Sphinx and the Cursed Mummy

Czyszczenie Switcha – część trzecia.

Sphinx and the Cursed Mummy wziąłem, bo lubię platformówki z czasów PS2. Jak  i Daxter czy Ratchet i Clank dali mi sporo radości. Już nie pamiętam, w jakiej cenie był ten sfinks, ale pewnie tani. Niestety każda kwota wydana na niego w obecnych czasach to za dużo.

Na szczęście można mieć to w “D” i nie grać dalej.

Próbowałem dać tej produkcji szansę jak najdłużej, ale wytrzymałem może dwie godziny. Gameplay jest tak kulawy, że właściwie cały ten czas był swego rodzaju męczarnią. Przede wszystkim denerwuje toporna kamera, a brak opcji dostosowania jej razi jeszcze bardziej. Nie dość, że ciężko się rozejrzeć, to jeszcze często nie widać, że przed nami jest np. przepaść. Ruchy postaci również są toporne, a walka strasznie drewniana. Niby twórcy starali się jakoś urozmaicić pokonywane tereny akrobacjami, ale zero w tym frajdy. Jeszcze mniej frajdy było, gdy przejąłem kontrolę nad drugą postacią, gdzie głównie rozwiązuje się niby zagadki.

Kolejna rzecz, która razi, to grafika. Niby jest wygładzona, żeby bardziej pasowała do współczesnych rozdzielczości, ale oryginalne tereny są po prostu nijakie. A jeśli chodzi o wnętrza budynków, to zastanawiam się, czy projektanci w ogóle widzieli architekturę Egiptu… Zaskakuje przy tym muzyka, która może nawet otrzymała większy budżet niż cała reszta. Utwory są ciekawe, klimatyczne i wręcz za dobre na tę miałką resztę. Jednak ponieważ trzeba równać w dół, to efekty dźwiękowe są słabe, np. uderzenie mieczem w drzewo daje dźwięk uderzenia metalu o metal… Brakuje też dubbingu, szczególnie że postaci mają okropną mimikę i przynajmniej dałoby to historii trochę emocji.

A sama historia? Też nie wciąga. Świat jest zagrożony, jakiś koleś idzie po miecz, przy okazji traci kolegą (w scence przejawia żadnych emocji, za to gdy znajduje miecz, robi szelmowski uśmieszek), a potem… wcielamy się w jakiegoś księcia lebiegę, którego mimika przypomina kilkuletnie wiecznie zdziwione dziecko.

Koleś rzuca kamieniem, jakby odpychał go od siebie, a celowanie to kwestia szczęścia xD

I to właściwie tyle, co mam do napisania o Sphinx and the Cursed Mummy. Kiedyś gra co najwyżej mogła była uznana za średnią, ale w obecnych czasach niczym się nie broni, niczym nie potrafi zainteresować i granie w nią właściwie tylko męczy oraz irytuje. Szkoda jakichkolwiek pieniędzy na nią, niezależnie od tego, czy sami byście w nią grali, czy myśleli, żeby dać ją młodszym graczom do zabawy.


Omijać z daleka…


Producent: Eurocom
Wydawca: THQ Nordic
Data wydania: 30 stycznia 2019 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 1 GB
Cena: 120 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *