One Night: Burlesque

Podobał Ci się cykl Krajewskiego o Mocku? One Night: Burlesque to taki cyfrowy odpowiednik (demonstracyjny) bycia detektywem w XX-leciu międzywojennym.

Głównej bohaterce One Night: Burlesque daleko jednak do typowego detektywa z lat trzydziestych. Rozwiązywać zagadkę będzie jako amatorka, lecz ma pewne… szczególne predyspozycje. Pracująca w barze z burleską Holly cierpi bowiem na schorzenie, które może i pozbawia ją trochę kontaktu z rzeczywistością, ale za to pozwala odczytywać myśli innych osób.  Czasami są one zbyt silne, zwłaszcza gdy zapomni zażyć tabletek. Raz doszło do tego podczas występu, doświadcza wtedy wizji śmierci jej przyjaciółki, Liv. Mając zaledwie parę godzin do rzekomej godziny zgonu, Holly postanawia wszcząć śledztwo.

Historia jest bardzo prosta i trzeba od razu zaznaczyć, że także bardzo krótka – przejście zajmuje mniej więcej godzinę. Imponująco wyglądający podział historii na V aktów to więc po prostu sposób na jakieś zgrupowanie rozmów z kolejnymi podejrzanymi (znamy ich od początku i z większością porozmawiamy tylko raz), ale nie ma to dużego znaczenia narracyjnego. Sama intryga, zwłaszcza jak na tak krótką opowieść, jest jednak całkiem niezła, a postaci zarysowane wystarczająco mocno, by się do nich przywiązać. Twórcy mają też lekką rękę do dialogów: wiarygodnych i dość zabawnych (rozmowa z psychiatrą, która straciła prawo wykonywania zawodu przez upodobanie do farmakologii eksperymentalnej to czyste złoto) oraz sprawnego wykorzystywania kryminalnych klisz – postaci udręczonego artysty czy zniszczonego życiem i whisky detektywa to jawny pastisz, który jednak nie przeszkadza zaangażować się w historię.

Pomimo raczej dobrych wrażeń (a może ze względu na nie) One Night: Burlesque wywołuje spory niedosyt. Chciałoby się, by niektóre wątki zostały pociągnięte (kwestia „schorzenia” Holly), by bohaterka spotkała się ponownie z podejrzanymi i można było zobaczyć jakąś zmianę w ich zachowaniu, przydałaby się też odrobinkę dłuższa ekspozycja. Gra posiada trzy warianty zakończenia, lecz zależą one wyłącznie od wyborów w ostatnich pięciu minutach gry, co nie zachęca do ponownego przejścia (zwłaszcza, że różnice między nimi są nieznaczne; brakuje też epilogu, który pokazałby długotrwałe konsekwencje naszego nie/powodzenia).

Chociaż gra od studia RedDeer.Games jest zwyczajną visual novel, zaskakuje liczbą elementów interaktywnych – a to trzeba będzie zrobić drinka, a to pojawi się minigierka podczas „czytania myśli”, a to klikanie w odpowiednim momencie popchnie fabułę do przodu. Przyznam, że w jakiś sposób urozmaica to rozrywkę – zwłaszcza w zestawieniu z oprawą audiowizualną, która również czasem wychodzi poza standardy VN-ek.  Dużo daje też ścieżka dźwiękowa i efekty dźwiękowe (takie jak dźwięk oddechu bohaterki w stresujących momentach), która wprowadza w retro-burleskowy klimat. Generalnie wykonanie jest na naprawdę niezłym poziomie.

Ostatecznie One Night: Burlesque to dobrze wykonana, klimatyczna opowieść, która jest jednak zbyt krótka, żeby mogła rozwinąć skrzydła. Na jakiejś promce (a te są dość znaczne – w historii cen widzę, że dobija do 8 zł) można się skusić, jednak pełnej ceny bym za nią nie dała – za dużo niedosytu, za mało satysfakcji (pomimo niezaprzeczalnych zalet tej pozycji).


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy RedDeer.Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: RedDeer.Games
Wydawca:RedDeer.Games
Data wydania: 3. listopada 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 745 MB
Cena: 52 PLN

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *