Monolith

Oparte na eksploracji, samotne science-fiction w klimacie „Marsjanina” z twistem rodem z „Szóstego zmysłu”.

„Marsjanin” to zresztą nie pierwsze skojarzenie, które przyszło mi do głowy. Historia zawarta w Monolith opiera się na prostym zawiązaniu akcji – bohaterka wybudza się z hibernacji i odkrywa, że jej statek rozbił się na obcej planecie. Towarzysza podróży brak, nie zostaje więc nic innego, jak sprytem i majsterkowaniem przedostać się w głąb tajemniczej planety i rozwikłać zagadkę swojej niedomagającej pamięci, zagmatwanej tożsamości oraz nieudanej ekspedycji. O ile więc wspomniana już książka Andy’ego Weira odbija się w Monolith przede wszystkim przez ilość obowiązkowej zabawy w McGyvera oraz klimat osamotnienia i poczucie zdania na siebie, tak moim drugim punktem odniesienia była trylogia „Anihilacja” (która również zasłużyła sobie na filmową adaptację). Tak jak w tej serii, tak i tutaj planeta wydawała się być przerażająca i tajemnicza w swojej anomalnej obcości, a zbliżanie się do rozwiązania tylko komplikowało moje przewidywania (co jest całkiem dużym osiągnięciem w przypadku gry z jedynie dwoma bohaterami). I trwało to aż do samego zakończenia, które całkiem przewraca do góry nogami wszystko, co do tej pory wydarzyło się w fabule. Może się podobać lub nie, ale i tak jest niespodziewaną konkluzją dla tego typu kosmicznego thrillera.

Monolith zostało stworzone przez studio Animation Arts, które jest zaprawione w point’n’clickowych bojach już od początku tego tysiąclecia. Rozpoznanie przyniosły mu przede wszystkim serie Secret Files oraz Lost Horizon. Recenzowane sci-fi, pierwsza od dość długiego czasu propozycja firmy, jest pełnokrwistym przedstawicielem tego gatunku, ze wszystkimi jego wadami i zaletami. Główna wada to… sama jakość portu, czy też raczej pomysł, że gracze chcą „przeciągać i klikać” na urządzeniu, które nie ma myszy. Sterujemy kursorem za pomocą gałki, a klikamy za pomocą triggera. W przypadku chęci użycia przedmiotu, należy najpierw na niego najechać, potem nacisnąć trigger i przytrzymywać go aż do „upuszczenia” narzędzia na odpowiedni obiekt. Mordęga. Co prawda Monolith umożliwia także sterowanie dotykowe, niemniej jednak plansze są trochę zbyt duże, a obiekty zbyt małe, by stanowiło to wygodną alternatywę. Jest to przeszkodą w robieniu postępów, ponieważ wielokrotnie miałam sytuacje, w których wiedziałam, co mam robić, jednak ciągle nie udawało mi się kliknąć w odpowiednie miejsce, przez co myślałam, że wymyślone przeze mnie rozwiązanie jest niepoprawne.

Na szczęście same zagadki wynagradzają tę niewygodę, ponieważ świetnie bawiłam się, próbując przetrwać na obcej planecie. Większość zagadek będzie sprowadzała się do kwestii, nazwijmy to, złodziejsko-survivalowych. Z jednej strony, poruszając się po opustoszałej infrastrukturze kosmicznej, szukamy informacji i prawdy (więc do obcych pokoi włamać trzeba się umieć), z drugiej strony bardzo często bohaterkę zajmują kwestie pragmatyczne – czasem trzeba zrobić sobie antidotum, czasem zbudować improwizowany miotacz laserów, a jeszcze innym razem przedostać się przez gąszcze dżungli. Nasza postać zachowuje się, jakby pozjadała wszystkie rozumy, albo przynajmniej przeczytała kilka książek typu “Fizyki dla opornych”. Muszę przyznać, że bardzo mi się to podobało, ponieważ faktycznie miałam wrażenie, że mogłabym zachowywać się podobnie w danej sytuacji, no i fakt, że w ekwipunku miałam raczej zestaw złomu nadającego się do przyspobienia na narzędzie, a nie gumową kaczkę, kolekcjonerską monetę oraz soczek pomarańczowy zdecydowanie pomagał w immersji. Do tego stopnia, że było mi przykro, gdy zepsułam swój prowizoryczny nóż zrobiony z kawałka szkła oraz pianki…  Innym razem z kolei należało przeprowadzić serię eksperymentów chemicznych, opierając się na pozostawionych notatkach, aby wyodrębnić potrzebną substancję; i była t0 jedna z moich ulubionych zagadek w tej grze.

Zarówno w przetrwaniu bohaterki, jak i w poznawaniu tajemnic jej tożsamości, towarzyszy jej mały robocik: zaklęte w latającą kulę AI, wiecznie zazdroszczące innym robotom większych możliwości ingerencji w świat fizyczny (ale nigdy by się do tego nie przyznał). Pojawienie się towarzysza jest zarówno czymś urozmaicającym zagadki (trzeba aktywnie korzystać z jego bazy danych oraz możliwości, aby przejść dalej), jak i uzasadnieniem do wprowadzania retrospekcji (robocik może bowiem wyświetlać hologramy z nagraniami z danych pomieszczeń), ale przede wszystkim jest znaczącym ożywieniem scenariusza, który na początku nie ma za bardzo czym przyciągnąć. Na szczęście fruwający, mechaniczny przydupas na życzenie bohaterki zainstalował sobie algorytm humoru, więc dialogi są lekkie i zabawne, pomimo tego, że odkrywany sekret już nie za bardzo. Poznawanie przeszłości opiera się przede wszystkim na nagraniach i retrospekcjach, ale czasem także trzeba trochę pogrzebać w papierach osobistych dawnych mieszkańców stacji, co również potrafiło mocno zaangażować.

Monolith zawiera dość specyficzne rozwiązanie, jakim jest możliwość pomijania minigierek. Na początku bardzo mnie to ucieszyło, bo pierwsza, jaką zobaczyłam, polegała na nudnym i oczywistym przestawianiu kabelków. Jak bardzo mnie jednak zdziwiło, że pomijalne są także “minigierki” w rodzaju wpisywania haseł! Tym bardziej, że w późniejszej części gry pojawia się taka polegająca wyłącznie na odpinaniu przewodów poprzez klikanie w nie jeden po drugim i ona już nie jest możliwa do pominięcia. Oczywiście, możliwość pomijania można albo zignorować, albo zupełnie wyłączyć w ustawieniach. Innym pomocnikiem jest zawarty wewnątrz gry walkthrough, który trochę mi pomógł, gdy… natknęłam się na błąd, który praktycznie zagrodził mi możliwość przejścia dalej. Musiałam dostać się do skrzyni z niebezpiecznymi substancjami, lecz gdy klikałam na panel kontrolny, ciągle dostawałam komunikat, że “nie mogę uruchomić mechanizmu, dopóki nie włożę z powrotem koła zębatego”. Tyle że wkładałam je już dobre dwie godziny rozgrywki temu, a nie mam żadnej możliwości tego odkręcić. Zostałam więc zmuszona do wczytania mocno wcześniejszego save’a, a ukryty w grze przewodnik pomógł mi szybko przejść przez to, co wcześniej rozgryzałam sama. Tylko wolałabym, żeby ta sytuacja nie wydarzyła się w ogóle… Pojawiały się też niestety inne momenty z błędami/niedoróbkami, np. podczas wybierania celu dla łazika nie da się wybrać lokacji w żaden intuicyjny sposób, dopiero nieskoordynowane wciskanie triggerów i innych przycisków w końcu mi na to pozwoliło.

Gra od Animation Arts jest klasyczna i wygląda też dość klasycznie, choć niestety momentami przestarzale. Opiera się przede wszystkim na ślicznych, rysowanych tłach, które wyróżniają się przede wszystkim wtedy, gdy przedstawiają opustoszałe krajobrazy obcej planety – niestety, zdarza się to dość rzadko, bo większość akcji gry toczy się w pomieszczeniach. Na tychże tłach umieszczona jest wymodelowana w 3D postać, co jest… ciekawym wyborem. Dopóki bohaterka jest tylko małym ludzikiem w przerastającym ją otoczeniu, da się nie zwracać na to uwagi, lecz przy zbliżeniach lub, co gorsza, cutscenkach, widać dość wyraźnie kanciastość i niską płynność grafiki. Przez większość czasu Monolith jednak prezentuje się dobrze i wyróżnia z zalewu gier z pixel-artową grafiką. Muzyka to w większości mało interesujący ambient, który mógłby być trochę mroczniejszy, żeby nadać nieco tonu obcości i niepewności, ale niestety obecnie jest po prostu nudny. Zaskoczył mnie w grze voice-acting, który może i nie jest na najwyższym poziomie, ale przynajmniej jest, a w kwestii głównej bohaterki i jej towarzysza jest także co najmniej przyzwoity i rzeczywiście pozwala wybrzmieć aspektom humorystycznym.

Podsumowując, Monolith to klasyczne, ale i nowoczesne sci-fi z dość nieklasycznym, choć przestarzałym zwrotem akcji. Zarówno odkrywana tajemnica, jak i atmosfera samotności w kosmosie potrafią jednak głęboko zaangażować i wciągnąć, w czym pomagają zagadki immersyjne oddające sytuację konieczności przetrwania na obcej planecie. Ma swoje niedoróbki, ale nie jest drogi i, moim zdaniem, raczej warto poświęcić osiem godzin tej produkcji, chociaż trzeba brać pod uwagę jej raczej niszowy target.


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy Animation Arts
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Animation Arts
Wydawca: Animation Arts
Data wydania: 13. czerwca 2024 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 5,5 GB
Cena: 59, 20 PLN
Platformy: Nintendo Switch, PC

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *