Help Will Come Tomorrow

Świat elektronicznej rozgrywki doczekał się swojej „Syberiady polskiej”.

Nie ma to jak dobry survival. Trochę lęku o kolejny dzień, nieustanne stresowanie się o to, czy jutro będzie co jeść, budowanie wzajemnej nienawiści między wszystkimi, którym udało się przetrwać… a i tak jeden większy podmuch wiatru może wszystko zniszczyć. I tego typu grą jest właśnie Help Will Come Tomorrow, w której kolejne doby powodują stałe skurcze mięśni od zdenerwowania, na rękach niemal czuć odmrożenia, a tragiczne końce, jakie spotykają bohaterów, na zawsze odciskają na graczach piętno. I mimo to chce się w tę grę grać. Bardzo.

Może zacznijmy od tego, co czyni tę produkcję tak przyciągającą. Jednym z czynników z całą pewnością jest setting. Polskie studio Arclight Creations postanowiło zajrzeć do naszych sąsiadów, i umieścić akcję swojej produkcji w rewolucyjnej Rosji roku 1917. Podróże pociągiem nie zawsze kończyły się w tamtych czasach bezpiecznym dotarciem do stacji docelowej i nasi główni bohaterowie są przykładem pecha w tym zakresie. Po niefortunnym wypadku utknęli w środku lodowatej Syberii, otoczeni przez groźnych zbirów i nie mniej niebezpieczną, piękną i przerażającą naturę.

Takie umiejscowienie akcji generuje wiele potencjału, ale byłoby tylko historyzującą dekoracją, gdyby nie podejście do postaci. Tu nie mamy do czynienia z losowymi jednostkami ludzkimi, a bohaterami z krwi i kości, którzy mają nie tylko imiona i wygląd, ale również historię i cechy. I co najważniejsze, zarządzanie nimi w zgodności z tym, kim są może okazać się kluczowe do przetrwania. Tym bardziej, że rewolucja w Rosji nie pomaga w utrzymywaniu pokojowych stosunków społecznych – każda z dziewięciu postaci przynależy do jednej z trzech frakcji: rewolucjonistów, arystokratów lub bezstronnych, co odbija się na relacjach pomiędzy nimi. W trakcie jednej sesji losowany jest zestaw czterech z nich, dzięki czemu kolejne przejścia (których będzie sporo ze względu na wysoką śmiertelność) mają w sobie pewną dozę nieprzewidywalności. Dodatkowo, każda z postaci ma sześć cech, które odkrywa się w trakcie rozgrywki, więc na początku nie mamy o nich pojęcia. Niektóre z nich potrafią ułatwić rozgrywkę, niektóre wręcz przeciwnie, i na wszystkie trzeba zwracać uwagę.

Jednak poza naprawdę dobrym wykorzystaniem tego podejścia do ukształtowania różnych smaczków w mechanice gry, zabieg zasługuje na uwagę przede wszystkim ze względów narracyjnych. Wieczorne rozmowy przy ognisku, podczas których można pogłębić relacje między postaciami (albo przynajmniej spróbować uniknąć sytuacji, w której się szczerze nienawidzą), ujawniają cały bagaż ich historii. Poza tym oferują skrzyżowanie się w tym jednym pociągu na Syberii dróg osób, które prawdopodobnie nigdy nie miałyby szansy skonfrontować się ze sobą bezpośrednio. To sprawia, że na tych ludziach zaczyna człowiekowi rzeczywiście zależeć i przejmuje się ich losem – co, niestety, w tym przypadku potrafi być dość krzywdzącym uczuciem.

Help Will Come Tomorrow zdecydowanie nie jest łatwą grą, nawet jeśli mechanikę ma stosunkowo prostą i wpisuje się w standardy gatunku, poza tym obfituje w różne smaczki. Każda z postaci ma do dyspozycji niewielką ilość punktów akcji, które może wykorzystać na rozbudowę obozu, czynności codzienne lub eksplorację otoczenia. W przypadku bardziej wymagających działań dla oszczędności punktów warto zaangażować do pracy dwie osoby, jednak wtedy trzeba też mieć na uwadze jakość relacji między nimi, ponieważ wpływa ona na morale zarówno jednostek, jak i całego obozu. Nie do końca zagrał za to system craftingu, ponieważ wytwarzanie narzędzi (czasem pozwala uniknąć straty punktu akcji podczas jej wykonywania) przez większość czasu okazuje się niepraktyczne. Wszystko przez to, że najzwyczajniej w świecie brakuje na to bohaterom sił, a szansa na uniknięcie kosztu pracy jest stosunkowo mała. Tak samo system łowienia zwierząt wydaje się dość nieprzemyślany, ponieważ zastawianie wnyków i oprawianie zwierząt jest zdecydowanie bardziej energochłonne niż zrobienie prostej zupy z korzeni, a wcale nie przynosi wymiernych korzyści – wręcz przeciwnie, okazuje się często, że potężną pieczenią znacznie trudniej wykarmić cały obóz. Jednak poza tymi drobnymi niedoróbkami Help Will Come Tomorrow jest solidnym survivalem, który wciąga niesamowicie.

Wciąga tym bardziej, że obfituje w zdarzenia losowe. Nie dotyczy to tylko zmiennej, kapryśnej pogody na Syberii, która może z samego rana zasypać pół obozowiska albo złamać prycz, ale również zachowań postaci, które mogą wpaść na najdziwniejsze pomysły lub nawet opuścić towarzyszy, jeśli ich morale jest niskie. Jeszcze więcej niespodzianek czeka w trybie eksploracji, której dokonuje się na heksagonalnej planszy. Stosunkowo niewielka mapa obfituje w tajemnicze znaleziska oraz wyzwania – zgubienie się nie jest rzeczą trudną, zbiry grasują, dzikie zwierzęta nie zawsze są przyjazne, a jednak wyruszać w dzicz trzeba dość często dla surowców. Ciekawym aspektem jest wykorzystanie przypisanych do konkretnych postaci mini questów, które pojawiają się po wieczornych rozmowach. Pozwalają na, na przykład, znalezienie strzelby albo sprawdzenie różnych sposobów na uratowanie się z tego lasu. Niektóre z tych zadań pojawiają się też w wyniku odnalezienia czegoś w naturze, jak szczątki dawnego obozowiska.

Podczas rozgrywki cały czas stawiamy sobie pytanie: „Czy pomoc w końcu nadejdzie?”. Rzadko kiedy nadchodzi, a obserwacja tego, jak bohaterowie umierają jeden po drugim, potrafi być naprawdę bolesna, ale jednak pokazuje to jak bardzo immersyjna jest ta gra. Bardzo wiele z dróg, które doprowadziły mnie do przykrego końca, zapadło mi w pamięć. Poza tym pod względem narracyjnym i mechanicznym mocno kojarzyło mi się to z papierowymi RPG-ami. Nie chcę zdradzać toku wydarzeń, ponieważ dużo uroku tej produkcji polega na odkrywaniu wszystkich niespodzianek, jakie ukrywa przed graczem, ale mogę jeszcze powiedzieć, że momentami jest jednak za trudna. Pomimo dużej ilości rozegranych partii, niemal nigdy nie udało mi się przetrwać, co potrafi być ostatecznie demobilizujące i obniża replayability. Ponadto, w końcu wkrada się monotonia, jednak zanim to nastąpi, gra zabiera wystarczająco dużo czasu, a przy tym zachowuje wysoki stopień emocjonalnego zaangażowania, więc nie jest to nadmiernym problemem. Niestety, po poznaniu wszystkich postaci nie ma już zbyt wiele rzeczy do zrobienia, zwłaszcza że losowe wydarzenia dość szybko zaczynają się powtarzać.

Jak piękne jest Help Will Come Tommorow, każdy widzi. Kolory, projekty postaci i wszelkie grafiki są absolutnie stylowe i zachwycające. Do tego dochodzi całkiem przyzwoity interfejs, który pomimo kilku nieintuicyjnych rozwiązań sprawdza się naprawdę dobrze. Wstępuje też zbyt duża mało ramek, ale sterowanie na Switchu pozwala je w miarę sprawnie opanować. Z kolei soundtraczek pozwala na swobodne zanurzanie się w depresyjnym marazmie.

Krótko mówiąc, Help Will Come Tommorow to naprawdę angażujący survival, który potrafi zajść za skórę. Mogłoby być w nim jednak więcej zawartości, a pewne zaburzenia balansu w mechanice przydałoby się naprawić. Ostatecznie jest to naprawdę angażujące emocjonalnie doświadczenie, nawet jeśli nie zabiera nam wielu godzin.


Ocena: 8/10


Producent: Arclight Creations
Wydawca: Klabater
Data wydania: 21 kwietnia 2020
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 829 MB
Cena: 80 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *