Kirby’s Return to Dream Land Deluxe

Ogniem i mieczem, i liściem, i biczem, i parasolem, i…

Sezon rimejkowy wewnątrz Nintendo trwa w najlepsze. Dopiero co otrzymaliśmy fantastyczne Metroid Prime Remastered, a po ponad roku obsuwy w kwietniu będziemy mogli w końcu zagrać w odświeżone Advance Wars. W międzyczasie HAL Laboratory postanowiło przypomnieć o osobie i bez skrępowania wrzuciło na rynek trzeciego Kirbiego w ciągu ostatnich 12 miesięcy.

Tym razem padło na remake Kirby’s Return to Dream Land. Gra jest niesamowicie ważna dla serii, gdyż to ona w 2011 roku przerwała trwającą ponad dekadę hiatus głównego cyklu na konsolach domowych. Wersja Deluxe nie tylko przyniosła ze sobą całkowite odświeżenie grafiki (to zdecydowanie najładniejszy dwuwymiarowy Kirby do tej pory) i szereg mniej oczywistych zmian w rozgrywce, ale też zaskakująco sporo zupełnie nowej zawartości. Nowa wersja jest dzięki temu świetną okazją do tytułowego powrotu do Krainy Snów, jeśli zeszłoroczne The Forgotten Land wciąż nie zaspokoiło waszego apetytu na prowadzenie różowej kluski.

Kirby, King Dedede, Bandana Dee i Meta Knight kontynuują swoje beztroskie życie obracające się wokół gonitwy za kremowym ciastem (pierwsza trójka) i pochłanianiem jakościowej literatury (Meta Knight). Spokój ten zostaje jednak przerwany przez nagłe przybycie statku Lor Starcutter, który po wypłynięciu z kosmicznego portalu rozbija się o powierzchnię Popstar. Jego części zostają porozrzucane po całej planecie, a jego właściciel – Magolor, prosi Kirbiego i spółkę o pomoc w odnalezieniu zaginionych fragmentów i pomoc w powrocie do domu. Różowy koncentrat przyjaźni oczywiście się na to zgadza i w ten sposób rozpoczyna się nasza nowa przygoda.

Return to Dream Land to dosyć klasyczna gra z Kirbim w roli głównej. Dostajemy dwuwymiarowego side-scrollera, który woli kłaść większy nacisk na rozwiązywanie prostych zagadek, zapadających w pamięć segmentów i zdolności kopiowania umiejętności wrogów poprzez ich pochłanianie. Same wyzwania platformowe zostają tutaj odłożone na dalszy plan. Skutkuje to dosyć prostą i łagodną w odbiorze platformówką, która stara się przyciągnąć uwagę zarówno młodszych graczy, jak i weteranów.

Trzeba przyznać, że udaje jej się to całkiem nieźle. Gra jest prosta, ale regularnie dorzuca do mieszanki nowe pomysły, utrzymując świeżość zabawy, i nie nadużywa naszej gościnności, zamykając ukończenie głównej kampanii po paru godzinach. Eksperymentowanie z różnymi zaadoptowanymi umiejętności Kirbiego i poznawanie jego zaskakująco rozwiniętych list ruchów daje masę frajdy. Wypatrywanie poukrywanych przedmiotów nie pozwala na oderwanie oczu od ekranu, a nowe umiejętności Kirbiego wystarczająco urozmaicają poziomy. Najważniejszym z nich są “Super Abilities”, czyli podkręcone wersje zwykłych skopiowanych zdolności, które gra od czasu do czasu serwuje nam pod koniec wybranych poziomów. Kirby zamienia się wtedy w wojenną bestię, której ataki unicestwiają wszystko na jej drodze i pokrywają zazwyczaj większość ekranu. Jest to typowy gimmick, ale sprawdza się w oddaniu graczowi poczucia siły i ugruntowuje pozycję naszego muffinka jako najpotężniejszej istoty we wszechświecie napędzanej wyłącznie siłą przyjaźni.

HAL Laboratory już jednak przyzwyczaiło nas do tego, że ukończenie głównego trybu to tylko początek zabawy. Po pokonaniu finałowego bossa gracze oczekujący większego wyzwania mogą przetestować swoje umiejętności w trybach dodatkowych. Najbardziej rozbudowanym z nich jest Extra Mode, czyli remiks kampanii dorzucający do niej nowych przeciwników, rebalansujący levele i wprowadzający szereg mniejszych zmian, co razem serwuje znacząco większe wyzwanie. Poza tym powraca Arena, czyli typowy boss rush, True Arena, czyli jeszcze trudniejsza wersja zwykłej Areny. W samym trybie głównym możemy też zwiedzić pomieszczenia Lor Starcutter dające dostęp do szeregu wyzwań związanych ze skopiowanymi zdolnościami Kirbiego. Polegają one na jak najszybszym pokonaniu dodatkowych poziomów, a uzyskanie w nich platynowych medali naprawdę wymaga solidnej znajomości ruchów Kirbiego, cierpliwości i twardych kciuków. Wszystkie te opcjonalne wyzwania były obecne już w oryginale na Wii i pozwalają wycisnąć z tytułu znacznie więcej. Return to Dream Land Deluxe dodało jednak do mieszanki jeszcze dwa bonusy.

Pierwszym z nich jest Merry Magoland – park rozrywki zbudowany przez wspomnianego przybysza z kosmosu, w którym Kirby i przyjaciele mogą spędzić czas na różne atrakcjach. Upraszczając, to po prostu przygotowany z pompą zbiór dziesięciu minigier – dwie z nich pochodzą z pierwowzoru, dwie są zupełnie nowe, a reszta jest znana z poprzednich gier z serii. Zróżnicowanie gier jest dosyć spore – połykanie nadlatujących jaj, pojedynki samurajskie, bitwa na blastery, strzelanie do celów. We wszystkie możemy zagrać w pojedynkę przeciwko CPU, wypełniając listę wyzwań wynagradzanych nowymi elementami na głównym placu parku oraz maskami postaci znanych z serii, które można wyekwipować w każdym trybie.

Najwięcej frajdy wyciśniemy tutaj jednak w kanapowym multiplayerze. W Merry Magoland – tak samo jak we wszystkich innych wymienionych do tej pory trybach – może zgrać maksymalnie czterech graczy. Dzięki temu całe Return to Dream Land Deluxe zyskuje z miejsca status jednej z najlepszych gier imprezowych dostępnych na konsoli Nintendo. Szkoda jedynie, że nie istnieje możliwość rywalizacji online. Wyjątkiem tutaj jest tylko Samurai Kirby 100 – interesujący tryb battle royale, w którym raz dziennie możemy przetestować nasze samurajskie umiejętności przeciwko 99 innym graczom.

Najbardziej ekscytującym dodatkiem wersji Deluxe dla wielu fanów jest jednak zupełnie nowa przygoda skupiona na zabawie dla jednego gracza. Magolor Epilogue: The Interdimensional Traveler to, jak nazwa wskazuje, nowy epilog odblokowujący się po ukończeniu głównej gry. Kontrolujemy w nim samego Magolora, który po zakończeniu Return to Dream Land musi… no cóż, powrócić do Krainy Snów. Problem w tym, że finałowa konfrontacja pozbawia go większości mocy. Pozwoliło to na na nieco inne podejście do progresji, która teraz obraca się wokół zbierania Magic Points wypadających z poległych przeciwników. Te wykorzystujemy między misjami do wzmacniania ruchów galaktycznego podróżnika, a pokonanie bossa stopniowo odkrywa zupełnie nowe zdolności.

I choć epilog niezbyt się kryje z recyklingiem składników reszty tortu, to pozostaje zaskakująco świeży. Magolorem steruje się zupełnie inaczej niż Kirbim, a nowe poziomy kładą jeszcze silniejszy nacisk na walkę. Potęguje to nowy licznik combo, który zachęca do jak najszybszego rozprawiania się z przeciwnikami bez utraty zdrowia i wynagradza starania jeszcze większą ilością Magic Points. Jego opanowanie jest kluczowe, jeśli planujemy otrzymać najwyższą ocenę w każdym poziomie. To naprawdę przyjemny dodatek i kto wie – może kiedyś doczekamy się pełnoprawnego spin-offu skupionego na Magolorze?

Po olbrzymim sukcesie The Forgotten Land ciężko przewidzieć plany HAL Laboratory. Po premierze Super Mario Land 2 i zrewolucjonizowaniu serii przez Super Mario 64 fani hydraulika musieli czekać na zupełnie nową grę 2D aż 14 lat. Czy taki sam los czeka klasycznego dwuwymiarowego Kirbiego? Czas pokaże. Ale jeśli zamiast tego w przerwie między kolejnymi trójwymiarowymi grami mamy otrzymywać tak dobre remaki, jak Return to Dream Land Deluxe, to fani powinni spać spokojnie.


Polecamy


Producent: HAL Laboratory
Wydawca: Nintendo
Data wydania: 24 lutego 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 5 GB
Cena: 249,80 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *