Ion Fury

Daleko mi narzekania, że kiedyś gry były lepsze, lecz nie da się ukryć, że przez dekady trendy się zmieniły. Ion Fury jest odpowiedzią na tę tendencję, skierowaną do fanów strzelanin pierwszoosobowych w stylu tych z lat dziewięćdziesiątych.

Za produkcję gry odpowiada studio Voidpoint ściśle z współpracujące z 3D Realms, czyli weteranami branży, odpowiadającymi za takie kultowe shootery jak Duke Nukem 3D czy oryginalny Shadow Warrior. I to właśnie na technologii napędzającej te ponad dwudziestoletnie już gry – choć odpowiednio usprawnionej, opiera się Ion Fury. Dzięki temu dostaliśmy najładniejszą, a może i najlepszą, grę działającą na silniku Bulid.

Jak to już bywa w klasycznych FPS-ach, shotgun jest najbardziej satysfakcjonującą bronią w grze.

Voidpoint to bowiem studio złożone z osób prywatnie zajmujących się modowaniem silnika od wielu lat i czuć, że znają oni jego kod jak własną kieszeń. Ion Fury z jednej strony przypomina pierwsze trójwymiarowe przygody Duke’a. a z drugiej potęguję niemal każdy ich aspekt. Labiryntowe mapy są dłuższe, składają się zarówno z dosyć otwartych jak i korytarzowych przestrzeni i naturalnie przepełnione są ukrytymi pomieszczeniami. Z niemal każdym przedmiotem i obiektem w grze możemy wejść w interakcję, najczęściej dzieląc je na małe kawałeczki z pomocą pocisku, ale także przytrzymując przycisk akcji. Przeciwnicy wciąż reprezentowani są przed dwuwymiarowe modele, lecz ilość sprite’ów przygotowanych dla każdego z nich imponuje i dodaje im życia (którego następnie powinniśmy ich pozbawić). Znalazło się tu miejsce nawet dla trójwymiarowych obiektów zrealizowanych przy pomocy wokseli, które nie wybijają się na tle płaskiego środowiska, lecz stanowią jego integralną część.

Najważniejsze jednak, że w Ion Fury po prostu dobrze się gra. Manewrowanie między osłonami i nadlatującymi kulami jest szybkie, strzelanie satysfakcjonujące, a oddany nam arsenał odpowiednio różnorodny. Co prawda wybór pukawek nie naskakuje – klasycznie znalazło się miejsce dla strzelby, rewolweru, miniguna czy kuszy, lecz genalinym rozwiązaniem okazało się wprowadzenie w każdej z borni alternatywnego trybu strzału. Po przytrzymaniu lewego triggera rewolwer zaczyna namierzać nawet kilku przeciwników jednocześnie po najechaniu na nich celownikiem, aby następnie wystrzelić w nich kierunku samonaprowadzającą serię pocisków, co jest idealnym sposobem na pozbycie się małych i latających celów. W normalnym trybie celny strzał w głowę ze strzelby zamieni ją w kilka punktów tarczy, a alternatywny strzał zamieni ją w wyrzutnię granatów. Z kuszy możemy natomiast korzystać jak ze snajperki, ale ładując jej alternatywny tryb wystrzelimy kilka pocisków jednocześnie, co będzie zabójcze dla przeciwników, którzy zbytnia się z nami spoufalili. Cały czas musimy więc żonglować naszym arsenałem, aby dostosować się do sytuacji.

Różnorodny i potężny arsenał, rozbudowane projekty poziomów, masa nawiązań do popkultury i imponujące wizualia – Ion Fury ma to wszystko i uważam, że gra jest godnym następcą takich gier jak Duke Nukem 3D, Shadow Warrior czy Blood. Niestety, mam kilka zastrzeżeń do wydajności na Switchu.

“You’re tearing me apart, Shelly!”

Zaktualizowany czy nie, silnik gry ma już ponad dwadzieścia lat i nie był tworzony z myślą o dzisiejszym sprzęcie, a w szczególności przenośnym komponentom Switcha. Przez to gra ma doskwierające problemy z płynnością. Choć przez większość kampanii jest dobrze, Ion Fury regularnie gubi klatki, szczególnie w trakcie wybuchów granatów lub rakiet. Jest to irytujące i wyczuwalne, choć nie na tyle, aby zabić przyjemność z gry. Problemem są jednak walki z bossami, którzy po prostu uwielbiają zalewać nas gradem pocisków. W ich trakcie framerate klatkuje niemiłosiernie, niemal całkowicie odbierając nam kontrolę nad postacią. Nawet pomimo tego grę na normalnym poziomie trudności ukończyłem bez większych problemów (co jest pewnie częściowo zasługą manualnego zapisywania stanu gry), lecz obawiam się, że na wyższych poziomach wyjście zwycięsko z niektórych walk będzie niemal niemożliwe. A szkoda, bo dzięki całkiem dobrej implementacji motion aiming, wersja na Switcha miała szansę stać się drugą najlepszą metodą na zapoznanie się z grą, zaraz po pecetach. Muszę też się przyczepić do auto-aimu, który wydaje się być zbyt silny i miejscami przypomina działaniem aimbota. Gdy w pobliżu naszego celownika znajduje się kilku wrogów, auto-namierzanie wariuje (na szczęście chodzi tylko o trajektorię kul, nie kamerę), a nietrafienie headshota kuszą jest niemal niemożliwe, co burzy miejscami balans gry. Kilka razy zdarzyło też się, że w ułamku sekundy moja kamera obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, choć to akurat może być bug związany z rozkalibrowanym czujnikiem ruchu. Znalazłem też kilka przypadków nieszkodliwie migoczących tekstur. Mam nadzieję, że problemy te uda się pokonać twórcom za pomocą patcha.

Pomimo tych irytujących problemów, Ion Fury to wciąż świetny shooter. Brutalny, szybki i wymagający ciągłego skupienia. To po prostu efekt pasji programistów, którzy wiedzą czemu kultowe gry 3D Realms zostały pokochane przez miliony graczy. W czasach, gdy gatunek został opanowany przez militarne FPS-y nastawione na rozgrywkę sieciową i Battle Royale, Ion Fury stanowi miłą podróż do przeszłości.


Ocena: 8/10


Serdecznie dziękujemy 3D Realms oraz 1C Entertainment
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Voidpoint
Wydawca: 1C Entertainment
Data wydania: 14 maja 2020 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 472 MB
Cena: 85 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *