Resident Evil: Revelations 2

Zwyczajowo na naszej stronie nie recenzujemy gier wydanych na Switcha, które już opisaliśmy w wersji na Vitę. Tym razem postanowiliśmy zrobić wyjątek z dwóch powodów. Po pierwsze, Quithe w swoich wrażeniach nie zostawił na Resident Evil: Revelations 2 suchej nitki, a moja opinia o produkcji Capcomu jest dużo pozytywniejsza. Po drugie, sam uważam, że pierwsza próba przeniesienia gry na konsolę przenośną była niezbyt udana.

Pierwsze pytanie, które ciśnie się na usta wielu zainteresowanych zapewne brzmi: „Czy przed zagraniem w Revelations 2 powinienem najpierw nadrobić jedynkę?”. Revelations 2 nie kontynuuje wydarzeń z pierwszego Revelations, zamiast tego podaje całkowicie oddzielną historię, która rozgrywa się na opuszczonej syberyjskiej wyspie.

Wydarzenia są umiejscowione między Resident Evil 5 i Resident Evil 6. W celu zwalczania rozprzestrzeniającego się po całym świecie biologicznego zagrożenia uformowane zostaje Terra Save – prywatna organizacja militarna mająca walczyć z bioterroryzmem. Podczas imprezy odbywającej się w siedzibie firmy, na której znalazły się nasze dwie główne bohaterki – Claire Redfield oraz Moira Burton – budynek zostaje zaatakowany. Kilka dni po ataku protagonistki budzą się w zapuszczonych celach na opuszczonej wyspie wypełnionej zwłokami i mutantami. Claire i Moira stawiają sobie za zadanie nie tylko powrót do domu, ale też odnalezienie odpowiedzi na pytania, kto i czemu je porwał. Duet ten kontrolujemy jednak tylko przez połowę gry. Po ukończeniu każdego rozdziału z Claire odblokowuje nam się kolejny, w którym prowadzimy Barry’ego Burtona, który sześć miesięcy później próbuje odnaleźć swoją córkę. Towarzystwa dotrzymuje mu paranormalnie uzdolniona dziewczynka o imieniu Natalia, która również próbuje wydostać się z wyspy.

Po bardzo kiepskiej historii w pierwszym Revelations moje oczekiwania wobec scenariusza kontynuacji były dosyć niskie. Produkcja zaskoczyła mnie jednak naprawdę zajmującą fabułą wypełnioną zwrotami akcji, niezłymi dialogami oraz tym, że od początku do końca trzymała w napięciu. Co prawda ostateczne rozwiązanie zagadki okazuje się trochę banalne i rozczarowujące, lecz nawet wtedy moja uwagę przyciągały relacje między bohaterami. Częściowo można za to podziękować aktorom głosowym, którzy zostali odpowiednio dobrani i wkładają odpowiednia ilość emocji w swoje kwestie. Świat gry jest też wypełniony listami i notatkami byłych mieszkańców wyspy, które stanowią dodatkowe źródło informacji na temat wydarzeń poprzedzających naszą wędrówkę.

Gatunkowo gra jeszcze bardziej zbliża się do horrorowych korzeni serii. Zombie to prawdziwe gąbki na pociski, a ich modele są odpowiednio paskudne i szczegółowe, amunicji nigdy nie ma pod dostatkiem. Środowisko przypomina scenografie slasherów klasy B oraz zdjęcia opustoszałych bloków Czarnobyla. Ściany często ozdabia zaschnięta krew, a dodatkowego klimatu dodaje też szczegółowe oświetlenie. Każda potyczka jest dzięki temu angażująca, a gracz nigdy nie może czuć się bezpiecznie. Pod względem mechanik gra wciąż może wydawać się kolejnym odcinaniem kuponów od Resident Evil 4. Na gameplay składają się głównie walki z przeciwnikami, które co jakiś czas są przerywane prostymi zagadkami przestrzennymi. Zadbano jednak o kilka nowości. Rozbudowano między innymi system craftingu ekwipunku. Ze znalezionych butelek, pojemników z alkoholem, płócien itd. możemy tworzyć tak przydatne rzeczy, jak bandaże czy koktajle Mołotowa. Gdy kontrolujemy Barry’ego, możliwa staje się też cicha eliminacja zakażonych. Dodano najwidoczniej już wymagane w każdej współczesnej grze drzewko umiejętności. Za zebrane punkty i kryształy możemy, na przykład, zwiększać prędkość niektórych akcji, ulepszyć roślinki lecznicze czy zwiększyć siłę rażenia pocisków. Prawdopodobnie największą nowością jest jednak przełączanie się pomiędzy postaciami. Po naciśnięciu przycisku „X” możemy na zmianę przejmować kontrolę między Claire i Moirą lub między Barrym i Natalią. Co prawda przez większość czasu będziemy znajdować się w skórze postaci potrafiącej utrzymać broń w ręku (Claire i Barry), jednak druga postać może wykorzystywać swoje umiejętności do wskazywania sekretów, oślepiania wrogów latarką i nasłuchiwania zagrożeń. Szczególnie w pamięć zapadły mi tutaj walki z niewidzialnymi owadami w kampanii Barry’ego. Jako że starszy policjant nie potrafi ich namierzyć, do poprawnego celowania musimy wsłuchać się we wskazówki Natalii. Całą grę dzięki temu można też przejść ze znajomym na podzielonym ekranie. We dwójkę można grać nawet z pojedynczym joy-conem na osobę, choć taka zabawa wiąże się z kompromisami w wygodzie.

W glorii i chwale powraca także znacznie bardziej skupiający się na strzelaniu Raid Mode z pierwszego Revelations. Ponownie naszym zadaniem jest wykonanie niepowiązanych fabularnie misji polegających najczęściej na wyczyszczeniu skrawka mapy z zakażonych lub na ochronie celu. Tryb został jednak znacząco rozbudowany. Nie biegamy już tylko po lokacjach znanych z kampanii. Na potrzeby Raid przeniesiono też areny znane z jedynki oraz kilka map z Resident Evil 6. Misji jest sporo, a osobom lubiącym grind z pewnością spodoba się duża liczba przedmiotów do odblokowania. Najważniejszym usprawnieniom został poddany multiplayer. W końcu możemy przechodzić misje z partnerem na podzielonym ekranie, zarówno poprzez online, jak i grę lokalną.

Na koniec kilka słów o jakości samego portu. Pierwszy raz z Resident Evil: Revelations 2 miałem okazję obcować na Vicie i po godzinie zabawy miałem dość. Cięcia w grafice były na tyle olbrzymie, że gra całkowicie straciła swój klimat, a tragiczny framerate i jakość audio do końca pogrzebały wszelką potencjalną radość z rozgrywki. Druga próba przeniesienia gry na urządzenie przenośne wypada na szczęście znacznie lepiej. Rozdzielczość jest bardzo wysoka zarówno na telewizorze, jak i ekranie Switcha. Tekstury, oświetlenie i szczegółowość otoczenia są niemal niezmienione w stosunku do wersji na duże konsole, a dźwięk jest tak czysty i niepokojący, jak powinien. Dzięki temu gra zachowuje swój ponury i mroczny klimat. Port ma jedynie dwa problemy. Pierwszy to czasy ładowania, które potrafią trwać ponad minutę. Przy kampanii nie jest to może szczególnie uciążliwe, bo ekran ładowania widzimy tylko po wczytaniu zapisu. W Raid Mode gra musi jednak wczytać nowe dane za każdym razem, gdy wybierzemy misję. Ponieważ misje są raczej krótkie, napis „loading” potrafi już denerwować. Drugim i ostatnim kłopotem jest framerate. Z jakiegoś powodu Capcom zdecydował, że Revelations 2 na Switchu powinno celować w 60 fps, a grze udaje się zachować taką płynność bardzo rzadko. Najczęściej konsola wyświetla obraz w okolicach 50-40 fps, przez co niemal cały czas gra sprawia wrażenie nie do końca płynnej. Zablokowanie częstotliwości wyświetlania klatek na 30 wydaje się tutaj oczywistym rozwiązaniem. Czemu się na to nie zdecydowano? To już wie tylko Capcom.

Resident Evil: Revelations 2 w momencie swojej premiery był krokiem w dobrym kierunku dla serii. Po katastrofie, jaką dla armii fanów było Resident Evil 6, gra stanowiła dowód, że cykl nie zatracił całkowicie swojej tożsamości. Dzisiaj horror wciąż trzyma się dobrze, a inspirowana dziełami Kafki atmosfera potrafi przyśpieszyć tętno. Jeśli odbiliście się od tytułu na Vicie, polecam dać mu drugą szansę na Switchu bądź innej platformie.


Ocena: 7,5/10


Producent: Capcom
Wydawca: Capcom
Data wydania: 28 listopada 2017 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna (jedynka jest w postaci kodu, dwójka na karcie; tylko NA)
Waga: 23,6 GB
Cena: 99 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *