Our World Is Ended

Co może pójść źle, gdy przez przypadek wchodzi się do wirtualnej rzeczywistości? Oczywiście wszystko, i nawet świat może się skończyć!

Żeby nie było, to nie wirtualna rzeczywistość jest winna takiemu obrotowi rzeczy. Jednak odpowiedź na to, kto i w jaki sposób jest odpowiedzialny byłoby już zepsuciem jednej z dwóch głównych osi fabuły Our World Is Ended. Przeskoczmy więc na drugi tor. Głównymi bohaterami produkcji są twórcy gier komputerowych, którzy zrzeszyli się pod nazwą Judgment 7 i operują w Tokio. Postacią, z oczu której oglądamy świat, jest Reiji – student, który od kilku miesięcy pracuje we wspomnianym studiu i robi to na część etatu. Któregoś ładnego dnia jego szef, Sekai Owari, posyła go i koleżankę z pracy, Yuuno Hayase, do miasta, aby sprawdzili specjalne gogle do korzystania z rozszerzonej oraz wirtualnej rzeczywistości. Wszystko idzie dobrze do czasu, aż Reiji widzi dziwny obraz zniszczonego miasta oraz współpracowników zawieszonych na murze… Pojawia się też nieznana mu kobieta, która mówi, że „świat się zaczął”.

Jak już się pewnie domyślacie, reszta fabuły kręci się wokół właśnie tego niespodziewanego obrazu. Chcąc nie chcą, nasza grupa twórców zostaje wciągnięta w wydarzenia, z którymi normalnie nie chciałaby mieć do czynienia; choć pewnie na filmie by je obejrzeli. Fabuła ta ma też swój rytm – na przemian wchodzimy i wychodzimy z wirtualnej rzeczywistości. Wszystko to jest sprawnie rozpisane do końca dziesiątego rozdziału. W tym czasie zagłębiamy się w historię i poznajemy postaci, a finalna scena tego ostatniego porządnego rozdziału sprawia wrażenie końca gry. Niestety to tylko pozory. Potem twórcy wpychają jeszcze więcej zawirowań oraz niby zwrotów akcji. Sęk w tym, że sprawiają wrażenie już dość wymuszonych. Przykładem niech będzie chociażby wyjazd nad morze, który niby ma być formą odskoczni dla bohaterów po traumatycznym przeżyciu, ale jest kompletnie nierealistyczny. Co ciekawe jednak, przejście do VR-u, które następuje na tym wyjeździe, jest już lepiej uzasadnione. I tak się to dziwnie i nierówno kręci jeszcze przez jakoś siedem rozdziałów.

Dobrze napisane postaci mogą zachęcić do śledzenia fabuły, nawet jeśli coś w niej kuleje. Our World Is Ended taką grupę posiada, choć nie odbiega ona od już znanych standardów. Reiji to typowy nijaki protagonista. Yuuno to cycata trzpiotka, a jej siostra, Asano, jest płaską tsundere. Iruka przerzuca urojony świat na rzeczywistość, a Natsumi próbuje się od rzeczywistości jak najbardziej odizolować. Jest jeszcze Tatiana – czternastolatka będąca geniuszem. Pakiet wieńczy szef studia, Owari, który jest takim zbokiem, jak to tylko możliwe, ale przy okazji również genialnym programistą. Grupka ta idealnie pasuje do settingu, jaki założyli sobie twórcy – ot grupa geeków i nerdów bawi się w robienie gier. W związku z tym podczas czytania dialogów i przy rozwoju fabuły będziemy obcować z masą nawiązań do wszystkiego, co tylko może wiązać się z zainteresowaniami takich osób. Żeby jednak nie było, nie padają tu konkretne tytuły, choć z kontekstu wiadomo, o co chodzi. Poza tym pojawiają się też różne prawdy, na przykład na temat budowy gier. Naturalnie też każda z postaci ma swoją historię z przeszłości oraz problemy, które musi przerobić. Z tym twórcy nieźle wybrnęli, ponieważ w zależności od tego, kto wypowie komendę do aktywacji gogli, na tego bazie jest tworzony świat, do którego grupa wchodzi. Oczywiście wtedy lepiej poznajemy konkretne osoby. Ta galeria postaci jest również dobrą bazą do komedii i scenarzyści nie stronili od prób rozśmieszenia gracza. Wyszło im to nieźle, szczególnie że kilka razy rzeczywiście roześmiałem się na głos.

Jak przystało na wizualną nowelę (a przynajmniej ich większość), w trakcie czytania dokonujemy wyborów. Od razu jednak trzeba zaznaczyć, że sama fabuła jest liniowa, decyzje wpłyną tylko na odblokowanie zakończeń postaci. Opcje są dwie. Pierwsza to po prostu decyzja, co w danej chwili chcemy zrobić. Druga to tzw. „Selection of Soul”, w trakcie którego przez ekran przelatują różne napisy z możliwymi odpowiedziami. Są różnej wielkości i im większe, tym są bardziej punktowane. Punktacji tej nie widzimy bezpośrednio, ale w menu mamy podane trzy osoby, z którymi Reiji jest w najbliższych stosunkach. Przy pierwszym przejściu większość najpewniej zobaczy tylko bazowe zakończenie. Ponieważ grę skończyłem niemal po premierze, nie znalazłem żadnych porad co do łapania zakończeń. Na logikę i z nadzieją na najprostsze rozwiązanie wydawało mi się, że w kolejnych podejściach już po prostu odpala się zakończenie dla osoby na pierwszym miejscu rankingu. No więc nie, nie tak to działa… Przeleciałem całą grę drugi raz tylko po to, by to sprawdzić i postać, już nie pamiętam nawet która, z pierwszego miejsca nie pokazała mi swojego zakończenia. Wychodzi więc na to, że trzeba spełnić więcej warunków. Pewnie pojawią się jakieś poradniki, chociażby do trofków na PS4, więc nie zostaniecie na lodzie. Sam w sumie już i tak nie byłem zainteresowany tymi endingami, bo gra mnie trochę zmęczyła.

W przypadku grafiki wystarczy powiedzieć, że ma swój charakter, pasuje do gry oraz cieszy oczy. Projekty postaci pasują do ich charakterów i nie jest nudno, jeśli chodzi o tła. Co ciekawe, w przypadku Our World Is Ended specjalne grafiki nie są lepszej jakości niż standardowe obrazy w grze. W przypadku przedstawienia postaci w trakcie dialogów mamy standard – ruszają im się usta i raz na jakiś czas zmieniają pozycję, ruchu jako takiego nie ma. Przy audio bez wątpienia świetnie wypadł dubbing – aktorzy dali wszystko ze swoich głosów. Poza tym każda produkcja z Tomokazu Sugitą (Gintoki, Ragna The Bloodedge) jest z automatu lepsza. Z muzyką już tak przyjemnie nie jest. Zasadniczo jest w porządku i każda postać ma dość pasującą do niej melodią, jest też kilka dodatkowych dla różnych sytuacji. Sęk w tym, że część z nich jest dość mocno przekombinowana i przy którymś już odsłuchu po prostu męczą.

Miałem długą przerwę od gatunku visual novel, obstawię, że co najmniej dwuletnią. Niby ograłem w międzyczasie produkcje, które miały dużo fabuły podanej w ten sposób, chociażby BlazBlue na Switcha i PSV, ale jednak skala czytania w tych produkcjach jest mniejsza niż w Our World Is Ended. W związku z tym odzwyczaiłem się od takiego czytania i nieraz wieczorami przysypiałem przy grze, trochę też męczyły okazjonalne niepotrzebne dialogi. Wciąż jednak przez dziesięć rozdziałów grę wstępnie oceniałem na osiem na dziesięć. Niestety ciąg dalszy już tę przyjemność trochę zepsuł, bo historia zdaje się być sztucznie rozciągana. Wciąż są w niej interesujące rzeczy oraz postaci nadal ciekawią, ale haczyk zainteresowania zaczyna się wypinać. Jednak produkcję wciąż zaliczam do tych ciekawszych i polecam się z nią zapoznać. Jednak jeśli nie jesteście maniakami gatunku, to poczekajcie na jakieś promo. Maniacy mogą brać prędzej, bo na Zachodzie nie ma jeszcze zbyt wielu nowelek na Switcha.


 Ocena: 6,5/10


Serdecznie dziękujemy PQube
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Red Entertainment
Wydawca: PQube
Data wydania: 18 kwietnia 2019 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 3,1 GB
Cena: 200 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *