Samurai Maiden

Gdy obejrzałem trailer zapowiadający Samurai Maiden, chciałem w to zagrać.

Lubię takie slashery, bo nieraz dają dużo frajdy z wycinania wrogów przez fajne systemy walki. Bywa też, że fabuła jest w porządku, a przynajmniej choć coś zabawnego jest w dialogach. Niestety pod tym drugim względem Samurai Maiden szura po dnie… Historia opowiada o licealistce, która została przeniesiona ze swoich, nam współczesnych czasów, do 1582 roku tuż przed śmiercią Ody Nobunagi. Zdezorientowana Tsumugi zaczyna rozmawiać z tym historycznym przywódcom i szybko oboje dowiadują się ciekawych rzeczy. Ona, gdzie konkretnie trafiła, a on, że Władca Demonów zaraz powstanie i zniszczy świat. Po chwili pojawia się jego pomocnica Iyo oraz dwie inne wojowniczki, więc dziewczyny formują drużynę, a Oda rusza sam. Wszyscy mają ten sam cel, ale potem sprawy trochę się komplikują. I to właściwie tyle, co odnotowałem, bo bardzo szybko zacząłem pomijać całe dialogi po prostu nie było w nich kompletnie nic, o czym bym chciał czytać. Dziewczyny głównie opowiadają o sobie, coś dowcipkują, trochę smęcą nad swoim losem, ale w ogóle nie to nie wciąga. Myślę, że głównie wpłynęła na moją niechęć forma podania dialogów. Strasznie się wloką nie tylko z powodu długości, ale też spowolnionego drukowania tekstu, opóźnionych i dziwnych zachowań modeli postaci (szczególne Tsumugi wali jakieś dziwne pozy), a do tego co rusz pojawiają się czarne ekrany przy zmianie mówiących osób. Dodatkowo towarzyszy temu zawsze jakaś smętna muzyczka. Tak słabo przygotowanej części dialogowej chyba jeszcze nie widziałem. Już lepsze byłyby statyczne obrazki… Ale to jeszcze nie wszystko, bo wszystkie trzy koleżanki protagonistki mają z nią jeszcze więcej rozmów, które przeprowadza się w albumie. W nich panny skupiają się na poznaniu siebie i też się tego nie chce czytać; całe szczęście, że można je pominąć.

Mały przekrój często nietrafionych i przesadzonych ekspresji.

Lepiej jest pod kątem rozgrywki, ale początki są trochę toporne. Po pierwszych trzech rozdziałach chciałem zacząć grać na hardzie, bo było za łatwo. Okazało się jednak, że najpierw trzeba zaliczyć całą kampanię na normalu, żeby dostać bardziej wymagającą opcję. Szybko, bo już w szóstej misji, okazało się, że jednak nie potrzebuję trudniejszej gry, bo ta się rozkręciła. Każdy kolejny z 27 rozdziałów oferował bardziej wymagające potyczki, choć większość z nich udawało mi się zaliczyć za pierwszym lub drugim razem. Większy wyjątek stanowiły walki z bossami, bo zwykle kilka podejść było mi potrzebnych do pozbycia się ich. Jednak myślałem, że mnie szlag trafi w 25 misji, gdzie na końcu planszy czekały dwa silne ogry. Wiedziałem, że jestem w stanie je pokonać, ale wyszło na jak dziwny i denerwujący pomysł wpadli twórcy. Otóż jeśli zginiemy dwa razy z rzędu w ramach tego samego checkpointu, to zostaniemy cofnięci na sam początek levelu. A że te dwa bydlaki były na jego końcu, gdzieś po dziesięciu resetach niemal porzuciłem grę. W końcu jednak, przy już ostatniej próbie (z cztery razy tak sobie mówiłem) nareszcie padli i poczułem niemałą satysfakcję. Następna walka nie była taka trudna, ale potem pojawił się finałowy boss. Przy nim myślałem, że dostanę zawału z napięcia, a palce mi odpadną z napieprzania w przyciski (osiągnąłem przy tej grze nowy poziom prędkości klepania w nie)! Po kilku próbach w końcu miał resztkę życia, ale ja też miałem końcówkę, poleciałem więc na pałę, żeby zaryzykować atak i kurde padł – ulga że weź!

Tak patrzę na tego screena i sądzę, że twórcy postarali się o stały wysoki poziom grafiki specjalnie dla panty shotów.

Na przyjemność siekania wrogów w Samurai Maiden wpływa udany system walki i rozwoju Tsumugi. Nie ma tu akcesoriów, a jedynie levelowanie broni dziewczyn (przy protagonistce przy pierwszym przejściu lepiej skupić się na głównej katanie). Jest też odblokowywanie kolejnych ciosów i ruchów, jak odskok zamiast wylądowania na ziemi, i to wszystko zauważalnie wpływa na rozwinięcie stylu walki. Ważny też jest unik, który czasem trochę kijowo działa, ale jest niezbędny, bo niektórzy mocniejsi wrogowie mogą nas rozwalić pięcioma atakami. Dokładką do siły rażenia są trzy pomocnice, z których niemal w każdym rozdziale możemy korzystać. Przede wszystkim mają swoje ataki specjalne, które aktywujemy, gdy napełni się odpowiedni pasek (same nic nie robią). Dość często zdarzają się momenty, w których możemy przywołać wszystkie trzy laski i zaatakować grupę czy jednego wroga. I tu wracamy do wspomnianego wcześniej nawalania w przyciski – gdy trafi się dobry moment, można ekspresowo spamować własnymi atakami i tymi specialami, a że często ogłuszają przeciwnika, można go nawet w taki sposób szybko ubić. Ale żeby nie było za prosto, zdarza się to rzadko. Najczęściej poza silnym potworem na planszy mamy do ubicia nawet z dwudziestu mobów, którzy mogą odciągnąć od głównego zadania. Interesujące jest również to, że przywołana do ataku specjalnego pomocnica może zostać zaatakowana i nie wykonać zadania. Bywa to dość frustrujące przy próbie uleczenia się, bo aby to zrobić, trzeba wybrać z przedmiotów dzban i postawić go gdzieś na planszy za pomocą Iyo. Jeśli po drodze oberwie, możemy nawet stracić cenne źródło energii. Co jeszcze zabawniejsze, musimy stać w dymie wypuszczonym z rzeczonego dzbana, aby pasek zdrowia się w pełni zregenerował, co nie bywa łatwe, gdy szarżuje na nas mała horda i dwa bydlaki. Z dodatkowych akcji zostaje jeszcze przyciągnięcie wroga liną za pomocą Hagane, ale z tego nie skorzystałem ani razu. Natomiast Komimi pozwala rzucać znalezionymi czasami na planszach bombami, co bywa przydatne. Cały ten system walki jest nieźle pomyślany i potrafi sprawić dużo frajdy. Jest jednak jeszcze kilka „ale”.

W tekście tak skupiłem się na walce, że nie udało mi się wspomnieć o elementach platformowych w tej grze, a trochę ich jest. W skrócie – mogą być.

Właściwie te zastrzeżenia łączą się z oprawą graficzną i portem, więc przy okazji załatwię oprawę AV. W przypadku postaci i przeciwników Samurai Maiden wygląda świetnie, zarówno na handheldzie, jak i w doku. Wizerunki dziewczyn i potworów są ostre i pełne detali, a dodatkowo wszystkie efekty wizualne są równie dobrej jakości. Nie zauważyłem pikselozy nawet w trakcie największych fajerwerków, co cieszy. Trochę słabiej wyglądają plansze, ale nie ma to większego znaczenia. Niestety takie przyłożenie się twórców do wysokiej jakości grafiki nawet w najbardziej wymagających chwilach ma swój koszt, a jest nim maks 30 fps i bardzo duże spowolnienia przy dużej liczbie wrogów i specjalach. Nie zdarzyło mi się, żebym konkretnie z ich powodu przegrał walkę, ale pojawiająca się wtedy ślamazarność ruchów bohaterki niestety jest odczuwalna w trakcie takich momentów. Dodatkowo nie pomaga w totalnym chaosie, który czasem tworzy się z nagromadzenia wrogów i specjali, kamera i namierzanie wroga, które działają średnio. W związku z tym zdarzy się, że nie dość, że wszystko będzie działać jak w zwolnionym tempie, to jeszcze nie będzie dobrego pola widoku na to, co się dzieje w walce. I to też było jedną ze zmór 25. planszy. Dobrze przynajmniej, że muzyka i efekty dźwiękowe nie mają wtedy problemów. A skoro przy tym jestem, to nadmienię, że poza częścią dialogową oprawa muzyczna jest bardzo dobra. Utwory podczas walk są miksem współczesnej muzyki z klasyczną japońską z okresu samurajskiego i efekt ich połączenia jest świetny.

Wciąż zaskakuje mnie, jak porządnie zostali zrobieni przeciwnicy. Ale niestety jak na 27 plansz jest mało typów.

Największą zaletą Samurai Maiden jest rdzeń slasherowej rozgrywki. Po ostatnich średnich pozycjach tego typu, jak Neptunia x Senran Kagura: Ninja Wars, byłem naprawdę przyjemnie zaskoczony walką. Niestety średnia jakość portu na Switcha odbija się na przyjemności gry. Nadal można ją skończyć, ale wiąże się to z większą dozą cierpliwości, również z powodu problemów z kamerą i tak sobie działającym namierzaniem przeciwnika. A gdy jeszcze wziąć pod uwagę, że gra kosztuje 240 PLN i pomija się w niej sporą część, bo dialogi są denne, to niestety nie mogę polecić przymknięcia oka na niedociągnięcia. Właściwie dopiero co najmniej połowa ceny będzie kwotą adekwatną do zakupu Samurai Maiden. Poza tym, jeśli macie mocniejszy sprzęt niż Switch, to jednak sugerowałbym tę produkcję ograć na nim.


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy D3 Publisher
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: SHADE
Wydawca: D3 Publisher
Data wydania: 8 grudnia 2022 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 2,8 GB
Cena: 240 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *