko czerpać radość z grania zaledwie kilka sekund po odpaleniu sprzętu, ale też cieszyć się produkcjami, za które zwykle odpowiadały sztaby programistów (w dodatku zwykle z mocno już rozwiniętego w tej branży Kraju Kwitnącej Wiśni), a nie pojedynczy informatycy-hobbyści kodujący swoje dzieła najczęściej w garażu czy piwnicy. Dopiero wprowadzenie na rynek PC-tów poprawiło los miłośników komputerów, przechylając chwilowo szalę na ich stronę. Potem były kolejne generacje konsol, za nimi kolejne modele kart graficznych, a z czasem tytuły ekskluzywne na daną platformę… Dziś podział ten mocno się zaciera, a wraz z wejściem Sony w wydawanie gier na blaszaki uważam go nawet za ostatecznie zakończony. Światy PC-tów oraz konsol wzajemnie się przenikają, sprzęty stają się dostępne coraz szerszemu gronu odbiorców, a środowisko graczy staje się multiplatformowe. Nawet najbardziej zagorzali zwolennicy dawnych stereotypów coraz częściej zmieniają zdanie, a kolejne produkty na gamingowym rynku walnie się do tego przyczyniają. Wybaczcie ten przydługi wstęp, ale jest on konieczny, aby zrozumieć istotę recenzji sprzętu, który mi powierzono do testów. A sprzętem tym jest ROG Ally, czyli hybryda PC i przenośnej konsoli, ale takiej o sporych możliwościach i to nie tylko w sferze techniki.

Prezentując Steam Decka, Valve po raz kolejny zapoczątkowało rewolucję. Zarówno posiadacze konsol, jak i właściciele PC-tów mogą teraz zabrać swoje ulubione tytuły do plecaka i będąc nawet daleko od domu nadal świetnie się bawić. O ile jednak nieco zazdrościłem takich możliwości właścicielom Steam Decka, o tyle odrzucało mnie w nim to, co przez lata w blaszakach – żmudne instalacje, konfiguracje, testowanie, ustawianie, zmniejszanie rozdziałki, dostosowywanie klatkażu i masa innych zabiegów, o których pewnie nawet nie mam pojęcia. Przykro mi, nic nie poradzę, że od czasów 8-bitowych konsol lubię po prostu odpalić grę i bezstresowo się nią bawić bez dziesiątek procesów rozpraszających uwagę. ROG Ally wydawał się pod tym względem inny. Przystępując do jego testowania, nie miałem nawet najmniejszego zamiaru sprawdzać, ile wyciągnie klatek na średnich detalach w Cyberpunku 2077 czy też w jakiej rozdziałce wystartuje Doom Eternal w najwyższej możliwej ilości fps-ów. W związku z tym niniejszą recenzją postaram się przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, czy jest to sprzęt console friendly, a więc czy może być ciekawą propozycją dla zatwardziałego miłośnika PlayStation, XBoxa czy też produktów Nintendo.

Na zdjęciach i filmach wygląda na niezłą cegłę, ale w rzeczywistości Ally okazuje się tylko trochę większy od Switcha.

To, co mnie w sprzęcie urzekło, jeszcze zanim do mnie dotarł, to jego design. Powiedzieć, że Steam Deck jest paskudny, to jak dla mnie nic nie powiedzieć, a dodatkowo pecetokonsola Valve jest dla mnie mało ergonomiczna. ROG Ally jest zupełnie inny. Od pierwszej chwili dobrze leży w dłoniach, jest świetnie wyważony, a materiały użyte do jego wykończenia są na bardzo wysokim poziomie. Mimo że sprzęt wydaje się obszerny, w rzeczywistości jest nie tylko lżejszy od Steam Decka (waży dokładnie 608 g), ale też odczuwalnie mniej męczy podczas grania niż nasz ukochany Switch. Matowy biały plastik, którym go obudowano, dodaje konsoli elegancji, a wzorowe spasowanie elementów dopełnia pozytywny obraz całości. Już Pstryczek w wersji OLED wydał mi się produktem o wyższej klasie jakości, ale ROG Ally stoi przynajmniej o dwa albo nawet trzy poziomy wyżej od niego. Ekstra smaczkiem są też zastosowane na obudowie załamania kształtu, perforacje, nacięcia i ozdobna listewka na plecach. Designerzy naprawdę się postarali i udowodnili, że nawet zwykła kratka wentylacyjna może poprawiać estetykę i ogólny odbiór produktu.

Za wyjątkiem dodatkowej pary przycisków na plecach (programowalne makro), sprzęt oferuje standardowy zestaw klawiszy, które również budzą tylko miłe odczucia. Gałki są bardzo solidne, stawiają wręcz idealny opór i znajdują się dokładnie tam, gdzie się ich spodziewamy. Przyciski są solidnie, przyjemnie klikają, a bumperami i triggerami operuje się niezwykle precyzyjnie. Bardzo podoba mi się również krzyżak, nawet pomimo tego, że jestem zwolennikiem tradycyjnych padów kierunkowych zamiast takich w kształcie koła. Jedyne, co mi nie przypadło do gustu, to zaimplementowane oświetlenie wokół gałek – jak dla mnie trochę za bardzo trąci tandetą znaną z migających obudów komputerowych. Natężenie obramowania, intensywność i kolory tegoż oświetlenia można regulować, na szczęście można też wszystko z poziomu wbudowanej aplikacji wyłączyć. Oczywiście tak uczyniłem.

Fajnym i ergonomicznym rozwiązaniem jest zgrupowanie pozostałych przycisków oraz wszystkich wejść na grzbiecie pecetokonsoli. Poza standardowymi elementami takimi jak klawisze do regulacji głośności czy wejście słuchawkowe, w górnej części sprzętu umieszczono również włącznik wyposażony w czytnik linii papilarnych, slot na kartę microSD (domyślny sposób powiększania pamięci), a także umiejscowione w jednym otworze port USB-C służący do ładowania oraz złącza Display i PCIe umożliwiające podłączenia ROG-a do odbiornika video oraz zewnętrznej karty graficznej. Co ciekawe, po podpięciu Sprzymierzeńca do monitora oraz doposażeniu go w klawiaturę (można tego dokonać np. za pomocą widocznego na zdjęciu w galerii ROG Gaming Charger Docka) bohater naszego testu staje się pełnoprawnym komputerem osobistym. W dodatku komputerem przystępnym dla każdego, a wszystko dzięki temu, że systemem operacyjnym nowinki Asusa jest… Windows 11.

Bez obaw, osoby nadwrażliwe mogą dyskotekowe podświetlenie całkowicie wyłączyć.

Przyznam, że byłem tym wręcz przerażony – nie po to uciekłem kilka lat temu od systemu Microsoftu, żeby znów musieć z niego korzystać… Windows ma oczywiście swoje minusy (np. pierwszego dnia testu konsola non stop pobierała aktualizacje, a jej usypianie to loteria – nigdy nie wiesz czy konsola nie postanowi wyłączyć systemu…), ale ma też plusy. Główny z nich to fakt, że odpali wszystko bez problemu… Steam, Epic, Xbox Game Pass, GOG – wystarczy szybka instalacja launchera, pobranie wybranej gry i można śmigać do woli. Żadnych instalacji, klikania, wyboru ścieżki – wszystko jest bajecznie proste. Brat podpowiadał mi, że dzięki produktowi Billa Gatesa otwierają się dodatkowe możliwości, takie jak chociażby emulacja, ale raz, że jest to dla mnie wątpliwe etycznie, a dwa, że zwyczajnie zbyt czasochłonne i skomplikowane. Niemniej możliwości, jakie daje ROG Ally, są niesamowite – chyba po raz pierwszy możemy bezproblemowo na jednym urządzeniu posiadać wszystkie swoje gry i bawić się nimi o każdym porze i w każdym miejscu, bez względu na sklep, w którym ją wykupiliśmy.

O komfortową rozrywkę w moim przypadku zadbały również dwie aplikacje, które producent sprzętu zaprojektował właśnie pod kątem swojej najnowszej propozycji. ASUS Armory Crate pozwala łatwo zarządzać biblioteką gier oraz launcherami po naciśnięciu jednego z czterech przycisków przy ekranie. Z kolei wywoływane innym klawiszem Centrum Sterowania umożliwia łatwe zarządzanie ustawieniami konsoli, w tym trybami jej pracy, o których więcej w dalszej części tekstu.

Jak udowodnił ostatnio Switch OLED, sercem każdego handhelda jest ekran, a ten zastosowany w ROG Ally powinien zadowolić nawet najbardziej wybrednych. Malkontenci będą się krzywić, że nie jest to OLED, ale jako posiadacz Słicza w tej właśnie wersji nie czułem żadnego dyskomfortu podczas grania na Sprzymierzeńcu. Powiem więcej, po pierwszym odpaleniu Forzy Horizon 5 mało mi oczy nie wypadły z wrażenia. Nie chcę się zagłębiać w technikalia, których zresztą i tak nie pojmuję, ale wystarczy mi zapewnienie producenta, że dotykowy ekran mobilnego PC od Asusa obsługuje częstotliwość 120 Hz. Nawet jeśli takie wartości osiągalne są w praktyce tylko w mało wymagających tytułach, to nadal jest to wartość dwukrotnie większa względem Steam Decka. Suche dane to jednak jedno, a wrażenia to drugie. Ostrość, szczegółowość i płynność towarzyszyła każdej z testowanych przeze mnie na Ally’u pozycji, a wszystko to w doskonałej jasności bez względu na warunki. Oczywiście obsługa Windowsa na 7-calowym ekranie nie należy do najłatwiejszych, ale jak już wspomniałem, testowałem sprzęt tylko pod kątem właściwości stricte konsolowych. Cieszą i przyjemnie zaskakują również praktyczne aspekty ekranu: niewielka tendencja do „palcowania”, łatwość czyszczenia oraz odporność na rysy. Sprzęt, który otrzymałem do testów, zapewne przeszedł już przez wiele rąk i zaliczył też wiele podróży (a to oczywiście oznacza ciągłe pakowanie i rozpakowywanie), a wciąż nie miał na ekranie najmniejszej nawet ryski. Jak czytam w oficjalnej reklamie Sprzymierzeńca, zastosowano w nim szkło Corning Gorilla. Taki stan wiedzy mi w zupełności wystarcza – każdy fan Nintendo przecież wie, że goryl to największy kozak w uniwersum japońskiej marki!

Centrum sterowania jest przejrzyste i intuicyjne – tak jak lubię!

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *