Helheim Hassle

Wygląda na to, że środy nie są szczęśliwym dniem dla zmarłych. A przynajmniej tak to próbuje przedstawić studio Perfectly Paranormal, które postanowiło przygotować trylogię o nazwie „Tuesday Trilogy”.

Manual Samuel już mieliśmy okazję poznać. Jak się okazało, była to pierwsza część serii trzech gier dziejących się w tym samym uniwersum. Wcześniej mogliśmy zobaczyć, jak wygląda piekło i że Szatan oraz Czterej Jeźdźcy Apokalipsy są jak najbardziej prawdziwi. Skoro więc w uniwersum „Wtorkowej Trylogii” jest miejsce na mitologię chrześcijańską, to czemu by nie dodać do niej nordyckiej? Takie i większe miksy sprawdzały się już nie raz, a Helheim Hassle jak najbardziej można też wrzucić do worka produkcji udanych.

Matka zawsze wie, co jest dla ciebie dobre!

Tym razem wcielamy się w Bjørna – wikinga, któremu wcale nie zależało na śmierci w bitewnej chwale. Pech chciał, że i tak zginął w trakcie walki, choć nie brał w niej czynnego udziału, wręcz przeciwnie, podczas ucieczki przez przypadek spadł na śmierć, a przy tym zabił niedźwiedzia. Tym nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności ziścił się jego koszmar, czyli wylądował w Walhalli. Jak można się domyślać, przez setki lat cierpiał tam z powodu nudy. Udręka tymczasowo się skończyła, gdy został wskrzeszony przez Zarazę. Jako zaufana Szatana, została posłana do wikingowego piekła, by odebrać miecz dla swego szefa. Od tej pory dziwna para razem mierzy się z przeróżnymi problemami, które napotkają w drodze do Helheimu. Pośród nich, na zachętę, można wymienić chociażby ucieczkę przed duchem zabitego niedźwiedzia czy borykanie się z gadatliwym goblinem-biznesmenem. Brzmi względnie spokojnie, ale nic bardziej mylnego, wszystko to prowadzi do konfrontacji z Odynem, który, w międzyczasie, robi prawdziwe piekło w piekle, bo nie lubi, gdy znikają mu dusze.

A to tylko jedna z wielu moich form, ahahaha!

Ekipa z Perfetly Paranormal nie tylko wykorzystała już uprzednio ciekawie zarysowany świat, ale też wszystko, co tworzyło go specjalnym. W związku z tym w Helheim Hassle znajdziemy masę humoru. A nawet więcej, grę można po prostu nazwać komedią. Styl graficzny jasno na nią wskazuje, ale pomysł z wykorzystaniem części ciała do rozwiązywania zagadek wynosi ją na jeszcze wyższy poziom. Chyba też nie muszę klarować, że humor tu występujący jest totalnie głupkowaty, czerpie z wielu klisz, łamanie czwartej ściany to norma, wszystko jest przerysowane (a już szczególnie Odyn), a wiele postaci jest wręcz wariackich. Interesujące jest też to, że twórcy nie szczędzili czasu na przerywniki filmowe (na silniku gry), które prezentują sporo wydarzeń dziejących się poza dwójką naszych bohaterów. A skoro już o oprawie wspomniałem, to od razu jeszcze zaznaczę, że artyści nie poszli na łatwiznę przy tworzeniu świata. Jest różnorodnie, kolorowo i znajdziemy tu też sporo pomieszczeń, które są pełne przeróżnych detali, mimo że nie trzeba z nimi wchodzić w interakcje. Na uwagę zasługuje również oprawa dźwiękowa. Przede wszystkim bardzo dobrą robotę wykonali aktorzy głosowi, którzy mocno wczuli się w swoje role. Natomiast trochę przeszkadza zamerykanizowanie głosów części postaci wywodzących się z nordyckich stron. Muzyka i efekty dźwiękowe siedzą w tej produkcji bardzo dobrze i warto rozważyć granie w słuchawkach.

Dosłownie trzeba się rozerwać, żeby to przejść.

Perfectly Paranormal postanowili zachować motyw kontroli różnych części ciała, ale w innej formie, niż miało to miejsce w Manual Samuel. W Helheim Hassle główny bohater posiadł zdolność przenoszenia świadomości do kończyn, dzięki czemu może sterować nimi pojedynczo, a nawet łączyć w zestawy, jak dwie ręce i głowa czy jedna noga i tors. Łamigłówki kręcą się więc wokół doprowadzenia różnych części ciała na platformy, które otworzą drzwi. Czasem więc trzeba połączyć nogę z ręką, aby wyżej podskoczyć i złapać się krawędzi, a następnie samą już ręką wciągnąć się w niski korytarz. Kombinacji jest sporo, ale w wątku fabularnym bez problemu wszyscy powinni sobie poradzić ze znalezieniem rozwiązań. Jedynym odczuwalnym dyskomfortem przy tym może być sprowadzanie wszystkich części ciała do kupy, bo czasem kończymy w pełni rozczłonkowani. Jednak nie tylko główkujemy w tej grze, co jakiś czas trzeba wykazać się sprawnością manualną, nie brakuje tu bowiem elementów platformowych. Najwięcej czasu zajmują te, gdy przed czymś uciekamy, bo wtedy trzeba działać szybko, w tym przeskakiwać między kończynami, a czas na wykonanie sekwencji wydaje się być ustawiony niemal na styk. Tu warto zaznaczyć, że twórcy nie próbowali zakodować idealnego doświadczenia platformowego, więc czasem prowadzenie kawałków ciała wydaje się dzikie, ciężko wyczuć moment skoku i połączenia się resztą ciała (trzeba szybko naciskać przycisk, próba złapania odpowiedniego momentu jest stratą czasu) itp. Nie jest to jakiś duży problem, ale nieraz doprowadzi do zgonu. Na szczęście nie ma aż tyle takich chwil, by poczuć frustrację z powodu luźniejszego podejścia do prowadzenia postaci.

Znajdź rękę.

Helheim Hassle bawił mnie niemal nieprzerwanie przez cały czas trwania fabuły. Licznika w grze nie ma, ale obstawię, że trwało to jakieś sześć godzin. Jak już wspomniałem, łamigłówki nie są bardzo skomplikowane, ale ma to swoje uzasadnienie – w tej produkcji istotna jest też postrzelona historia, a blokowanie się co chwilę zakłóciłoby jej ciągłość. Jednak dla osób, które chciałyby zobaczyć bardziej wymagające zadania oraz głębiej poznać świat wikingowego piekła,  twórcy dodali trochę zadań pobocznych oraz sporo znajdziek, do których już nie tak łatwo będzie się dostać. Obojętnie więc, jak poziom gracza reprezentujecie, Helheim Hassle jest wart sprawdzenia. To szalona historia, która nabija się z wielu rzeczy, w tym ze swojego medium i nawet gatunku. Dla tych, którym poprzednia gra ze „Środowej Trylogii” się podobała, jest to pozycja obowiązkowa. Natomiast jeśli nie znacie obu, obie polecam. A teraz czekam na kolejną część, bo liczę, że twórcy znów kreatywnie wykorzystają ludzkie części ciała!


Ocena: 8,5/10


Serdecznie dziękujemy Perfectly Paranormal
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Perfectly Paranormal
Wydawca: Perfectly Paranormal
Data wydania: 18 sierpnia 2020 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 1,7 GB
Cena: 67,20 PLN

Zapraszamy również do recenzji dwóch pozostałych części wtorkowej trylogii: Manual Samuel  i The Holy Gosh Darn.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *