Absolute Drift Zen Edition

Czy gra, która nazywa się jak powszechna przypadłość lewego Joy-Cona może odnieść sukces?

Rzut izometryczny, niezła nuta lecąca z głośników i zapyndalanie bokiem – tak można w skrócie opisać Absolute Drift Zen Edition. W drift wchodzi się bardzo łatwo, satysfakcjonujące (ale nie mistrzowskie) opanowanie auta zajmuje kilkanaście minut, a każdy dobrze pokonany zakręt sprawia radość. Gra ma dość wysoki próg wejścia, a zadania postawione na zamkniętych trasach nie należą do najłatwiejszych. Warto jednak zagryźć zęby i poćwiczyć w trybie Free-roam, który jest swoistym samouczkiem wprowadzającym w świat siły odśrodkowej. Postawiano w nim na bezstresową eksplorację i wykonywanych prostych poleceń, jak przeskocz rzekę, driftuj wokół lampy czy między budynkami.

Auto zostawia za sobą ładny ślad, łatwo więc zobaczymy, kiedy źle weszliśmy w zakręt.

Należy też pochwalić twórców za różnorodność questów i dobrze przemyślany interfejs we Free-roam. Tryb został podzielony na światy, w których musimy wykonać zadania, by przejechać dalej. Opis wyzwań zawsze znajdziemy napisany dosłownie na drodze. Interesujące nas elementy otoczenia zaznaczono na czerwono, a każdy świat ma swój bilboard z liczbą wyzwań, które musimy wykonać. Natomiast zmiany trasy z wyzwaniami czy auta dokonujemy, wjeżdżając do specjalnych garaży. Nic nie zaśmieca ekranu –  nie ma żadnych wskaźników, minimapy czy listy questów. I bardzo dobrze, dzięki temu doznania płynące z rozgrywki w Absolute Drift są bardziej naturalne; po prostu cieszymy się z każdego zakrętu, nie przejmując się, że na zachodzie mapy mamy jeszcze trzy zadania do odklepania.

Tryb jazdy dowolnej to idealny start – to tutaj nauczymy się jeździć bokiem po prostu… jeżdżąc bokiem.

Do dyspozycji mamy kilka aut (również kilka do odblokowania) wzorowanych na prawdziwych (Supra, AE86, VW T2), ale różnią się głównie wyglądem – gdy opanujemy jeden pojazd, nad resztą będziemy panować po minucie. Mamy więc niezły model driftu, całkiem solidne wyzwania do pokonania, kilka aut, ale są też rzeczy, które można by poprawić. Jeśli pominiemy opcjonalne trasy, tryb Free-roam jest bardzo krótki – godzinka-dwie i już “po ptokach”. Prosta forma wizualna pasuje do rozgrywki, jednak białe budynki na kremowym tle męczą oczy i mogą być łatwe do przeoczenia. Nie ma niestety żadnej formy multiplayera. Można co prawda pobierać duchy innych graczy, ale nie zastąpi to śmigania z żywą istotą na żywo. No i największy problem, niezwiązany bezpośrednio z grą – Joy-Cony. Na mało precyzyjne analogi pomoże oczywiście Pro Controller, na brak możliwości operowania gazem czy hamulcem (cyfrowe triggery) nic.

Kontrolować auta w powietrzu się nie da, ale jak te ślady opon w powietrzu się tworzą to nawet nie wiem.

Warto dać Absolute Drift szansę. Gameplay jest na tyle przyjemny, że z chęcią zagrałbym w kolejną grę o podobnym wykonaniu. Pełna cena to może trochę za dużo na indyka, który ma kilka wad, lecz na przecenie osoby lubiące wyzwania powinny się zastanowić nad zakupem.


Ocena: 7/10


 Serdecznie dziękujemy Funselektor
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Funselektor Labs
Wydawca: Funselektor
Data wydania: 3 grudnia 2020 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 385 MB
Cena: 42 zł

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *