Stray Gods: The Roleplaying Musical

Panteon gwiazd voice actingu i natchniona historia łącząca urban fantasy z grecką mitologią. Czego chcieć więcej?

Nie wiem, na ile przenikają się środowiska fascynatów mitologii greckiej oraz wielbicieli broadwayowskich musicali, ale mam wrażenie, że wystarczająco, aby znalazła się spora grupa odbiorców, dla których Stray Gods będzie niczym spełnienie nigdy niewypowiedzianych marzeń. Między innymi dla mnie, chociaż grupowa obsesja na punkcie Hamiltona mnie ominęła. Produkcja Summerfall Studios obiecuje zatem chwytliwą konwencję, ale też zdecydowanie więcej. Warto jednak na początek sprecyzować pewną kwestię  – to visual novel z grywalnymi piosenkami, która (wbrew tytułowi) z typowo rozumianym RPG nie ma nic wspólnego.

Historia kręci się wokół Grace, przeżywającej typowe dla wczesnej młodości rozterki związane z odnajdywaniem swojego miejsca w świecie. Kryzys tożsamości przerywa jednak inny kryzys, i to dość nagły. Niedawno poznana, tajemnicza Calliope (zbieżność imion z mitologiczną patronką poezji nieprzypadkowa) umiera w ramionach głównej bohaterki, tym samym czyniąc ją kolejnym wcieleniem greckiej muzy. Zdarzenie wywołuje niemałe poruszenie w środowisku bóstw, które, jak się okazuje, żyją we współczesnym świecie, chociaż pozostają w ukryciu. Bezpieczeństwo jest dla nich sprawą kluczową, dlatego Grace zostaje w trybie pilnym i bez żadnego procesu oskarżona przez Atenę o morderstwo. Na szczęście udaje jej się wywalczyć tydzień na udowodnienie swojej niewinności. W trakcie tego tygodnia odkryje dużo więcej niż to, kim był prawdziwy zbrodniarz.

Przyznam, że fabularnie Stray Gods to jedna z najbardziej angażujących gier, w jakie grałam ostatnimi czasy. Co prawda zagadka kryminalna do wyrafinowanych nie należy, ale „śledztwo” pcha historię do przodu i zapewnia poczucie celu. Dodatkowo wplatane są wątki poboczne i pomniejsze, nierzadko wzruszające historie. Stray Gods ze swoją dobrze rozplanowaną i podzieloną na trzy akty fabułą oraz wartką akcją nadawałoby się idealnie na film, ale też wiele zyskuje na tym, że jako visual novel może pozwolić sobie na zaoferowanie graczowi więcej czasu na obcowanie z postaciami. Najbliższymi towarzyszami Grace będą: Freddie, jej przyjaciółka z zespołu, która wyjątkowo szybko przystosowuje się do faktu, że bogowie greccy istnieją naprawdę; Apollo, którego czas przemienił z boga słońca o aparycji napakowanego surfera w sadboya o miękkim sercu; Pan, zachowujący się niezwykle podejrzanie, ale i bardzo czarująco; no i wreszcie Persefona, obecnie właścicielka klubu, która pod agresywnym zachowaniem skrywa wciąż niezaleczone rany.

Stray Gods opowiada na nowo mitologiczne historie w klimacie dekadenckim i melancholijnym, ale jednocześnie niepozbawionym humoru. Twórcy czerpią ze znanych opowieści, ale mają swoje pomysły na to, jak je uwiarygodnić, uwspółcześnić i zmienić punkt widzenia, co wychodzi im doskonale. Cały lore bogów olimpijskich zawarty w tej grze jest fascynujący i może spokojnie być kopalnią inspiracji dla prequeli, sequeli i innych spin-offów. W tej fascynującej historii przydałby się jeszcze jednak… wpływ gracza. Samych wyborów nie brakuje, lecz przebieg fabuły jest mało zróżnicowany – tak czy inaczej na naszej drodze do prawdy odwiedzamy te same miejsca i postaci. Ma się za to wpływ na rozegranie dwóch wątków pobocznych, parę elementów zakończenia oraz romanse. Wątki romantyczne nie są za bardzo rozbudowane (może poza jednym), ale że Grace z każdą z postaci ma dobrą chemię, były bardzo miłym elementem gry. Do tego każdy pozwala odblokować nową piosenkę na zakończenie!

No właśnie, piosenki. Musicalowa tożsamość Stray Gods to ewidentnie najsilniejszy element gry. Głosy podkładają aktorzy naprawdę wysokiej klasy – Grace dostaje głos Laury Bailey, znanej m.in. jako Abby z The Last of Us: Part Two. Z The Last Of Us można kojarzyć też dwie inne osoby: Troya Bakera (tam Joel, tu Apollo) i Ashley Johnson (Ellie/Calliope). Świetne role dostarczają też mniej znani w growym środowisku aktorzy – np. Rahul Kohli, który jako nieuleczalnie romantyczny Minotaur jest absolutnie rozbrajający. Za muzykę z kolei odpowiada Austin Wintory, który stworzył OST-y do Podróży i Abzu. Nie wszystkie utwory są równie dobre, ale wiele zostaje w pamięci, do tego są zróżnicowane – od emocjonalnego Phantom Pains, przez niepokojące i dziwne Look Into Me, po prawie-progrockowe The Throne. Magia polega jednak nie tylko na samej jakości piosenek, ale przede wszystkim na mechanice. Grace jako „muza” może inspirować piosenkę do przebiegania w określony sposób. Podstawowym wyborem jest wybór między ścieżką zieloną – emocjonalną i empatyczną; czerwoną – przebojową i agresywną oraz niebieską – sprytną i intelektualną. Liczy się kombinacja wyborów, więc ostatecznych wersji piosenki może być naprawdę sporo. Zmienia się nie tylko tekst, ale też tempo czy gatunek – aż marzy się opcja replayowania samych piosenek po przejściu gry.

Również warstwa graficzna jest godna uwagi, chociaż momentami niedomaga. Łatwo zauważyć, że projekty postaci są świetne, kolory cudowne, generalnie czysta przyjemność z patrzenia na to. Mam jednak wrażenie, że na Switchu gra ma poważne problemy z rozdzielczością i często grafiki są strasznie niewyraźne i rozmazane. Da się to przeżyć, ale, szczerze mówiąc, skoro na innych platformach ten problem nie występuje, lepiej chyba sięgnąć po wersję pecetową. Stray Gods też nie jest w pełni statyczną visual novel – zamiast tego decyduje się na połowicznie animowaną formę à la pokaz slajdów. Na początku ciężko się do tego przyzwyczaić, efekt jest dość dziwny i średnio przyjemny dla oka. Do tego dochodzi parę innych problemów technicznych niezwiązanych z grafiką – nierówny poziom głośności dialogów (co jest dość męczące) oraz pojawiające się od czasu do czasu crashe (na szczęście automatyczne zapisy są bardzo częste, ale czekanie na ponowne uruchomienie się gry wybija z rytmu).

Krótko mówiąc, Stray Gods to świetna gra, która przez około pięć godzin zachowuje bardzo dobre tempo akcji, pozwala poznać głębiej motywację bohaterów poprzez bardzo dobre piosenki i pozostawia trochę niedosytu. Brakuje dopracowania niektórych elementów technicznych czy większego wpływu gracza na fabułę, ale to wciąż ciekawe i unikalne doświadczenie, które lepiej jednak przeżyć na innej platformie (albo poczekać na patcha).


Polecamy


Serdecznie dziękujemy  Humble Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Summerfall Studios
Wydawca: Humble Games
Data wydania: 10. sierpnia 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 4,3 GB
Cena: 134,99 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *