Forgotton Anne

Po Prinny 2, tak jak i po jedynce, potrzebowałem czegoś ze spokojnym gameplayem. Kiedyś w promocji wziąłem Forgotton Anne i tak czekała aż nadejdzie odpowiedni czas.

Produkcja zwróciła moją uwagę ręcznie rysowaną grafiką, która bardzo mocno nawiązuje do filmów Ghibli. I jak przestałem oglądać nowości tego studia, tak jednak już widziane magiczne światy, które tam kreują, zostawiły po sobie ślad i chęć okazjonalnego powrotu do ich kreacji. Przykładem tego niech będzie Ni no Kuni, które pół roku wcześniej sprawdziłem, dzięki wydaniu na Switcha. Tam jednak brały udział osoby pracujące w Ghibli. Nad Forgotton Anne pracowali Duńczycy z ThroughLine Games, więc tej samej magii nie mogli osiągnąć, choć się starali.

W grze poznajemy świat, do którego trafiają zapomniane przez ludzi przedmioty. I mowa tu o wszystkim, od pojedynczych skarpet przez lampy po stare pompy paliwa i manekiny. Ciekawe jest to, że przedmioty w nowym miejscu zyskują świadomość i dzięki temu wolność, a przynajmniej tak by się wydawało. W rzeczywistości wszystkie pracują na rzecz Bonku, który jest człowiekiem zamieszkującym ten świat od długiego już czasu. Mając do dyspozycji duże zasoby „rąk” do pracy oraz materiałów, stworzył autorytarny, niemal religijny porządek, który ma na celu stworzyć most do powrotu wszystkich zapomnianych na Ziemię. Jednak nie wszystkie ożywione przedmioty tego chcą, więc w końcu wybucha rebelia, i to porządnie zaplanowana. Wraz z jej początkiem pojawia się Anne, tytułowa bohaterka, która jest drugim i ostatnim człowiekiem w krainie zapomnianych. Została wychowana przez Bonku, bo trafiła tu już jako niemowlę. Im była starsza, tym więcej obowiązków otrzymywała, i gdy przejmujemy nad nią kontrolę, ma już status pilnującej porządku egzekutorki. W związku z tym, zaraz po usłyszeniu eksplozji, zabiera się do odkrycia, co się stało i kto za tym stoi.

Filmy studia Ghibli są znane nie tylko ze swojej oprawy, ale też historii, które niosą przekaz. Scenarzyści z ThroughLine Games też poszli w tę stronę, jednak zaczęli od postawienia nas po tej złej stronie. Od razu widać, że starzec Bonku, który wprowadził zapomnianych do świata wiktoriańskiego, kapitalistycznego zamordyzmu nie jest dobrą osobą. Z kolei Anne w roli służby porządkowej już na samym początku gry musi dokonać wyboru, czy zdestylować jeden z niegroźnych przedmiotów. Tak, jest to wybór gracza, ale dialogi i opcje odpowiedzi do wyboru często są tak prowadzone, że na początku trudno o sympatię do bohaterki, a nawet o odgadnięcie, do czego doprowadzi dana odpowiedź. Dopiero wraz z rozwojem wypadków i poznania prawdy o swym opiekunie zaczyna rozumieć, że nie stoi po tej właściwej stronie. Łatwo przewidzieć tę zmianą, a dialogi nieraz nudzą schematami, jednak, mimo początkowych myśli o tym, jak nieprzekonujący jest pomysł na historię o zapomnianych przedmiotach, tak po zakończeniu gry pozostaje dość satysfakcji, by trochę zrewidować wstępne średnie wrażenia i dodać produkcję do listy gier wystarczająco dobrze wspominanych pod względem fabularnym. Szkoda tylko, że wydawca pokpił sprawę i nie dodał do switchowego wydania polskich napisów, choć są dostępne w innych wersjach.

Widać, że twórcy tworzyli Forgotton Anne bardziej z myślą o historii i wizualizacji świata niż rozgrywki. Aby najlepiej przekazać swoją wizję, wybrali gatunek platformera logicznego, tyle że żadna z części składowych tego gatunku nie otrzymała satysfakcjonującego opracowania. Platformówka to właściwie tylko skakanie z jednej powierzchni na drugą bez właściwie żadnego stopnia trudności. Chociaż nie, jako utrudnienie na pewno można zaliczyć kiepskie określenie odległości wykonywanych skoków, które dość często są albo za bliskie, albo za dalekie, więc przez upadki niepotrzebnie powtarza się niektóre sekcje. Problem pojawia się pewnie dlatego, że przeszkody terenowe nie jest są kluczowym elementem rozgrywki, i jest to rozczarowujące podejście. Trochę męczące stają się w końcu dość wolne ruchy bohaterki, szczególnie podczas chodzenia na czworakach czy przy podciąganiu się. Nie ma tu też żadnych walk, więc właściwie poruszanie się do przodu jest jedyną formą aktywności ruchowej.

Wydawałoby się więc, że istotniejsze stanie się dla twórców opracowanie ciekawych zagadek do rozwiązania. Niestety tak się nie stało, więc osoby, które szukają wyzwania w tej części rozgrywki, będą zawiedzione. Łamigłówki zwykle opierają się na dostarczeniu energii do odpowiednich układów maszyn, poruszaniu przekładniami czy przesuwaniu kulek po ograniczonej trajektorii ruchu. Żaden z tych stawianych przed nami problemów nie wymaga głębszego zastanowienia, więc przynajmniej gładko posuwa się akcję do przodu. Ale zdarzają się też wpadki. Raz trafiłem na buga, który zablokował zrobienie czegokolwiek, więc resetowałem grę. Co zabawne, wywołało go „robactwo” infekujące urządzenie z energią, które ma bohaterka. Co jeszcze zabawniejsze, chwilę później znów miałem z tym „robactwem” problem, bo trzeba było zdążyć podskoczyć na skrzydłach, zanim zostanie zainfekowany sprzęt. W obmyślonej opcji miałem za mało czasu, więc zdecydowałem się upewnić, o co chodzi na YT. Nie wiem, co za wersję miał koleś od filmiku, ale rozwiązanie zagadki było lekko inne niż moje – on miał dodatkowy pojemnik z energią, ja ostatecznie musiałem wykombinować, jak dać sobie więcej czasu. Udało się, ale całe doświadczenie z tą zagadką było dziwne.

Forgotton Anne na pewno wybija się pod względem oprawy audiowizualnej. Cała grafika gry została narysowana i twórcy zadbali przy tym o to, aby animacje postaci wyglądały bardzo dobrze, dzięki czemu mamy wrażanie, że produkcja jest growym anime, które sami prowadzimy. Jednak jeśli chodzi o samą animowość, to trzeba przyznać, że najbliżej niej są sprite’y, a nie cutscenki. Co prawda wciąż są dobrej jakości, ale od razu widać, że to nie produkt japoński. Nie umniejsza to jednak oddania twórców w kreacji ciekawie wyglądającego steampunkowego świata połączonego z postaciami jak z baśni o ożywających przedmiotach. Przyjemnie uzupełnia część wizualną orkiestrowa muzyka. Została skomponowana na filmową i właściwie tworzy odpowiedni do danej sytuacji nastrój. Niedociągnięte jednak wydają się efekty dźwiękowe. Na przykład kroki czasem brzmią jak amortyzator pneumatyczny, a psujące się wielkie maszyny wydają dziwny, irytujący dźwięk w ogóle nie pasujący do takich awarii. W kwestii audio jeszcze warto wspomnieć, że ma pełny w miarę dobrze zagrany angielski dubbing. A w miarę, bo nawet w produkcjach pseudojapońskich angielskie głosy niemal zawsze dziwnie wypadają.

Ostatecznie Forgotton Anne zostawiła mnie z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony bardzo doceniam pracę twórców poświęconą AV, z drugiej niedosyt pozostawia gameplay. Fabułę można uznać za wystarczająco satysfakcjonującą, jeśli nie oczekuje się czegoś wybitnego już na starcie. Mimo różnych niedociągnięć warto się jednak zapoznać z tą produkcją. Nawet pełna cena nie jest zła za te około siedem godzin z grą, a już jakaś promocja tym bardziej ociepli tę grę.

PS. To dwusetna gra na Switcha, o której napisałem 😀


Ocena: 6,5/10


Producent: ThroughLine Games
Wydawca: Square Enix
Data wydania: 9 listopada 2020
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 4 GB
Cena: 80 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *