Gunbrella

Gra na jedno kopyto… a może na jedną spluwo-parasolkę?!

Gunbrella przykuwa uwagę od samego początku. Nie tylko tytułową, nietypową bronią, która zarazem zwiastuje unikatową mechanikę, ale także światem, w którym ma się toczyć akcja. Opowieść o zemście w stylu westernowym, dziejąca się w nieokreślonej przyszłości (określanej przez twórców jako “noirpunkowa”) obiecuje mocne zawiązanie akcji i całkiem sensowny powód do strzelania w nadciągających przeciwników. Szybko jednak sprawa się komplikuje. Kultyści? Tajemnicze monstra? Złowieszcze korporacje? Śmieciarze-rebelianci? Znajdzie się tu miejsce na wszystko, szkoda jedynie, że ten zestaw nie potrafi wykrzesać  w graczu zainteresowania historią…

Główny bohater traci żonę w wyniku brutalnego mordu, a jego córka zostaje porwana. Jedynym dowodem, jaki pozostał na miejscu zbrodni, jest tytułowa spluwo-parasolka. Można by się spodziewać detektywistycznej historii (chociaż raczej prostej i liniowej ze względu na akcyjniakowe zacięcie produkcji), zanurzonej w przerysowanym, pulpowym sosie. Niestety gra nie oferuje takiego doświadczenia z dwóch głównych przyczyn – pierwszą są drętwe dialogi, które nie są śmieszne zwłaszcza wtedy, gdy próbują takie być. Drugim jest wspomniane już nagromadzenie wątków z kilku różnych bajek, na których rozwinięcie i faktyczne połączenie zabrakło twórcom inwencji i czasu. Traci na tym też sam świat gry, który swoim wyglądem intryguje, ale nie stoi za nim żadna sensowna koncepcja.

Chociaż będziemy wymachiwać naszą przeciwdeszczową i przeciwpotworową gunbrellą w celu absolutnie pretekstowym, można się sporo pozachwycać samą mechaniką. Ruch jest niesamowicie płynny, a gra pozwala rozkoszować się pełnym jego zakresem od samego początku. Rozłożenie parasolki daje naszemu ludzikowi dodatkowego „kopa”, którego może wykorzystać do dashowania lub podwójnego skoku, a później dzięki temu samemu sprzętowi można szybować, co jest dość unikatowym elementem. W przerwie od skakania można też postrzelać –  parasolka jest naprawdę solidnym, ciężkim shotgunem, który potrafi nieźle poharatać wrogów. Jednak opanowanie pełnej kontroli nad bronią trochę zajmuje – system, w którym strzela się za pomocą R2, rozkłada parasolkę do dashu za pomocą R1, a pociskiem kieruje prawą gałką był trochę mylący. Aż się prosi, żeby coś odciążyć lewym triggerem, ale z jakiegoś powodu pod L1 jest szamanie leczących/wspierających itemków, co, swoją drogą, skutkuje ich częstym przypadkowym wykorzystywaniem w ferworze walki.

Walki to na ogół szybka piłka, ale wciąż wymagają solidnej strategii. Przeciwników nie ma zbyt wielu, ale również główny bohater nie ma zbyt wielu żyć i nie może sobie pozwolić na przypadkowe trafienia. To kwestia zgrabnego wkroczenia na pole walki i wycelowania, a czasem też odbicia przycisków parasolką – zwłaszcza ten dodatkowy bajer bywa bardzo przydatny. W miarę upływu gry zdarzy nam się też odblokować nowe rodzaje amunicji (granaty, ostrza piły, wyrzutnia ognia, pociski maszynowe), co urozmaici nasz arsenał. Jest też możliwość ulepszenia broni – szybkości przeładowania oraz mocy pocisku – raz na jakiś czas, ale nie zmieniała jakoś faktycznie rozgrywki. Już zdecydowanie bardziej przydatne jest wykonywanie zadań pobocznych (które na ogół bardzo łatwo zrobić „przy okazji”, więc szkody nie ma, a pożytek jest), za które można otrzymać dodatkowe życia.

Czasami Gunbrella wygląda jak Celeste w innej szacie graficznej, ale aż taka dobra nie jest.

O ile potyczki z szeregowymi przeciwnikami potrafią być ciekawe ze względu na konieczność wykorzystania „środowiska”, tak większe walki zawodzą. Monstra na pierwszy rzut oka wyglądają groźnie i chociaż czasami faktycznie takie są, na ogół bardzo łatwo je pokonać – mają przeciętnie z trzy różne ruchy i są mało mobilne. Często stosowanie „strategii” (np. wykorzystywanie wspomnianego odbijania przycisków) może się tylko obrócić przeciwko nam, a większość przeciwników można rozbić dzięki, za przeproszeniem, chamskiemu napierdalaniu. Gra jest niestety dość gęsto napakowana tymi potyczkami jak na 3,5 godziny, które zajmuje jej przejście, co tylko zwiększa rozczarowanie.

Oprawa graficzna za to zdecydowanie dostarcza przyjemności. Same miasteczka roztaczają cudowny, westernowy klimat (zachwycą nawet antyfanów westernów, a ja jestem tego żywym przykładem) z subtelnymi, retrofuturystycznymi elementami. Bardzo fajnym zabiegiem są rozbryzgi krwi pozostające na stałe po potyczkach. Animacja jest płynna i w pełni oddaje radość z używania gunbrelli. Soundtrack z kolei jest bardzo ciekawy, chociaż trochę niespójny: tu jazz, tam bardziej drum’n’bass, tam jeszcze zwykły epic boss fight music… ale w tych momentach, kiedy delikatne, synkopowane brzmienia z saksofonem w roli głównej wysuwają się na pierwszy plan, ścieżka dźwiękowa naprawdę błyszczy. W innych momentach wciąż jest pełna muzycznych perełek.

Widać, że ludzie z Doinksoft mieli naprawdę dobry pomysł na tę grę. Pomysłowi zabrakło jednak dopracowania i albo przechylenia szali w stronę czystej platformówki akcji, albo dopracowania narracji. Pozycja też odkrywa wszystkie swoje karty dość wcześnie, co nie pomaga zwalczyć monotonii związanej z rozczarowującymi potyczkami z bossami. 3,5 godziny to, jak na tę grę, dość mało – chciałoby się dłuższego, ale też lepiej przemyślanego kawałka kodu. Gunbrella nadal potrafi zaoferować kawałek miodnego gameplayu, jednak przydałyby się jej dodatkowe szlify.


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy Devolver Digital
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Doinksoft
Wydawca: Devolver Digital
Data wydania: 13. września 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 901 MB
Cena: 59,20 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *