Ys X: Nordics
Dziesiąta odsłona serii Ys kontynuuje trend nierówności.
Kurde, od czego zacząć… Tak szczerze, to jestem tak zawiedziony nordyckim Ys, że chcę mieć ten tekst jak najszybciej z głowy, bo zwyczajnie nie chce mi się o tej grze szerzej pisać. Bardzo rzadko mam takie odczucia, i to nawet mimo tego, że mam na koncie ponad pięćset recek. To może tak – nie przeszedłem tej gry. Przebiłem się przez całe cztery rozdziały, co zajęło mi niecałe piętnaście godzin. Cała gra jest rozbita na dziesięć kawałków, więc czekałoby mnie jeszcze z drugie tyle czasu z nią, żeby zobaczyć zakończenie. Przez pewien czas próbowałem grać z pomijaniem dialogów, ale sama walka nie rekompensowała poczucia straty czasu.

Najgorzej dobrane napisy we „wstawkach filmowych”.
Ys X: Nordics ma dwa bardzo słabe ogniwa i akurat są ze sobą połączone. Czytam sporo visual novel, więc statyczne obrazki i dużo tekstu to dla mnie powszechność. Dopóki opowieść jest ciekawa, forma jej przedstawienia nie ma dla mnie aż takiego znaczenia. Twórcy tej części serii chcieli wprowadzić Adola w brutalny świat wikingów czy innych nordyckich ludów. Nawet próbowali pokazać okrucieństwo tego świata już na samym początku gry poprzez egzekucję kapitana, który nie zapłacił opłaty za przepłynięcie przez tereny lokalnego klanu. Dosłownie nie zostało to pokazane, bo Ys nie jest grą tylko dla dorosłych, więc poza wspomnieniem o tym, że szkoda, że kapitanowi spadła głowa, na tym kończy się dorosłość fabuły… Szybko poznajemy lokalnych mieszkańców, którzy w żaden sposób nie potrafią sobą zainteresować i ich personalne problemy nie dość, że nudzą, to jeszcze po nas spływają. Połączona z Adolem Karja jest jedyną osobą w grupie, z którą bohater będzie walczył, więc dostaje więcej czasu antenowego. Jest typową nieokrzesaną dziołchą i w sumie tyle o niej kojarzę. Wrogiem są jakieś magiczne stwory i… zapamiętałem tylko, że lubią sobie pogrywać z ludźmi. Nawet wyleciał mi z głowy cel, który przyświeca ich działaniom. Za to kojarzę, że było trochę drętwych scenek komediowych, które próbują wprowadzać ich sługusy, ale w ogóle nie były zabawne. Motyw dziadka, którego Adol odwiedza w totalnie od czapy wprowadzonych momentach (np. podczas silnego ataku wroga), również smędzą. Całą niechęć do poznawania fabuły tylko pogłębiają strasznie topornie pokazane sceny dialogowe. Kurde, takiej biedy w jRPG-u dawno nie widziałem. Co zabawniejsze, animacje twarzy podczas dialogów wyglądają, jakby były pokazane w slow motion, albo to efekt puszczenia tego w stabilnych piętnastu klatkach?

Atrakcje i zwiedzane tereny bywają ciekawe.
Biedna grafika fabuły i map pewnie wynikała z równania w dół do Switcha. Ys IX miał duże problemy z utrzymaniem jakości wizualiów, aby zachować płynność. W tej części walki czy bieganie po mapach działają płynniej i nie ma takich artefaktów, ale odbiło się to na tłach. Nie mam jakichś specjalnych wymagań, ale tu design lokacji jest bardzo nijaki. Cieniznę podbija jeszcze doczytywanie obiektów pięć metrów przed prowadzoną postacią… Poprzednia część może i nie miała najostrzejszej grafiki, ale przynajmniej odwiedzane miejsca były ciekawe, nie mówiąc już o ogromnej swobodzie poruszania się (fajnie w dziewiątce skakało się po dachach!). Po tamtej i nawet poprzednich częściach Nordics jest tak okrutnie liniowy i ograniczony, że wyć się chce. Podobną biedę i duże ograniczenia także zawarto w poruszaniu się po morzu na statku. Co prawda z czasem dochodzą ulepszenia, które ułatwiają sterowanie i prędkość, ale po piętnastu godzinach wciąż było to zbyt ślamazarne. Co do ograniczeń, często jesteśmy zamknięci w wąskim obszarze i nawet gdy chcemy zobaczyć, co jest pod zielonym znacznikiem, po prostu nie jesteśmy w stanie.
Pomijając to, jak zamkniętą trasę mają plansze, gdzie walczymy, eksploracja jest dość przyjemna. Jest bujanie się na linie czy dzikie poruszanie się na latającej desce, czasem gdzieś jakaś skrzynia leży. Może dlatego, że nie trzeba czytać smętnych dialogów, nawet taka bazy cieszy… Dodatkowo miło, że teraz ta eksploracja i walki nie są rozpikselowane i chyba działają nawet w 60 fps-ach, a przynajmniej w doku. Jako że odsłona numer IX cierpiała ze względu na zbyt dużą drużynę, teraz twórcy ograniczyli się do aktywnej pary. Adol i Krja mają swoje drzewka rozwoju, które otwierają kolejne sloty znacznie szybciej niż jesteśmy w stanie zdobyć klejnoty do ich wypełnienia… Z ekwipunkiem nie ma tu za dużo roboty – jest go mało, a jeśli znajdziemy akcesoria, które zwiększają swoją moc, np. wraz z liczbą pokonanych przeciwników, to nawet nie ma potrzeby ich zmieniać. Grę odpaliłem standardowo na normalu i przez większość czasu jest za łatwy. Dopiero podczas potyczek z bossami mamy konkretny powód, żeby bardziej korzystać z udostępnionego systemu przeskakiwania między postaciami oraz wspólnym atakowaniem. I tu muszę przyznać, że jeśli ma się powód, aby zagłębić się w system walki, to potrafi być satysfakcjonujący. Sęk w tym, że jakiego poziomu trudności nie wybierzemy, w końcu trafimy na nagły skok trudności. Pierwszym bardzo odczuwalnym był boss z końca czwartego rozdziału. Nie ma opcji wycofać się z takiej walki, nie ma też opcji swobodnie pogrindować przed nią; zresztą, nawet nie było takiej potrzeby do tej pory. Po prostu nagle trzeba pokonać zbyt przypakowanego wroga i jest to ciężkie. Tak myślę, że w sumie pewnie by mi się udało, ale wcześniej na minibossie zużyłem jedyne dwie dostępne flaszki do odnowy HP i nie było jak ich uzupełnić…
Ech, liczyłem, że po Monstrum Nox Nihon Falcom wyciągnie wnioski i kolejne Ys znów będzie co najmniej dobre. Ale niestety, znowu wyszedł nierówny średniak, który ma więcej problemów niż naprawdę przykuwających gracza elementów. Zagrać można, ale będzie to bardziej odbębnienie poznania nowej odsłony serii niż rzeczywiście przyjemna gra. Gdzieś mi mignęło, że Ys X: Nordics zebrał bardzo dobre oceny i jestem tym szczerze zaskoczony, bo nic tu nie trzyma wysokiego poziomu. Tak więc jeśli jeszcze nie mieliście okazji zacząć tego cyklu action RPG, nie radzę zaczynać od tej części; chociażby Ys VIII: Lacrimosa of DANA będzie znacznie lepszym wyborem, a niedługo pojawi się też odświeżone Ys: Memories of Celceta. Jeśli jesteście fanami, cóż, lepiej poczekać na większą promkę i wziąć jednak wydanie na mocniejszy sprzęt. Ewentualnie poczekać na Ys X: Proud Nordics, czyli ulepszaną wersję omawianego tytułu. Ma tam być nowa historia, ale kij wie, czy fabułę ulepszą czy tylko dodadzą dodatkową historię, nowa lokacja ma się też pojawić i jakieś inne zmiany. Wydanie tego ulepszenia tylko mnie utwierdza w przekonaniu o mojej ocenie Ys X: Nordics…
Producent: Nihon Falcom
Wydawca: NIS America
Data wydania: 25 października 2024 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 6,8 GB
Cena: 240 PLN
Platformy: Nintendo Switch, PC, PlayStation 4, PlayStation 5
Zapraszamy również do zapoznania się z recenzjami innych gier z serii: Ys Origin, Ys: Memories of Celceta, Ys VIII: Lacrimosa of DANA, Ys IX: Monstrum Nox, Ys X: Nordics.
Najnowsze komentarze