Of the Red, the Light and the Ayakashi Tsuzuri

O czerwonych kwiatach, lisich demonach i tragicznych konsekwencjach wymykania się z domu na letni festiwal.

Tytuł przydługawy, a do tego jego angielskie tłumaczenie traci bardzo ładnie brzmiącą aliterację, jaka występuje w oryginalnej wersji (Akaya Akashiya Ayakashino). Japoński pierwowzór wciąż jednak świetnie wybrzmiewa w otwierającej rozgrywkę piosence autorstwa Shikaty Akiko. Co ciekawe, ten intrygująco łączący wpływy tradycyjnej muzyki japońskiej (jakiej konkretnie, nie powiem, bo się nie znam) z popową chwytliwością i tajemniczym klimatem utwór usłyszałam po raz pierwszy z dekadę temu. I od tego momentu chciałam zagrać w Of the Red… , ale dopiero teraz gra ukazała się na Zachodzie.

Pierwsze sceny łączą sympatyczny nastrój z górującą nad nim atmosferą tajemnicy. Główny bohater, Yue, wraz ze swoim przyjacielem, lisim Kurogitsune, wymykają się po kryjomu ze świątyni, aby uczestniczyć w letnim festiwalu.  Wśród beztroskich żarcików, między stoiskiem z ośmiorniczkami a strzelnicą Yue poznaje dwóch chłopaków, którzy trochę go intrygują. A to prawdopodobnie znaczy, że świeżo poznani młodzieńcy skończą jako jego pierwszy posiłek… To nie będzie jednak prosta historia demona wyruszającego na żer – na jaw wychodzą powoli tajemnice: te związane z samą tożsamością bohatera, historią obydwu “ofiar” i ich rodów oraz samym miasteczkiem… Wszystko dodatkowo komplikują coraz częstsze przypadki zaginięć osób oraz niebezpieczny przybysz, który zjawił się w mieście i odkopuje sprawy przeszłości.

Intryga rozwija się stopniowo i niepozornie – początkowo głównym zadaniem Yue jest po prostu spędzać czas z kandydatami na posiłek, a potem jeszcze pobawić się w domorosłego detektywa w sprawie zniknięć. Przyjacielska chemia między postaciami jest bardzo wyrazista, dzięki czemu gra się niezwykle przyjemnie. Stałe towarzystwo pociesznego Kurogitsue, lekko paranoidalnego i trochę niezręcznego towarzysko Akiyoshiego oraz będącego właściwie jego przeciwieństwem rozsądnego, odpowiedzialnego, rodzinnego Tsubakiego, to z jednej strony świetna baza dla komedii charakterów, a z drugiej strony dobra podstawa dla konfliktu interesów. Bardzo ciekawie zostało to wykorzystane w odniesieniu do przebiegu historii w konkretnych ścieżkach. W zależności od tego, jaki okaże się cel bohatera, pozostali odkrywają swoje inne oblicza, sekrety i nastawienia; i tak np. w ścieżce Kurogitsune może się okazać, że dotychczasowy główny antagonista całej historii będzie nam wręcz pomagał.

Widziałam w internecie pytania, czy jest to może VN z gatunku boys love i o ile pewną dozę homoromantyzmu da się tu znaleźć, to nie przesadzałabym z tym określeniem. W końcu w dobrych zakończeniach dwóch ścieżek postacie nawet nie do końca się lubią. Ścieżki ogólnie są cztery, a przejście zajmuje ich po około 3,5 godziny + 2 godziny common route. Pewną trudność może sprawić trafienie na nie oraz odpowiednie zakończenia – w przeciwieństwie do typowych visual noveli, większość zdarzeń zależy nie od wybieranych opcji dialogowych, a od eksploracji. Akcja dzieje się w przeciągu mniej więcej tygodnia i większość tego czasu spędzimy, odwiedzając poszczególne przestrzenie w mieście. Od tego, na jakie wydarzenia się tam natkniemy, zależy przebieg wydarzeń. System jest ciekawy i pozwala uniknąć monotonii w common route, ale jednak czasem ciężko się połapać, co jeszcze można zrobić, żeby odnaleźć kolejne z wielu zakończeń i próby mogą kończyć się tym samym rezultatem, pomimo innych wyborów (bo np. ominęliśmy jakiś wcześniejszy warunek, który dopiero “odblokowuje” lokację do zwiedzenia w danym momencie fabularnym). Sama gra nie jest w tym pomocna – brakuje dodatkowych funkcji w rodzaju flowchartu.

Za to gra świetnie wygląda! Gdy pierwszy raz zobaczyłam screeny miałam pewne wątpliwości ze względu na kanciastość postaci i dość płaskie, a jednocześnie intensywne barwy, ale były one zupełnie bezpodstawne. Na ekranie te nasycone kolory wyglądają świetnie, a w połączeniu z surrealistycznymi tłami, powtarzającymi się symbolami krwistoczerwonych kwiatów kamelii i charakterystycznymi sylwetkami przywołują wręcz na myśl witraże. Do tego świetna etnoelektronika w soundtracku (jest mi strasznie szkoda, że ciężko znaleźć te utwory). Trzeba jednak wspomnieć o technicznych niedoróbkach. Zdecydowanie najpoważniejszą z nich jest to, że w niektórych miejscach tekst jest nieprzetłumaczony. Wiem, że twórcy już to zauważyli i część została spatchowana, dlatego ja natknęłam się na to w niewielu miejscach, ale jednak jest to nadal zauważalny i widoczny błąd. Innym, choć już pomniejszym problemem, jest to, że voice acting odtwarza się tylko przy automatycznym trybie puszczania dialogów – nie mogę więc np. sobie kliknąć, żeby zobaczyć od razu całą kwestię i sobie jej wysłuchać, bo od razu pauzuje mi się odtwarzanie. Na ogół szybko przeklikuję tekst, ale lubię słyszeć chociaż trochę głosów postaci podczas czytania, nawet jeśli nie słucham całych dialogów – tutaj niestety nie było takiej możliwości i musiałam albo czekać, albo zrezygnować z VA.

Of the red, the light and the Ayakashi Tsuzuri to w ostatecznym rozrachunku naprawdę ciekawa pozycja, przesycona mitologicznym klimatem (chociaż widocznym raczej w sferze audiowizualnej niż w samej historii), z dobrze zrealizowaną fabułą pełną stopniowo odkrywanych tajemnic i świetnymi postaciami. Może warto poczekać na jakąś promocję (w końcu gra jest dość krótka, jak na VN-kę), ale ktokolwiek, kto czuje, że ta pozycja może być w jego guście, raczej się nie zawiedzie.


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy HuneX
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Hacca Works, Dramatic Create
Wydawca: HuneX
Data wydania: 29. lutego 2024 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 2,1 GB
Cena: 201,45 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *