Tomb Raider (2013)
Pamięciówka do Lary Croft.
Od dawna chciałem zagrać w reboot Tomb Raidera z 2013 roku. W pierwsze, oryginalne części nie grałem, widziałem tylko za młodu, jak wujek gimnastykował się przy nich i przypuszczam, że uważałem wtedy te produkcje za za trudne. Właściwie już od pierwszych materiałów o odnowionej wersji bardziej ciągnęło mnie do niej niż do starych, ale nie miałem jak jej ruszyć z braku odpowiedniego sprzętu. Chwała więc Steam Deckowi, który nie dość, że dał mi w końcu szansę na to, ale też mogłem dzięki niemu zrobić to podczas wyjazdu roboczego do Kenii. Co zabawne, nocowałem wtedy w zakonie franciszkanów i to wszystko przełożyło się na dodatkowe podbicie motywu przygody oraz swego rodzaju nawiązanie do fabuły, gdzie istotny był wątek religijny. Teraz, po roku, pora wygrzebać z pamięci, co w tej grze mi się podobało i dlaczego chcę Wam ją polecić. Jeśli zastanawiacie się teraz, dlaczego dopiero po tym czasie biorę się za pisanie, to odpowiedzią jest „Bo Fryta, największy fan Lary z całej ekipy, miał napisać, ale się nie zebrał”. Za to zaprezentuje Wam potem remaster części IV do VI.
Co pamiętam z fabuły? A to, że była tam sekta, która próbowała wskrzesić pewną japońską boginię. Akcja działa się na wyspie, którą Lara próbowała odnaleźć wraz z uzbieraną grupą badawczą. Młoda archeolożka miała dobre przeczucia względem lokalizacji celu, ale nie przewidziała, że statek badawczy trafi na sztorm i wyląduje na niej jako rozbitek. Szczęśliwie reszta ekipy też przeżyła, ale szybko okazuje się, że wszyscy są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Głównym powodem jest wspomniana sekta, która składa się właściwie z samych męskich rozbitków, którym zostały wyprane mózgi przez lokalnego guru. Jeżeli ktoś nie chciał się podporządkować, czekała go śmierć, więc nawet jeśli nie zaczęli wierzyć w boginię i szansę na powrót do domu, to i tak nie mieli zbytniego wyboru. O ile sam ten motyw jest całkiem przekonujący, tak jednak zaskoczyło mnie, jak wiele trupów przewijało się przez lokacje. Miejscami wyglądały jak rzeźnie i zsypy na truchła, pełne kości i gnijących ciał. Muszę przyznać, że z jednej strony to działało, z drugiej jednak ciągle powracało pytanie, jakim cudem przewinęło się przez tę wyspę aż tylu rozbitków…
Ale to detal, bo ogólny progres rozwoju historii i kolejnych przeszkód oraz nawet dylematów moralnych, które pojawiały się przed Larą, był naprawdę wciągający. Zdecydowanie jest to doświadczenie jak filmowe i wiem, że graczom już się to przejada (w końcu minęło już 12 lat od premiery tej gry i wyszła masa nowych lecących w tym trybie), ale sam grałem w niewiele takich pozycji i poczułem prawdziwą ekscytację przy przechodzeniu tego Tomb Raidera. Właściwie już teraz też wypadałoby wspomnieć o polskim dubbingu. W ogóle nie zwróciłem uwagi, czy gra ma naszą lokalizację, ale sama się z nią włączyła, więc zostawiłem ją na początku, żeby zobaczyć, czy ma sens poznawać z nią grę. I w tym przypadku także byłem bardzo pozytywnie zaskoczony – polski dubbing wypadł świetnie i z przyjemnością pociągnąłem z nim całą grę! To wiele mówi, ponieważ właściwie domyślnie każdą grę wideo przechodzę z oryginalnym dubbingiem (np. teraz z chińskim w The Hungry Lamb).
O gameplayu w Tomb Raider (2013) można by napisać wiele, ale raczej nie pamiętam już wystarczająco wielu detali. Za to ekscytacja, o której wspomniałem wyżej, także wynikała z rozgrywki. Przede wszystkim muszę oddać twórcom, że nie tylko udało im się zachować rdzeń prowadzenia Lary, czyli różnego rodzaju akrobacje, ale jeszcze zauważalnie podbili ich efektowność. Wchodzenie na ogromne wieże, wspinaczka po wąskich górskich półkach czy zjeżdżanie po różnych pochylniach i omijanie przeszkód na nich dają kopa! Czasem irytują quick time eventy i bywa, że trudno wyczuć odpowiedni moment aktywacji akcji, ale checkpointy są bardzo wybaczające. I dobrze, bo sekcję z helikopterem czy innym samolotem powtarzałem z dziesięć razy…
Warto w części o rozgrywce też zaznaczyć, że możemy tu znaleźć masę znajdziek różnego typu, jest też sporo łamigłówek. Znajdzki są ciekawe nie tylko z punktu widzenia zbieracza, ale też wiele z nich pogłębia informacje o wyspie i sekcie. Dzięki bardzo dobremu tłumaczeniu na polski czytanie tych znalezisk jest dodatkowo interesujące, więc naprawdę warto zaglądać w przeróżne zakamarki. W trakcie takiego sznupania można też natrafić na lepiej ukryte kapliczki, które zawierają trochę bardziej skomplikowane zagadki terenowe. O ile sam ten motyw został ciekawie pomyślany, tak niestety nagrody w postaci artefaktów były rozczarowujące, szczególnie że trzeba było wykonać, przynajmniej teoretycznie, trudniejsze zadanie. Generalnie w przypadku łamigłówek raczej nikt nie powinien utknąć na nich – sam ani razu nie zajrzałem do jakiegoś poradnika, ewentualne podpowiedzi Lary były wystarczające.
Nie mogło w reboocie przygód archeolożki zabraknąć też pozbywania się wrogów. Do dyspozycji mamy dość ograniczony arsenał (łuk, pistolet, strzelba i karabin), ale zupełności wystarczy. Są tu sekcje, w których po prostu trzeba wystrzelić wszystkich wrogów w otwartej walce (ale są wybuchające beczki itp.), lecz nie brakuje też takich, gdzie należy załatwiać przeciwników po cichu. Obie te opcje dają sporo frajdy i na normalnym poziomie trudności potrafią sprawić problemy, co wiąże się z ich powtarzaniem. I to dobrze, bo za łatwo przecież być nie może, jakieś wyzwanie jest potrzebne. Ale, dla tych, którym z jakichś powodów nie chce się męczyć (jak mnie teraz w Wolfenstein: The New Order), jest też łatwiejsze ustawienie. Trzeba mieć jednak na uwadze, że jest tu dość sporo momentów, gdzie trzeba precyzyjnie przycelować. Na gałkach Steam Decka nie jest to łatwe (próbowałem różnych ustawień czułości i grałem bez asysty), ale żyroskop przychodzi na ratunek. A skoro jesteśmy przy kwestii skilla, to jeszcze wspomnę, że Lara ma tu swój zestaw umiejętności i rozwoju broni, który rozwijany z czasem jest rzeczywiście pomocny przy wymaganiach stawianych przez rozwój fabuły. Jednak żeby rozwinąć wszystko, trzeba nie tylko zdobywać punkty doświadczenia za różne akcje i znajdowanie przedmiotów, ale też czasem znaleźć potrzebne elementy.
O grafice i muzyce nie będę się rozpisywał. Wystarczy powiedzieć, że trzymają bardzo wysoką jakość mimo lekko ponad dekady na karku. Warto jednak wspomnieć o wydajności na Decku – nawet nie grzebałem w ustawieniach, po odpaleniu gra na domyślnych wyglądała świetnie i stabilnie trzymała przez cały czas 60 fps. Nie jestem teraz pewny ustawień watów na procku, ale kojarzy mi się, że były w okolicach 10 TDP i baterii starczało na 2,5-3 godzin, co dawało porządną sesję przetrwania na zabójczej wyspie. Dobrze jednak mieć słuchawki i nie polegać tylko na głośnikach handhelda Valve. Dźwięk z niego jest wystarczający, ale w przypadku tej pozycji dobre słuchawki chociażby douszne (używałem Edifier Hecate GM260) nadają głębi warstwie audio i robi to zauważalną różnicę w doświadczaniu tej gry.
No dobra, bazy mamy zliczone, więc pora na podsumowanie. Czy warto zagrać w Tomb Raidera z 2013 roku? Moim zdaniem wręcz trzeba, jeśli ktoś nie miał okazji tego do tej pory zrobić. Twórcy bardzo dobrze zblendowali interesującą, dojrzałą fabułę z elementami mistycznymi ze zrównoważonym gameplayem kręcącym się wokół eksploracji, akrobacji i pozbywania się wrogów. Pomijając czasem upierdliwe QTE bawiłem się wybornie i po zobaczeniu napisów końcowych pierwszą myślą było „To było prawdziwe doświadczenie filmowe”. Od razu też zdecydowałem, że chcę poznać dwie kolejne części i gdy tylko pojawiły się w promkach na Steamie, trafiły do mojej biblioteki. W ogóle bardzo tanio można dostać tę całą rebootową serię, co jest dodatkową zachętą do zabrania się za nią. Sam liczę, że uda mi się ją dokończyć ją w tym roku, szczególnie że zdecydowałem się nie kupować w 2025 roku żadnych gier (ciekawe, czy się uda xD). Tak więc tak, ten Tomb Raider to pozycja obowiązkowa!
PS. Ze śmiesznych rzeczy z grania w TR w zakonie: 1. Franciszkanie w Kenii są tak odcięci od kultury, nawet jeśli studiowali w Europie, że dosłownie żaden z obecnych tam ojców, niezależnie od wieku czy kraju pochodzenia, nigdy nie słyszał o Larze Croft. 2. Jednego dnia około 60-letni ojciec pochodzący z Polski przyszedł o coś zapytać, a akurat grałem. Zapytał, co to, o co chodzi, więc mu tłumaczę, że właśnie strzelam z łuku z kurczaki, żeby zdobyć zasoby i punkty doświadczenia. Wyglądało na to, że podobało mu się, co widział na ekranie xD
Producent: Crystal Dynamics, Eidos-Montréal
Wydawca: Crystal Dynamics
Data wydania: 5 marca 2013 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 12 GB
Cena na Steam: 66,90 PLN
Platformy: Windows, Mac, PlayStation 4, PlayStation 3, Xbox One, Xbox 360
Najnowsze komentarze