Trifox

Ambitne plany, groteskowa fabuła i niezły humor nie zawsze wystarczą, by zrobić dobrą grę.

Trifox zaczyna się obiecująco. Główny bohater rusza na krucjatę, w celu uratowania swojego pilota od telewizora. Krucjatę niezbyt długą (przejście gry zajmuje tylko 3,5 godziny), natomiast intensywną i ciekawą. Zawalą się miasta, wybuchną kaniony, a nasza postać rozwinie umiejętności maga, wojownika i inżyniera. Główny hub gry pozwala nam wybrać jeden z trzech światów – trochę na modłę tego, co znamy ze starszych części Crasha Bandicoota. Każdy zróżnicowany teren to 4 plansze, a prosta matematyka wskazuje nam, że do pokonania mamy 12 etapów. Między nimi, we wspomnianym hubie, wydajemy zarobioną walutę, aby zyskać nowe umiejętności i przypisać je dowolnie pod jeden z kilku przycisków funkcyjnych.

Na początku gry stajemy przed wyborem jednej z trzech klas – wybór iluzoryczny, bo umiejętności można dowolnie ze sobą mieszać.

Kamera najczęściej ukazuje całość akcji z góry i nie mamy nad nią żadnej kontroli. Nie sprawia to właściwie problemu w trakcie rozgrywki, widoczność pola gry jest zadowalająca, a wszelkie elementy które mogłyby przysłonić nam akcję (jak skały czy drzewa) znikają byśmy nie stracili bohatera i jego otoczenia z oczu. Gra często w nieoczywisty sposób ukrywa znajdźki, przez co eksploracja potrafi zaskoczyć.

Element platformowy wykonano całkiem solidnie. Czuć dużą kontrolę nad bohaterem, jednakże dość ciężko wymierzyć niektóre skoki – szczególnie gdy korzystamy ze zdolności inżyniera uwalniającej “helikopterek”. Wiele platformerów 3D (i nie tylko) subtelnie wskazuje graczowi nad którym fragmentem gruntu się znajduje – czy to przez rzucany cień, czy biały znacznik. Trifox używa takiego znacznika, jednakże jest on bardzo niewyraźny i mało widoczny, przez co szybko umiejętność szybowania przestała grać jakąkolwiek rolę w mojej przygodzie. Reszta atrakcji to raczej standard dla gatunku, chociaż pochwalić należy projektantów za brak monotonii – właściwie tylko jeden motyw (zasilanie przejścia specjalną baterią) powtarza się zbyt często. Rzeczy takie jak ruchome platformy czy lodowe podłoże pojawiają się raz i odpowiednio urozmaicają rozgrywkę, znikając zanim zaczną irytować.

Trzy zróżnicowane światy dostarczają odpowiednich wrażeń, by gra nie zaczęła się nudzić.

Ważną rolę pełni natomiast walka i tutaj mam mocno mieszane uczucia, które pojawiły się przez jeden niezbalansowany aspekt. Przeciwnicy są różnorodni i wymagają odpowiedniej taktyki walki. Bardzo fajnie zaprojektowano walki z bossami, które stawiają nie tylko na zręczność, ale też spryt. Dzięki możliwości mieszania trzech klas postaci możemy stawić miotacze ognia inżyniera, by potem nawalać z daleka zaklęciami – tak długo, jak mamy energię a inne czary się nie ładują. Wszystko super – tyle tylko że główny bohater Trifox jest strasznie “kruchy” i nie bardzo mamy możliwość by cokolwiek z tym zrobić. Nawalanie na ślepo to pewna śmierć, przeciwnicy zadają ogrom obrażeń, a że często walczymy z całą ich hordą to i śmierć i powrót do punktu kontrolnego przychodzi dość szybko. Niestety, to wymusiło na mnie całkowite porzucenie drogi wojownika, bo po prostu podchodząc do przeciwników by walnąć ich młotem za bardzo wystawiamy się na ataki z ich strony. Szybko więc odblokowałem wieżyczki, sam waląc z karabinu na odległość (niczym w twin-stick shooterze). Nie było to najefektywniejsze, bo wieżyczki również często padały, ale ja przynajmniej byłem w stanie utrzymać się przy życiu. Grę też dość łatwo “popsuć” – niejednokrotnie zdarzyło mi się zablokować między ruchomymi platformami, zbugować windę. Raz tytuł po prostu się wyłączył.

Właściwie jedyna słuszna taktyka pozwalająca przejść grę – nastawiać wieżyczek i strzelać z daleka.

Postacie swoje kwestie wypowiadają niezrozumiałym mamrotem, który wpasowuje się w humorystyczną konwencję całości i mimo braku jakichkolwiek napisów, wstawki potrafiły bawić. Muzyka czy dźwięki z gry nie zostaną w mojej głowie na zbyt długo, ale też nie przeszkadzały i odpowiednio budowały klimat. Nie wiem natomiast czy to Steam Deck mnie ostatnio rozpieszcza, ale Trifox na Switchu działa po prostu źle. Niską rozdzielczość zarówno przenośnie i na TV da się przetrwać, bo całość jest czytelna, ale niestały frame pacing i spore, niespodziewane spadki klatkażu (przy blokadzie na 30 FPS) bolą wyraźnie po oczach.

Poziom z kulą dużo lepiej robiło I-Ninja prawie 20 lat temu – ktoś pamięta tę perełkę od Namco?

Trifox mógłby być grą dobrą, gdyby poprawiono właściwie tylko dwa aspekty – balans klas (czy to buffując znacząco wojownika, czy zwiększając zdrowie bohatera) i warstwę techniczną. Być może pojawi się patch który zrobi z grą porządek i będzie ona warta polecenia. W tym momencie tytuł rozważyłbym tylko przy mocnej przecenie.


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy Big Sugar
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Glowfitsh Interactive
Wydawca: Big Sugar
Data wydania: 13 października 2022 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 4,7 GB
Cena: 80 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *