Pikmin 2

Dziesięć małych kroków do przodu, jeden ogromny do tyłu.

Po bohaterskim pokonaniu zagrożeń i zaprzyjaźnieniu się z rasą kosmicznych marchewek, Olimar w końcu wraca do utęsknionego domu i rodziny. Okazuje się jednak, że podróżnik musi się teraz zmierzyć z największym zagrożeniem – kapitalizmem. Nasz bohater nie może nacieszyć się powrotem, bowiem od razu po opuszczeniu swojego statku wita go prezes jego korporacji, który oznajmia, że jego firma właśnie zbankrutowała. A wszystko przez dostawę wyjątkowo drogich marchewek, które Louie bezczelnie zeżar… to znaczy, pomimo odważnej obrony musiał oddać kosmicznym piratom. Jednak nie wszystko stracone. Kapsel przywieziony przez Olimara z tajemniczej planety okazuje się być warty całkiem sporo. Prezes wysyła więc Olimara i Louiego na misję znalezienia i sprowadzenia jak największej liczby śmie… skarbów.

– Microsoft Teams, 8:00 rano.

Pikmin 2 jest bardzo interesujące. Debiut serii wciąż jest fantastyczny, ale gra cierpiała na typowe choroby wieku dziecięcego, na które wtedy można było przymknąć oko, lecz dzisiaj irytują ze zdwojoną siłą. Sequel nie musiał więc tak naprawdę robić niczego ambitnego poza doszlifowaniem nierówności. I pozornie Pikmin 2 wydaje się być właśnie tym. Po powrocie do domu Pikminów gra ponownie tłumaczy nam podstawy zabawy – tym razem za pomocą gadającego statku, który (oczywiście) rozbił się o powierzchnię razem z Olimarem i Louiem. Znów też zbieramy armię małych kosmitów, oddelegowujemy je do poszukiwań skarbów, atakowania wrogów, lokalizacji pożywienia i znoszenia wszystkich tych dobrodziejstw do naszych zapasów. Uzależniało to w jedynce, tak samo jest w dwójce.

Z miejsca czuć jednak, że Nintendo przyłożyło uwagę do chyba największej bolączki jedynki, czyli AI naszej małej armii. Pikminy teraz zazwyczaj trzymają się bardzo blisko kapitana, rzadko blokują się na elementach otoczenia i nie potykają się o własne nóżki. Znacznie trudniej rzucić złym kolorem Pikmina, chociaż wciąż nieciężko o sytuacje, w których musimy oglądać, jak płonący drapieżnik gotuje pojedynczego żółtego buraka, który wpadł nam pod rękę przy rzucaniu w jego kierunku oddziału czerwonych. Nie da się ukryć, że sterowanie naszą armią jest teraz znacznie wygodniejsze, więc frustracja poprzednio wynikająca  z niego została znacznie zmniejszona. Świetnym pomysłem było też dodanie drugiego kapitana, dzięki czemu wykonywać możemy więcej czynności naraz (szkoda jedynie, że dopiero przy trójce Nintendo wpadło na pomysł wydawania rozkazów postaci sterowanej przez AI).

Nie da się też nie zauważyć znacznego przeskoku graficznego. Pikmin 2 trafił do sprzedaży w czasach, gdy nawet dwa lata potrafiły zaserwować kolosalny progres wizualny. Lepsze zrozumienie konstrukcji Game Cube’a przez same Nintendo zaowocowało nie tylko znacznie ładniejszym tytułem niż jedynka, ale też jednym z najlepiej wyglądających projektów na tę konsolę. Środowiska są znacznie bardziej szczegółowe i zróżnicowane, modele posiadają więcej detali i animacji, model oświetlenia stał się bardziej realistyczny (przynajmniej jak na 2004 rok). Pikmin 2 pomimo upływu lat wciąż prezentuje się atrakcyjnie.

Dwójka, jak na porządny sequel przystało, rozbudowuje też sporo elementów niepowiązanych bezpośrednio z samą główną kampanią. Znacznie rozwinięto tryb wyzwań, w którym wypróbować można szereg krótszych zadań w pogodni za jak najlepszym wynikiem. Dodano świetny kanapowy tryb multiplayer, w którym dwóch graczy może przekonać się kto jest lepszym kapitanem (niestety, na kooperację w kampanii trzeba było poczekać do Pikmin 3 Deluxe). Piklopedia znacząco rozszerza świat gry, zbierając listę wszystkich przeciwników oraz zebranych przedmiotów wzbogaconymi komentarzami Olimara (Louie woli spisywać plan ugotowania i przyrządzenia każdego przeciwnika w grze). Nowości dodane do Pikmin 2 miały ogromne znaczenie dla rozwoju całej serii i zauważyć można to także w kolejnych odsłonach.

Niestety, dwójka ma też w moich oczach znaczące problemy, przez które nie dorasta do poziomu swojego poprzednika. Od premiery minęło prawie 20 lat, a fani serii wciąż wykłócają się o jedną z najbardziej dzielących nowości względem jedynki – jaskiń. Przyszła więc pora, abym i ja stanął po którejś ze stron barykady i wyraził moją bardzo stanowczą opinię na ten temat. A brzmi ona: No tak średnio lubię jaskinie.

Pomysł w założeniach nie jest zły. Każdy z odwiedzanych obszarów posiada kilka dziur prowadzących do kilkupoziomowych labiryntów wypełnionych skarbami i ukrywającymi się predatorami. Naszym zadaniem jest zebranie wszystkich skarbów na każdym piętrze i znalezienie drogi do kolejnych głębin (co najczęściej oznacza wyczyszczenie ich ze wszystkich przeciwników). Czynność tę powtarzamy tak długo, aż dotrzemy do najgłębszego sektora jaskini, gdzie czeka na nas boss.

Początkowo eksploracja jaskiń jest naprawdę przyjemna i stanowi miłą odskocznię od bardziej klasycznego gameplayu, którego doświadczyć można na powierzchni. Problem w tym, że ta odskocznia bardzo szybko okazuje się być tak naprawdę głównym trybem Pikmin 2. W podziemiach spędzamy zdecydowaną większość gry, co staje się bardzo szybko męczące przez zbyt małe zróżnicowanie wyglądu podziemi, czyli recykling otoczenia, proceduralne rozstawianie przeciwników i skarbów. Innymi słowy, jaskinie bardzo szybko zaczęły mnie nudzić. Nietrudno zauważyć, że miały służyć znacznemu wydłużeniu czasu rozgrywki niskim kosztem (Pikmin 1 często był krytykowany za krótką kampanię).

Jeśli chodzi natomiast o jakość samego portu, to właściwie mógłbym tutaj przekopiować paragraf z recenzji Pikmin 1. Wersja na Switcha działa poprzez emulację wersji na Wii, zwiększono rozdzielczość do 1080p, cutscenki ładnie wygładzono przy użyciu AI, framerate dalej jest zablokowany na 30 fps oraz poza opcjonalnym celowaniem ruchowym brakuje jakichkolwiek opcji dostosowania sterowania do własnych potrzeb. Reedycja Pikmin 2 cierpi jednak na dodatkowy problem – brak lokalizacji produktu.

W wersjach na Game Cube i Wii zbierane skarby to często produkty prawdziwych i znanych marek. Pikminy znoszą więc do naszego skarbca takie antyki, jak zużyte baterie Duracell lub kapsle po butelkach 7 Up. W wersji na Switcha wszystkie licencjonowane przedmioty zastąpiono nowymi teksturami zastępującymi loga znanych marek. I jasne, nie wypływa to w żaden sposób na samą rozgrywkę, poza tym ciężko mi sobie wyobrazić, aby po tylu latach odnowienie umów licencyjnych było wykonalne. Ale bez nich wersja HD wydaje się być lekko niekompletna. Pomimo kilku problemów Pikmin 1 na Switcha to wciąż najlepsza oficjalna wersja tej gry. W recenzowanym przypadku przez ten mały brak nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć tego samego o Pikmin 2.


Polecamy


Serdecznie dziękujemy ConQuest Entertainment
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Nintendo
Wydawca: Nintendo
Data wydania: 21 czerwca 2023
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna (premiera wersji fizycznej pakietu Pikmin 1+2 22 września 2023)
Waga: 1.04 GB
Cena: 129,80 PLN (209,80 PLN za pakiet Pikmin 1+2)

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *