Toki

Odświeżona wersja Toki przyciągnęła mnie, oczywiście, świetnie wyglądającą rysowaną oprawą graficzną. 

Produkcja po raz pierwszy pojawiła się w Japonii na automatach w roku 1989. Grafika nie była wtedy taka super, ale już wtedy pokazywała, że twórcy mieli ciekawe pomysły i chcieli zrobić ładną grę. Osoby odpowiedzialne za nową szatę graficzną oraz skomponowanie na bazie oryginału muzyki wyciosały z bazy rzecz wręcz piękną. Super szczegółowe tła, ciekawie wyglądające potwory i przyjemne nuty przygrywające w sześciu różnorodnych lokacjach cieszą przez każdą chwilę spędzoną przed ekranem. Razi tylko jedno – widać, że ludzie Zachodu zrobili tę szatę graficzną, bo postaci zostały zeuropeizowane. Niby detal, ale nawet w opisie fabuły (bardziej tylko pretekstu do gry) i kolejnych kroków możemy nadal przeczytać, że została porwana Miho, a jej facet to zamieniony w małpę Toki, co też brzmi bardziej azjatycko. Cóż, najwyraźniej nie można mieć wszystkiego.

Prawdziwy gnój i zazdrośnik z tego maga – nie dość, że porywa nam kobietę, to jeszcze przerabia nas na małpę…

Rozgrywka w Toki została oparta na zasadach run’n’gun, można ją też po prostu nazwać shoote’em upem, tyle że chodzonym. W każdym razie prowadzona przez nas małpa potrafi wypluwać z pyska naboje, którymi atakujemy przeciwników. W ten sposób trzeba przejść sześć plansz, przy czym na końcu każdej z nich znajduje się boss. Typów zwykłych przeciwników jest sporo, od chodzących, przez skaczące, po latające; mają też różną odporność na ataki. W tej kwestii pomagają znajdowane co jakiś czas ulepszenia ataku, ale niestety każde z nich działa tylko przez określony czas. W związku z tym nie doniesiemy żadnego do bossa, nawet jeśli nie stracimy po drodze życia. Nawet więcej, wspomagacze ataku zostały tak rozplanowane, byśmy do bossów zawsze podchodzili z bazowym atakiem. A to bywa mocno frustrujące, bo trafić szefów trzeba w cholerę razy, a ekspresowe naciskanie przycisku ataku na padzie czy joy-u strasznie męczy (podobny problem, co w Prinny). Tu bardzo przydatny okazuje się arcade stick, bo na nim o wiele łatwiej szybko klepać w knefel; poza tym niektóre mają funkcję turbo, co już w ogóle jest piękną sprawą w tej grze.

Droga do tego bydlaka jest fest ciasna…

Jednak nawet taka pomoc nie oznacza automatycznego sukcesu. Te stare gry, szczególnie z automatów, były tak zaprojektowane, żeby jak najczęściej zabić gracza. Toki nie jest wyjątkiem i miejscami zestawy przeciwników potrafią zajść za skórę. Poza tym małpa często jest wolniejsza niż wrogowie i zatrzymuje się przy strzelaniu, więc często nie ma nawet jak uciec, jeśli za późno się zorientujemy, że np. pojawił się duch i rzuca w nas włócznią. Jednak rozkładu plansz można się nauczyć, a czas, mimo że ograniczony, także nie jest problemem. Najbardziej denerwują skoki przez zabijające przepaści i na łańcuch, który trzeba się chwycić. Czasem margines na wykonanie tej czynności jest po prostu za mały i głupio traci się życia. A jeśli o życia chodzi, to ich liczba zależy od poziomu trudności. W najłatwiejszym mamy ich dziewięć, natomiast strata wszystkich wiąże się z utratą jednej z dziewięciu kontynuacji oraz powtarzaniem planszy. Strata wszystkich kontynuacji to powtarzanie gry od początku. I ja taki reset zaliczyłem na easy… Potem sięgnąłem po sticka i było lepiej, ale w piątej planszy twórcy nagromadzili podstępne skoki i przeciwników, przez co z lekka sfrustrowany musiałem odpocząć od gry.

Są tu dwa podstępy: 1. jeśli zeskoczy się z łańcucha od razu, wpadnie się na lataczy, którzy pojawiają się odpowiednio późno; 2. jeśli zeskoczy się za późno, nie trafi się na brzeg po prawej, ale z tym brzegiem i tak trzeba uważać, bo szybko się rozpada…

I teraz nie wiem, czy tę grę polecać, czy nie. Jeżeli lubicie rysowaną grafikę, to zobaczenie majestatu odświeżonego Toki jest konieczne. Schody zaczynają się w kwestii rozgrywki. Gra jest po prostu trudna i nawet najłatwiejsza opcja nie jest łatwa. Znaczy, to dobrze, że nie jest super łatwa, ale z drugiej strony każdy gracz zdany tylko na pada prędzej czy później rzuci nim w ścianę, bo kciuk nie będziecie wyrabiał od napierdalania w przycisk w trakcie potyczek z późniejszymi bossami. Z kolei jeśli macie arcade sticka, który działa ze Switchem lub po prostu uwielbiacie te stare, trudne shmupy, to wtedy nie ma się co zastanawiać i można brać, choć lepiej w promocji. Żeby było ciekawiej, premierowo Microids krzyczało sobie na wersję na Słitcha 120 PLN, a wydali wersję biedną, czyli bez opcji zmiany muzyki na klasyczną, bez trybu speedrun i możliwości zmiany opcji graficznych. Potem się opamiętali i zrzucili cenę o połowę. Ostatecznie odświeżone Toki mogę podsumować jako grę piękną, ale wciąż niezbalansowaną i za drogą, jednak warto jej się przyjrzeć.


Trudno powiedzieć…


Producent: TAD Corporation, Microids
Wydawca: Microids
Data wydania: 4 grudnia 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga:  699 MB
Cena:  59,60 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *