Rising Dusk

Dobra muza, ciekawy pomysł, przeciętne wykonanie.

Tuż przed premierą Rising Dusk trafiłem na trailer prezentujący grę. Grafika czy gameplay nie zrobiły na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia, ale spodobał mi się podkład muzyczny lo-fi oraz wykorzystanie japońskiej mitologii. Po odpaleniu okazało się, że fabuły tu nie ma, bo po prostu dziewczynka na cmentarzu odłącza się od ojca, by gonić ducha (polecam pójść w lewo po zaczęciu gry). Na pierwszej planszy poznajemy zasady, które pokażą nam, że to platformówka z twistem. Jak zwykle monety się zbiera, tak tutaj najczęściej trzeba się rozeznać, ile maksymalnie możemy mieć. Wszystko dlatego, że na drodze pojawi się dużo bloków z liczbami, a gdy dotkniemy taki blok, mając odpowiednio dużo monet, zniknie i najpewniej zginiemy lub zablokuje nam się droga, bo nie będzie już gdzie wskoczyć.

Nieraz będzie tak, że podczas zwykłego przejścia planszy przez przypadek zbierze się jakąś monetę i trzeba będzie zginąć lub robić reset do ostatniego checkpointa, żeby móc ją dokończyć. Gdyby chciało się przejść wszystkie plansze bez zwracania uwagi na znajdźki, nie będzie to większym problemem. Same plansze bywają pomysłowe, bo nie tylko biegnie się w lewo, ale czasem trzeba mieć na uwadze światło lub wspinać się w górę. Do tego dochodzi wykorzystanie przeszkadzajek, jak przeciwnicy, którzy czasem muszą nas w odpowiednim miejscu wystrzelić czy przepchnąć. Sprawy bardziej się komplikują, gdy chce się zebrać wszystkie znajdźki – koty do dodatkowych wyzwań i kasety magnetofonowe do galerii audio. Często są ukryte za większą liczbą na blokach czy w trudniej dostępnym miejscu i bywa, że trzeba będzie się wrócić przed skończeniem planszy. Plus jest taki, że nie trzeba zebrać wszystkiego za jednym podejściem, co zresztą nawet nie wygląda na możliwe w niektórych przypadkach. Poza tym do zebrania są jakieś kości za bossów i trzy przedmioty jako ofiara dla jakiegoś ważniaka na pewnej górze.

I to właściwie tyle dobrego z gameplayu. W trakcie przechodzenia plansz zauważalnym problemem są spadki płynności, które potrafią pojawić się w trakcie skoku. Właściwie to nawet nie jest spadek, co niemal zatrzymanie gry na ułamek sekundy… Przycinka pojawia się na tyle często, że zniechęciło mnie to dalszej gry. Trafiłem też na miejsca z przyblokowaniem się przeciwników czy źle zaznaczonym punktem wybicia, co skutkowało spadkiem zamiast wybicia się. Niezbyt też rozumiem, dlaczego twórcy nie dali żadnej opcji szybkiego przeglądu plansz. Można tylko niezbyt szybko łazić po mapie i szukać miejsc, w których trzeba by coś jeszcze znaleźć. To samo jest np. z dostępem do galerii audio.

Gdyby nie błędy techniczne, a w szczególności przycinanie, po prostu poleciłbym Wam Rising Dusk. Lekko ponad 20 plansz z dozą wyzwania logicznego o przyjemnej oprawie audio może i by było warte te 40 zł. Za port odpowiada Ratalaika i wydawałoby się, że mają już Switcha opanowanego, ale wydanie gry w tym stanie sprawia, że wątpię, by to przycinanie zostało naprawione. Nie przeszkodzi w ukończeniu gry, to na pewno, ale jest wystarczająco upierdliwe, by miało wpływ na ocenę końcową. Pewnie przynajmniej 50% mniej do ceny premierowej złagodzi tę wtopę, jeśli produkcja nadal Was interesuje.


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy Shinyuden
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Studio Stobie
Wydawca: Shinyuden
Data wydania: 14 grudnia 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 258 MB
Cena: 39,60 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *