Steins;Gate: My Darling’s Embrace

Naukowa komedia romantyczna.

Obstawię, że Steins;Gate wszyscy znają przynajmniej ze słyszenia, w końcu tytuł ma już 15 lat, przynajmniej w formie gry. Ponieważ już mieliśmy recenzje zarówno pierwszej odsłony serii, jak i 0, zdecydowałem się tylko obejrzeć anime, żeby w jakiejkolwiek formie zaliczyć wszystkie tytuły z cyklu Science Adventure. I jak wersja animowana mi się podobała, tak jednak byłem ciekaw, jak się w to gra. Dostępny dla mnie do sprawdzenia był jeszcze spin-off w postaci My Darlings Embrace, więc zdecydowałem się po niego sięgnąć, choć miałem obawy, czy twórcom wyjdzie skupienie się na samej komedii romantycznej.

Cały (zasadniczo) żeński skład jest na miejscu!

Już na samym początku dostajemy informację, że jest to opowieść o tym, co mogło się wydarzyć. A że konstrukcja świata w Steins;Gate zakłada istnienie nieskończonej ilości jego wersji, to tak, nie ma w tym nic kontrowersyjnego. Akcja dzieje się kilka dni po konferencji prasowej, na której Rintaro spotkał Kurisu. Tym razem dziewczynie nie stała się krzywda, więc została członkinią laboratorium szalonego naukowca. Obok niej w składzie My Darling’s Embrace nie mogło oczywiście zabraknąć Mayuri. Swoje ścieżki dostali też Faris, Moeka, Suzuha i Luka, co daje nam w sumie sześć zakończeń do odkrycia. Pięć z nich jest prosta do wyłapania, ponieważ w pewnym momencie wątku ogólnego dostaniemy opcję wysłania D-Maila. W zależności od tego, czy zdecydujemy się go posłać i w której wersji, zostaniemy wprowadzeni w konkretny wątek, gdzie już nie będzie wyborów tylko samo czytanie. Trudniejsza do wyłapania samemu będzie ścieżka Mayuri, bo nie tylko trzeba będzie odpowiedzieć na konkretne esemesy w wątku ogólnym, ale też potem wysłać D-Maila we właściwej wersji. Ostatecznie wchodzenie na konkretne ścieżki danych postaci idzie sprawnie, jeśli zrobiło się zapis w strategicznym miejscu.

Daru już dawno odkrył deep fake’i.

Moje obawy związane z jakością historii były efektem zawodu, jaki sprawiło mi Robotic;Notes DaSH. Na szczęście w tym przypadku szybko okazało się, że ekipa Steins;Gate ma o wiele większy potencjał na sprawdzenie się w samej komedii niż licealiści lubiący roboty i dokooptowany do nich perwersyjny Daru. Oczywiście w samym Steins;Gate nie brakowało gagów i zabawnych tekstów, ale były bardziej dodatkiem niż osią gry. 0 było z kolei dość depresyjne, z tego co pamiętam, i nie było za bardzo z czego się śmiać. My Darling’s Embrace z kolei pokazuje, że życie tych wszystkich postaci wcale nie musi być mocno dramatyczne, co da ich fanom swego rodzaju wytchnienie.

Czytanie esemesów Moeki bywa męką. W ogóle Spike Chunsoft i na tym polu niezbyt się postarał.

Już sam Rintaro i jego odpały dają porządną bazę dla wesołego czasu, ale w kombinacji z resztą postaci można pośmiać się z różnych rzeczy na różnych płaszczyznach. W ścieżce Kurisu główną siłą napędową jest to, jak te postaci się żrą, ale mimo tego muszą zacząć współpracować. Moeka spróbuje wyjść ze swojego milczenia, Faris zmierzy się z niegodziwą konkurencją, a Suzuha musi nakierować ojca w stronę jej matki. Sytuacja Mayuri jest najbardziej dramatyzowana i określiłbym ją bardziej jako ciepłą niż komediową. Najlepiej pod kątem śmiechu wybada wersja świata, w której Rintaro okazuje się być chłopakiem Luki (ale jest facetem!) i razem muszą pokonać smoka!

Gdy kasy mało i trzeba przyjąć przyjaciółce, żadna praca nie hańbi, niby.

I to tyle, co napiszę o fabule Steins;Gate: My Darling’s Embrace. Przeczytanie wszystkiego zajęło mi trochę ponad 20 godzin i przez cały ten czas bawiłem się zaskakująco świetnie. Każda ze ścieżek głębiej pokazuje znane już postaci, a ich wątki bazowe są sprytnie pomyślane, począwszy od wydarzeń po samo romansowanie. Choć to romansowanie w przypadku Rintaro nie jest oczywiście szeroko zakrojone, to najczęściej faza wstępna, czyli jego dojście do tego, że takie uczucia istnieją, i że ktoś je może mieć do niego, i on do nich. Natomiast to, co świeci w tej pozycji najjaśniej, to komedia – śmiałem się nie dość, że często, to jeszcze nieraz na głos. W połączeniu z bardzo dobrą oprawą audiowizualną produkcja ta okazała się świetnym, luźnym spin-offem, który wręcz trzeba poznać, jeśli lubi się tę serię. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że można i od niej zacząć, bo spoilerów jako takich do dwóch głównych części tu nie ma i zdecydowanie rozbudzi chęć na kolejne gry z tą ekipą.

Na koniec muszę jednak wspomnieć o wydaniu Spike Chunsoft. Przede wszystkim tłumaczenie co najwyżej dobre. Niby czyta się je płynnie, ale wydaje się uproszczone. Natomiast strasznie denerwujące jest to, jak leniwie wydawca podszedł do łamania tekstu – pojedyncze litery i nawet interpunkcja potrafią przejść do następnej linii… Poza tym standardowo nikt nie zwrócił uwagi na to, jak nierówne są poziomy głośności audio. Committee of Zero dopiero pracuje nad swoją wersją, ale tylko wydania na PC. Przymknę jednak oko na niedoskonałości działań wydawcy i i tak dam tej grze naszą najlepszą ocenę!


Zakup obowiązkowy!


Producent: Mages
Wydawca: Spike Chunsoft
Data wydania: 10 grudnia 2019 r. (Switch)
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 2,8 GB
Cena: 120 PLN
Platformy: Nintendo Switch, PC, PlayStation 4

Zapraszamy również do zapoznania się recenzjami Steins;Gate i Steins;Gate 0.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *