Shotgun King: The Final Checkmate

Ta gra uświadomiła mi, że posiadam swoją znienawidzoną figurę szachową, ale dopóki jest shotgun, ze wszystkim można sobie poradzić.

Shotgun King: The Final Checkmate od początku zaintrygował mnie prostym, ale ciekawym pomysłem na rozgrywkę. Gra bazuje na szachach, tyle że… czarny król był okropnym władcą i spowodował, że wszystkie jego pionki i figury się od niego odwróciły, a biała armia zarządziła atak. Na szczęście jest jeszcze jeden podwładny, który wciąż pozostaje lojalny, a jest nim tytułowy shotgun. Dodatkowym elementem, który sprawia, że ten roguelike to coś więcej niż „szachy, ale w pojedynkę i ze spluwą” – absolutnie ustawia rozgrywkę system dobierania kart. Po każdym piętrze (zabiciu białego króla) do wyboru jest jeden z dwóch zestawów: czarna karta daje jakiś bonus dla gracza, a biała dla przeciwnej armii. Narastająca siła obydwu stron czyni rozgrywkę coraz bardziej emocjonującą, a dobieranie kart bywa trudne – trzeba uważać, czy już posiadane karty nie połączą się w jakieś śmiertelne kombinacje, które zepsują nasz postęp.

Podstawowa mechanika działa jak świetnie naoliwiony mechanizm, zapewniając zdrową ilość strategicznego kombinowania przy szybkim tempie akcji oraz równocześnie pewnej dozie losowości, która wymusza na graczu czasem obranie konkretnego sposobu działania. W rezultacie gra jest niesamowicie wciągająca i naprawdę ciężko się od niej oderwać. Zawdzięcza to dopracowaniu wielu elementów rozgrywki – takich jak np. mechanika szybkości, określająca, co ile tur poruszają się poszczególne figury; ilość właściwości shotguna (liczba nabojów w magazynku i tych załadowanych jednocześnie, zasięg, moc, rozstrzał, możliwość odrzucania przeciwników czy przebijania ich); oraz wreszcie modyfikowalny poziom trudności.

Shotgun King do łatwych gier nie należy – wymaga nieustannego skupienia na planszy, a stres związany z coraz to bardziej intensywnymi potyczkami nie pomaga, zwłaszcza że losowy dobór kart potrafi porządnie zamieszać. Dobrze zatem, że gra oferuje tarcze, które dwa razy na turę chronią przed narażeniem się na głupią śmierć; dobrze też, że oferuje możliwość ich wyłączenia lub modyfikacji ich liczby (do maks trzech). Tarcza nie chroni przed sytuacją, w której, zabijając pionka, wystawiamy się na śmierć ze strony innej figury, więc nie jest też tak, że nie trzeba myśleć. Jedynym problemem jest ewentualność, w której można wydostać się z mata, zabijając figurę, która nas matuje – na ogół gra aktywuje tarczę, gdy przeciwnik ma zbyt wiele punktów życia, by go pewnie wykończyć jednym strzałem. Czasem jednak to nie działa, a sprawa kończy się śmiercią.

Wspomniana wcześniej mechanika doboru kart ulepszających sytuację naszej strony i strony przeciwnika to element, który zapewnia grze sporą żywotność – przez pierwsze pięć godzin wciąż będą pojawiać się nowe efekty losowe. Do tego są one naprawdę kreatywne, nie polegając jedynie na prostym zwiększaniu obrażeń czy wytrzymałości. Potrafią zmienić także możliwości poszczególnych figur, np. tworząc z pionka maszynę do zabijania przy odpowiedniej kombinacji; dodać nowe elementy przestrzenne na planszy, jak nieprzekraczalną w jednym ruchu fosę; czy nawet przywołać szczury kąsające figury znajdujące się obok tej zabitej, a za pomocą jeszcze innej karty można pozwolić im wywołać „dżumę” na planszy. Losowość jest zaletą, ale też wadą – jest dość spora, a z niektórych kart naprawdę ledwo da się wyratować; frustracja związana z niewielkim wpływem na swoje możliwości wtedy jest spora. Zwłaszcza, że nie ma możliwości odblokowywania ulepszeń, które pomagają na całą grę.

Shotgun King oferuje trzy tryby – podstawowy, „fabularny” The Throne wymaga od gracza przejścia 12 poziomów, a następnie pokonania Białego Króla. Przyznam, że trochę zajęło mi przejście go po raz pierwszy, a tu twórcy oferują dodatkowe atrakcje. Po pierwsze, dzięki osiągnięciu określonych właściwości shotguna podczas gry możemy odblokować spluwy z innymi wyjściowymi cechami (niestety można z nich korzystać tylko w tym trybie); po drugie, można później regularnie zwiększać poziom trudności, przechodząc grę z coraz mocniejszą od początku białą armią. Dodatkowo ten tryb ma nawet sekretne zakończenie! Później odblokowuje się tryb Endless, który polega zasadniczo na tym samym – tyle że po przekroczeniu tych 12 plansz i posiadaniu kompletu 10 kart gra losuje ulepszenie dla białej armii (nie nas) i zaczyna robić się z tego survival. Ciekawszy jest tryb Chase, w którym pionki i figury losowo pojawiają się na wszystkich brzegach planszy; za zabicie króla dostaje się kartę, ale jednocześnie można trzymać ich jedynie pięć.

Zawartości do osiągania jest sporo, zwłaszcza, gdy komuś zależy na osiągnięciach. Sam gameplay loop nie podlega za bardzo modyfikacji, przez co zaczyna robić się trochę monotonny po 10 godzinach, ale jednocześnie nadal jest niesamowicie uzależniający. Z tego powodu Shotgun King wydaje mi się świetną grą, do której można co jakiś czas wracać, by wciągnąć się na dwie godziny i odstawić. Pod względem audio jest minimalistycznie, ale bardzo estetycznie. To samo można powiedzieć o stronie wizualnej i w sumie niewiele więcej, lecz doceniam takie szczegóły, jak „stresujący się” czarny król w macie, czy czasem zabawne nazwy kart. Przede wszystkim jednak jest czytelnie i jasno, a gra działa zupełnie bezproblemowo – co się ceni.

Shotgun King: The Final Checkmate to świetny kawałek kodu z nietypowym pomysłem, świetnym wykonaniem i masą zawartości do grania – i chociaż losowości jest odrobinę zbyt wiele, co prowadzi do zmęczenia materiału, wciąż może zapewnić masę radochy za niewielką kwotę.


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy HEADBANG CLUB
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: PUNKCAKE Delicieux
Wydawca: HEADBANG CLUB
Data wydania: 24. sierpnia 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa i pudełkowa
Waga: 66 MB
Cena: 50 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *