The Cosmic Wheel Sisterhood

Sekretny świat kosmicznych tarociar, czyli jak zmienić zasady działania wszechświata podczas tysiącletniego wygnania.

Podstawowa zasada działania Fortuny.

Nowy tytuł Deconstructeam – ekipy odpowiedzialnej za The Red Strings Club – był dla mnie kuszącą propozycją, bo nie dość, że o ich poprzedniej produkcji nasłuchałam się bardzo wiele dobrego (nadal nie nadrobiłam, niestety), to jeszcze tym razem od razu zaciekawiła mnie akcja tocząca się w środowisku kosmicznych wiedźm. Do tego gra oferuje mechanikę tworzenia własnych kart do wróżenia, co brzmiało nadzwyczaj intrygująco. Sama główna bohaterka, Fortuna, ma dar przepowiadania przyszłości i wcale jej nie służy. Gdy przewidziała upadek zgromadzenia wiedźm, została skazana na tysiącletnie wygnanie oraz pozbawiona swojej talii tarota. Od czego jednak jest znajomość ksiąg zakazanych? Oczywiście, że od wezwania Behemota, gdy samotność da się we znaki. Los Fortuny drastycznie się odmienia… do momentu uiszczenia zapłaty za pakt z demonem.

W grze nie zabrakło małych i sympatycznych odniesień do innych produkcji.

Koncepcja faktycznie zachwyca od pierwszych chwil, w których, ustalając zasady kontraktu, decyduje się też o pewnych elementach fabularnych występujących w trakcie rozrywki, a to wszystko w ramach łączenia energii żywiołów między Fortuną a przyzwanym przez nią Behemotem. Od razu potem można przystąpić do budowania swoich kart – wybieramy tło, główną arkanę oraz dodatkowe magiczne elementy. Każdy można „zakupić” za energię konkretnego żywiołu, a tę otrzymujemy poprzez odczytywanie przepowiedni o odpowiednim charakterze. Mechanizm „wróżenia” jest dość prosty: mamy konkretne pytania, dopasowujemy wylosowaną kartę do pytania, a następnie wybieramy jedną z kilku możliwych interpretacji. Problem polega jedynie na tym, że nie do końca byłam w stanie pojąć, w jaki sposób specyfika karty łączyła się z konkretnym odczytaniem, zwłaszcza, że o ile opisy powstałych kart są dość enigmatyczne, tak (z powodów fabularnych) same wróżby już nie. To jednak nadal świetna zabawa, a „kształtowanie przyszłości” potrafi zaserwować jednocześnie dreszcz ekscytacji i niepokoju.

Zabawa nowymi kartami może nie pomaga w uwolnieniu się z asteroidy, ale z nowym, demonicznym przyjacielem Fortuna szybko daje radę uzyskać przywilej bycia odwiedzaną. Parę spotkań z innymi wiedźmami ze zgromadzenia i kosmiczne koło zostaje wprawione w ruch, a gracz dowiaduje się, co w międzyczasie się działo wśród wiedźm. Muszę przyznać, że bardzo podobała mi się wizja społeczności czarownic, różnorodność ich istnień, zainteresowań, zajęć – widać włożoną w ten świat pracę i kreatywność. Szybko polubiłam bohaterki otaczające Fortunę, dlatego szkoda, że nie wszystkie dostały należny im „czas ekranowy”, na czym ucierpiały niektóre wątki. Za to postać Abramara, przyzwanego demona, to mistrzostwo i jego interakcje z Fortuną czytało się znakomicie – kosmiczny stwór jest zabawny i ironiczny, ale też pragnie rozmawiać z Fortuną z głębi serca. To zresztą w The Cosmic Wheel Sisterhood jest najsilniejsze – wyśmienite dialogi, które potrafią tchnąć życie w bohaterów, a jednocześnie subtelnie skłonić do namysłu nad własnymi wartościami.

Ciężki wybór, co ma być podstawą nowej wiedźmiej tożsamości – elektronika, traumy czy rekreacyjne hodowanie zioła na balkonie?

Szkoda tylko, że ostatecznie twórcy postawili na inne elementy narracji niż dynamika między postaciami i introspekcja. O ile jako wielka opowieść o skutkach przeznaczenia i konsekwencjach własnych decyzji (co zresztą, jak niektórzy recenzenci zauważyli, jest ciekawym autotematycznym komentarzem na temat decyzyjności w grach) świetnie się sprawdza, zwłaszcza w piorunującym finale, ale ostatnie dwa akty historii spędzone na politycznej(?) stronie prowadzenia zgromadzenia wiedźm wybijają z rytmu. Dodatkowa szkoda, że w trakcie tego czasu zostaje przelotnie wprowadzone kilka nowych postaci, z którymi chętnie spędziłabym więcej czasu, ale go nie dostały. Mam przez to wrażenie, że Deconstructeam nie do końca wiedziało, w którą stronę poprowadzić historię, pomimo naprawdę świetnych pomysłów i wybitnych dialogów.

Nie ma to jak casualowo przewidywać wiedźmie-odkrywczyni, jakie cudowności są do znalezienia na rubieżach galaktyki.

Tym, czym The Cosmic Wheel Sisterhood zachwyca bezkrytycznie, jest wykonanie. Cudowne projekty postaci i bardzo dobrej jakości pixel-art sprawiają, że patrzenie na grę się nie nudzi, pomimo tego, że praktycznie całą spędzimy w jednym pomieszczeniu. Elementy kart również wyglądają naprawdę ciekawie i praktycznie zawsze wychodzi ładny efekt końcowy (i chociaż tworzenie ich za pomocą przycisków jest trochę nieporęczne, zawsze można poratować się ekranem dotykowym), niezależnie od poziomu umiejętności plastycznych. Naprawdę warto też grę poznawać w słuchawkach – soundtrack autorstwa fingerspit (odpowiedzialnej za OST-y do poprzednich gier studia) to smakowita mieszkanka ambientu oraz lo-fi beatów, pomagających zanurzyć się w kosmicznej i kontemplacyjnej atmosferze opowieści.

Chociaż The Cosmic Wheel Sisterhood jest naprawdę dobrą i wyjątkową pozycją, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że niewiele brakowało, by była naprawdę wybitna – na przykład gdyby trochę dopracować mechanikę wróżenia, dać bohaterkom trochę więcej czasu, i być może inaczej rozłożyć akcenty w narracji. Do grona zachwyconych nie należę, ale ciężko nie polecić osobom lubiącym tego typu gry. To około 6-7 godzin klikania i czytania (oraz tworzenia kart), a dodatkowo czas można oczywiście przedłużyć poznawaniem innych wariantów historii.


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy Devolver Digital 
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Deconstructeam
Wydawca: Devolver Digital
Data wydania: 16. sierpnia 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 1,4 GB
Cena: 70 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *