Another Code: Recollection

Odświeżona „perełka” czasów DS-a, która może zapisałaby się w mojej pamięci bardziej, gdybym poznała ją, będąc w wieku bohaterki.

Another Code to seria dwóch nieco zapomnianych przygodówek, w której jednak dużo więcej klikania i czytania niż eksploracji i zagadek. Jej pierwsza część, Two Memories (znana też pod tytułem Trace Memory) wyszła na DS-ie prawie 20 lat temu, a kolejna – Journey Into Lost Memories – ukazała się na Wii. Trzeba przyznać, że teraz przy nowym wydaniu Arc System Works wykonali kawał naprawdę dobrej roboty. Odświeżona wersja nie tylko może się pochwalić unowocześnioną grafiką czy zastąpieniem widoku z góry pierwszej części perspektywą trzecioosobową, ale także pewnymi zmianami w zakresie scenariusza, zagadek oraz ogólnej jakości rozgrywki. Nie można więc mówić o pójściu na łatwiznę.

Obydwie gry mają dość podobną strukturę. W pierwszej główna bohaterka, Ashley, ma wreszcie okazję  spotkać ojca, który opuścił ją niedługo po tym, jak jej matka została zastrzelona, a ona sama miała trzy lata. W tym celu jedzie ze swoją ciocią na opustoszałą wyspę, gdzie znajduje się stara rezydencja. Tam odnajduje nie swojego ojca, a ducha – młodego D., który nie może zaznać spokoju wiecznego ze względu na to, że zapomniał, jak umarł. Druga część powiela schemat „podwójnej tajemnicy”, tylko tym razem towarzyszem szesnastoletniej już Ashley będzie Matthew, chłopiec “z problemami”, który chce oczyścić z zarzutów swojego ojca podejrzanego o zanieczyszczenie jeziora; scenerią tego wątku będzie uroczy kemping nad rzeczonym zbiornikiem wodnym. Tam właśnie tata Ashley zaprosił ją na wspólne spędzanie czasu w ramach zadośćuczynienia za zaniedbywanie rodziny przez swoją pracę naukową. Dziewczyna jednak nie może zaznać w tym miejscu sielanki – kończy zagrzebana w dawnych sekretach swojej matki oraz przekrętach wielkich korporacji związanych z (nie)chronieniem przyrody.

Pytanie, czy historia nadal się broni po tylu latach. Another Code jest przesycone klimatem wczesnych lat dwutysięcznych z całym dobrodziejstwem inwentarza: wątpliwie psychologicznie intrygi nadużywające motywu amnezji/zmienionych wspomnień, split screeny, tajemnicze i niezwykle wielofunkcyjne urządzenia elektroniczne oraz narracja opowiadana za pomocą tysiąca i jeden flashbacków. Niestety sama „kryminalna” część historii wypada dość naiwnie i nieprzekonująco – mogłaby na mnie zrobić wrażenie, gdybym sama miała miała te kilkanaście lat i po raz pierwszy widziała trop fałszywych wspomnień, ale niestety realizacja tego elementu nie jest ani szczególnie świeża, ani udana. Na szczęście na intrydze skupiają się bardziej dopiero ostatnie akty w obydwu grach, natomiast we wcześniejszych nacisk postawiony jest na relacje między postaciami, co scenariuszowo wypada dużo lepiej.

W pierwszej części aspekt emocjonalny jest jeszcze bardziej ograniczony, a gra stawia raczej na klimat i zagadki – w końcu akcja rozgrywa się w opustoszałej rezydencji z pięcioma postaciami, z których trzy przez większość czasu są nie wiadomo gdzie. Zaletą jest za to nietypowa, ale ciekawa relacja Ashley z D., dzięki której  zwiedzanie przestrzeni zmienia się w ciekawą oraz emocjonalną podróż do przeszłości. Bohaterka, co mnie cieszy, jest bardzo realistycznie napisaną 14-latką: trochę naiwną, ale niegłupią, trochę obrażalską, ale przede wszystkim pragnącą bliskości i mimo wszystko dojrzałą. W kolejnej części dzięki większej liczbie postaci i silniejszym rozwinięciu wątków typu slice-of-life można zauważyć, jak zmieniła się przez dwa lata dzielące gry. Przez to Journey Into Lost Memories przypomina coś na kształt poprzednika Life is Strange ze wszystkimi tego wadami (żenujący, pseudo-nastolatkowy slang) oraz zaletami (czyste wzruszenie, emocje większe niż życie, Poważne i Uniwersalne Tematy Zrobione Dobrze). Co prawda do tego poziomu moim zdaniem nie dorasta, ale ma niewątpliwy urok.

Niestety same zagadki są bardzo łatwe. Można sobie włączyć podpowiedzi do łamigłówek albo nawigację pokazującą, gdzie iść, ale prawda jest taka, że już sama gra nadmiernie prowadzi za rączkę – miałam problem tylko w jednym miejscu, co wynikało z mojego niezrozumienia zasad działania sejfu. W każdym razie bohaterka żyje w magicznym świecie, w którym każdy ma zapisane swoje kody do walizek, a wszystkie schowki zabezpieczają dziwnie specyficzne mechanizmy. Do tego we wszystkim może pomóc DAS, czyli wielofunkcyjny jakby-switch na wyposażeniu bohaterki, który może robić zdjęcia, ale też np. analizować poziom zanieczyszczenia wody. Z jego pomocą będziemy też odkrywać znajdźki – można nim zeskanować porozrzucane gdzieniegdzie żurawie z origami z kodami QR i odblokować krótkie fragmenty wspomnień ojca bohaterki, skądinąd całkiem nieźle napisane i dobrze uzupełniające emocjonalną warstwę historii.

Gra wygląda nieźle, ale zachwytów nie ma – wygląd otoczenia oraz praca światła są raczej mało szczegółowe. Niektóre elementy, w rodzaju makabrycznie rozmytych tekstur podłoża, błyskawicznie przenoszą w czasie kilkanaście lat wstecz. Wybór „komiksowego” stylu był całkiem dobrym pomysłem, bo chociaż osobiście nie byłam fanem scenek dialogowych używających chmurek i ramek, to projekty postaci w tej konwencji wypadają naprawdę w porządku. Podobała mi się za to muzyka, bardzo eteryczna, pełna przestrzeni, w której często pojawiały się motywy fortepianowe i ambientowe– potrafiła naprawdę podbić klimat i wywołać emocje i zapomnieć o niedoróbkach Another Code. Nie domagał za to voice acting – nie dość, że już same imiona postaci brzmią jak zaczerpnięte z czytanki z angielskiego (Ashley, Richard, Bill, Jessica), to jeszcze drętwy dubbing przypominał to doświadczenie.

Jak widać – uczucia mieszane. Nie mogę odmówić tej grze uroku, świetnie napisanej głównej bohaterki i jej relacji z innymi postaciami, dobrze zarysowanego tematu straty czy pięknej muzyki. Sam remaster jest dobrze dopracowany i warto w nim docenić zwłaszcza przekształcenie konwencji pierwszej części i przerobienie scenariusza drugiej. Intryga jest jednak płytka i naiwna, zagadki są pretekstowe i banalne, a całość pozostawia raczej niemiły niedosyt wynikający z tego, że to mogła być lepsza gra. Another Code: Recollection na pewno może się podobać, ale nie mogę uczciwie polecić wydania na tę pozycję pełnej ceny.


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy Conquest Entertainment
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Cing, Arc System Works
Wydawca: Nintendo
Data wydania: 19. stycznia 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 6 GB
Cena: 249,80 PLN

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Anna pisze:

    250zl. Ileeee?.gif ale Lis to ty szanuj lol

    • KotStation pisze:

      No, cena niestety powala negatywnie. A Life is Strange bardzo lubię i szanuję, co zresztą widać w mojej recenzji True Colors, to o żenujących, nastolatkowych tekstach to tylko niewinny przytyk 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *