West of Dead

Czyszczenie Switcha – część szesnasta.

Gdy tylko zobaczyłem pierwsze zaprezentowane materiały z West of Dead, od razu przyszło mi na myśl, że to Hellboy w klimatach dzikiego zachodu!

Trudno mieć inne skojarzenia, gdy od razu w oczy rzuca się grafika, która ewidentnie nawiązuje do stylu Mike’a Mignoli, twórcy Hellboya. Ale to nie wszystko! Wisienką do wizualnego tortu jest głos głównego bohatera – użycza go sam Ron Pearlman! Tak więc sami widzicie, skojarzenie mocno nasuwa się samo. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że cała koncepcja świetnie się sprawdza. Twórcom udało się stworzyć bardzo dobry quasi-piekielny klimat dzikiego zachodu, co odbija się w projektach postaci, lokacji czy przeciwników. Dodatkowo świat podbija muzyka ewidentnie kojarzona z tamtymi czasami, a efekty dźwiękowe są stosownie dopasowane. Jeśli chodzi o udźwiękowienie postaci, głos ma tylko główny bohater, reszta jest niema. Jednak jeden tak świetnie dobrany do motywu przewodniego głos robi tak dobrą robotę, że brak reszty nie ma większego znaczenia.

Pearlman ma w West of Dead całkiem sporą liczbę kwestii do przeczytania, ponieważ studio Upstream Arcade postarało się wprowadzić trochę bardziej rozwiniętą fabułę w swoim podejściu do roguelike’a. Na początku wiemy tylko, że protagonista był zastępcą szeryfa, który został zabity przez lewego kaznodzieję i jego popleczników. Najwyraźniej wszyscy zabójcy już umarli, a naszym zadaniem staje się dopaść ich w czyśćcu, w którym wszyscy utknęli i odesłać ich do piekła. Spotkania z bandytami są nieme, ponieważ wtedy tylko oni mają przypisane kilka zdań. Jednak narracja bohatera wielokrotnie pojawia się w trakcie przemierzania lokacji, przy odczytywaniu swoich wspomnień i w podsumowaniach po walkach. Wszystko to razem wzięte daje interesujący klimat mistycyzmu i grozy, który znacznie podnosi wartość tej produkcji.

West of Dead jest roguelike’ową strzelanką, która ma taktyczny dodatek. Jak przystało na gatunek, gdy stracimy całe życie, musimy przechodzić całą grę od nowa. Na szczęście ta nie jest specjalnie długa. Pierwsza faza składa się z trzech rozdziałów, które zawierają trzech bossów i odpowiednio trzy, dwie i jedną planszę przed nimi. Natomiast prawdziwe zakończenie możemy zobaczyć dopiero pokonując rozdział czwarty, przed którym trzeba będzie jeszcze przejść dwie lokacje. Brzmi jakby było tego trochę dużo, ale cały run można zrobić w niecałe trzy godziny, ponieważ plansze nie są zbyt rozległe. Niby można też korzystać ze skrótów, ale jak to w rogalikach bywa, domyślny poziom trudności nie należy do najłatwiejszych. W związku z tym właściwie należy sprawdzać komnaty wszystkich lokacji, żeby zebrać jak najwięcej ulepszeń, bo zdecydowanie są potrzebne. Niby możemy korzystać ze skrótów, ale w rzeczywistości trzeba by naprawdę wymiatać w grach, żeby udało się przetrwać bez ulepszenia stat postaci… A skoro mowa o ulepszeniach, można do nich zaliczyć nowe bronie i wspomagające przedmioty. Dzięki systemowi zbierania kulek nazwanych „grzechami” możemy polepszyć swoje szanse już na starcie oraz odblokować nowe wspomagacze. W ten sposób np. pojawią się nie tylko mocniejsze rewolwery czy shotguny, ale też większy wybór broni przed rozpoczęciem nowego podejścia czy większa flaszka z życiem.

Wszystko to, nawet dla najcierpliwszych graczy, może być niewystarczające, żeby przejść grę. Jak już wspomniałem, twórcy chwalą się, że strzelanie w West of Dead jest taktyczne i można im przyznać rację. Nie wpadamy tu do komnat pełnych kul wystrzelonych przez przeciwników, jak chociażby w Enter the Gungeon, za to musimy wykorzystać teren, aby uzyskać przewagę. Przede wszystkim wiąże się to z korzystaniem z osłon i strzelaniem zza nich, ważnym elementem jest też oślepianie wrogów zapalaniem lamp. Do tego dochodzą jeszcze pułapki (głównie na nas) oraz swego rodzaju kotły, które są bronią obusieczną. Gdyby ktoś chciał wystrzelać wszystkich wrogów bez korzystania z terenu, to jest to średni pomysł. Przeciwnicy mają całkiem dobrą celność, do tego, szczególnie w dalszych planszach, potrafią zabrać zauważalną część zdrowia. Bohater niby może robić unik w formie skoku w przewrotką, ale nie może robić jednego po drugim bez chwili przerwy, więc i to działanie dobrze wycyrklować. Natomiast ciekawie sprawdza się naciśnięcie przycisku skoku bliżej osłony, ponieważ wtedy postać robi wślizg, aby do niej dotrzeć. A gdy się chowamy i znów użyjemy tej akcji ze wskazaniem kierunkiem ruchu, wtedy przeskakuje przez osłonę. Jeśli złapiemy w danej komnacie dobre flow, wtedy dzięki tym wszystkim ruchom pojedynki potrafią być całkiem efektowne.

Przez domyślnie podniesiony poziom trudności rogalików mam z nimi problem. Jak mi się często podoba koncepcja i gameplay danego tytułu, tak zwykle nie jestem w stanie ich ukończyć. Tu, oprócz zwiększenia liczby ulepszeń czy nawet odnowień zdrowia pomiędzy planszami, a nawet czasem na nich, normal był ponad moje siły. Na szczęście twórcy West of Dead stwierdzili, że chcą, aby gra była przystępna dla większej liczby graczy. W związku z tym możemy wybrać łatwiejszy (trudniejszy oczywiście też) poziom wyzwania, a dodatkowo jeszcze skalę ułatwienia celowania. Wybranie tych prostszych opcji znacznie ułatwia sprawę, ale wciąż zapewnia trochę wyzwania, aby nie lecieć na głupa, tylko korzystać z osłon itp. Poza tym walka z bossem w trzecim, a już szczególnie czwartym rozdziale i tak będzie wymagała nauczenia się go i ostrożności podczas potyczki.

Po premierze widziałem, że West of Dead miał kilka problemów na Switchu. Jednak gdy grałem w niego dłuższy czas po premierze nie zauważyłem żadnych spadków płynności i właściwie tylko czasem pojawia się na ułamek sekundy błąd graficzny na tłach. Kojarzą mi się też uwagi do gameplayu, ale tu również mogę stwierdzić, że gra działa tak, jak powinna, od celowania po akcje związane z unikami i kryciem się. Biorąc pod uwagę to, oraz świetny klimat dzikiego zachodu, lekką grozę i mistycyzm podbite narracją głosem Rona Pearlmana, z radością polecam Wam tę grę. Nawet jeżeli nie jesteście fanami rogalików przez ich formułę czy domyślną trudność, to dzięki decyzji Upstream Arcade o zwiększeniu opcji dostosowania poziomu wyzwania jest ona przystępna dla o wiele większego grona graczy. Jeśli więc któryś z elementów West of Dead Was zaciekawił, to nie wahajcie się i zagrajcie, tym bardziej że gra na promkach w eShopie już lata po 24 złote.


Polecamy


Producent: Upstream Arcade
Wydawca: Raw Fury
Data wydania: 26 czerwca 2020 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 979 MB
Cena: 80 zł
Platformy: Nintendo Switch, PC, PS4, Xbox One

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *