Cyber Shadow

Najlepszy platformer 2D w tym roku? Na pewno bardzo mocny kandydat do tego miana.

Mimo posiadania na półce kartridża z Shovel Knight oraz Celeste zainstalowanej w pamięci mojego Switcha, nie miałem jakoś okazji zabrać się za nie jeszcze. Porządny romans z retro platformówkami wciąż za mną jednak chodził. Ostatecznie  postawiłem na… zupełnie inny tytuł.

Wstyd się przyznać, ale to moje pierwsze, poważne spotkanie ze współczesnymi grami w stylu retro… Czas na Shovel Knight’a!

Na ekranie początkowym Cyber Shadow widnieje logo Yacht Club Games, a więc twórców wspomnianej już serii o rycerzu z łopatą. To trochę mylące, gdyż za recenzowaną grę odpowiada w głównej mierze jeden człowiek, samotny developer Aarne Hunziker. Wkład Amerykanów w dzieło fińskiego programisty polegał więc tylko na końcowej obróbce oraz wydaniu. Niemniej hype w chwili premiery był spory, dlatego tym chętniej sprawdziłem jak przybrany brat Shovel Knight’a sprawdza się w praktyce.

Fabułę poznajemy poprzez świetnie wykonane, statyczne wstawki pomiędzy levelami…

Retro stylistyka większości graczy dziś już nie jest w stanie jakoś szczególnie zaskoczyć, ale pamiętajmy, że są i tacy, którzy jeszcze nie zagłębili się w nowych produkcjach inspirowanych starymi platformówkami. Mimo że posiadam znaczny staż gamingowy, jestem całkowicie zielony w tego typu produkcjach. Na pewno jednak powinny one obudzić we mnie nostalgię. Cyber Shadow zrobił to już początkową muzyką, dzięki której natychmiast przeniosłem się w najpiękniejsze czasy dzieciństwa, gdzie nawet największy crap był niesamowitą, wirtualną przygodą. A gdy już moim oczom ukazało się rozpikselowane aż do przesady menu, zostałem kupiony od razu. Początek zabawy ukazał prosty gameplay oraz czytelną fabułę, czyli standard w erze 8 bitów. Jednak im dalej w las, tym bardziej wszystko się komplikowało…

…bądź też rozmawiając z napotkanymi w grze postaciami.

Główny bohater początkowo ma bardzo ograniczone ruchy, przez co rozgrywka bywa wręcz monotonna. W zasadzie to tylko biega, skacze, macha kataną i unika laserowych pocisków. Gdyby nie częste zgony, wczesnoetapowy gameplay w ogóle nie zapadłby mi w pamięć. Z czasem nasz cybernetyczny ninja zyskuje jednak dodatkowe umiejętności oraz wzbogaca swój ekwipunek. Do jego arsenału dołączają m.in. shurikeny oraz mocniejsza katana, a przeciwników zaczyna brutalnie masakrować dodatkowymi atakami z ziemi i powietrza. Jednak prawdziwa jazda bez trzymanki zaczyna się, gdy posiądzie on zdolność wspinania się po ścianach, parowania ataków oraz dasha, również w powietrzu. Umiejętne wykorzystanie nabywanych talentów będzie nie tylko niezbędne do pokonywania kolejnych leveli (a tych jest 11), ale również znacznie ułatwi nam eksterminację wrogów. W wielu momentach na ekranie będzie działo się tak dużo, że bez dynamicznych dashów w powietrzu niemożliwe wręcz będzie wykaraskanie się z opałów! Świetny i satysfakcjonujący system, co do którego mam jednak dwie uwagi. Recenzowana gra nic a nic nie podpowiada, jak korzystać z dodatkowych ruchów bohatera, a że ataki i ruchy specjalne uruchamiamy za pomocą przycisków kierunkowych lub lewej gałki, to minie sporo czasu, zanim dobrze opanujemy sztukę anihilacji przeciwników. O ile samodzielne odkrywanie nowych umiejętności może dać niektórym sporo frajdy, o tyle wymuszenie gry na krzyżaku, którego sensownej formy przecież nie uświadczymy na Joy-Conach, już pochwalić nie można.

Pojedynki z bossami są bardzo wciągające. Szkoda tylko, że zazwyczaj trzeba podchodzić do nich kilkadziesiąt razy!

Wspominałem już o częstych zgonach, gdyż są niemalże nagminne. Wszystko dlatego, że na planszach sporo się dzieje, a sytuacje, kiedy lewym okiem rozglądamy się za pułapkami, a prawym łypiemy na przeciwnika, są w praktyce normą. Przeszkadzajki zaimplementowane w grze są naprawdę różnorodne, podobnie zresztą jak przeciwnicy. W przypadku wrogów mam tylko jeden zarzut, ale to kwestia raczej osobista – zwyczajnie mi się nie podobają wizualnie. A skoro o kwestiach graficznych mowa, to w mojej opinii stylistyka plansz również nie porywa, ale to również sprawa indywidualnego odbioru. Ważne, że wszystko jest spójne zarówno z fabułą, jak również klimatem 8-bitówki. Co do dźwięku to zastrzeżeń nie mam – jest nie tylko różnorodnie, ale również na wysokim poziomie i bardzo klimatycznie. Wszystko to sprawia, że pomimo nieustannych wtop (oraz, co oczywiste, towarzyszących im niecenzuralnych słów) ciągle próbujemy dalej i dalej. Ten tytuł posiada w sobie coś magicznego, a w zasadzie magnetycznego – coś, co na długo nie pozwala oderwać się od ekranu. W moim przypadku było to nieco ponad 16 godzin do ujrzenia końcowych napisów. Swoją drogą, ten kto w serwisie howlongtobeat podał 6 godzin musi być albo hardkorowym miłośnikiem serii Dark Souls, albo przynajmniej graczem, który gładko zaliczył Cupheada.

Początkowo jest łatwo, przyjemnie i nieskomplikowanie. Schody zaczynają się gdy dodatkowych umiejętności oraz orężu przybywa.

Co do fabuły to, jak już wspomniałem, początkowo wydaje się mocno sztampowa. Osadzone gdzieś w galaktyce Mekacity najeżdża chmara syntetycznych istot, które nie tylko spowijają mrokiem region, ale również dziesiątkują klan głównego bohatera. Kolejne statyczne wstawki pomiędzy etapami, a także rozmowy z postaciami drugoplanowymi sprawiają jednak, że to, co na początku wydaje się oczywiste, wraz z rozwojem fabuły staje się coraz bardziej skomplikowane i tajemnicze. Szkoda tylko, że do poznania wszystkich niuansów zawartej w grze historii niezbędna jest bardzo dobra znajomość angielskiego. Polskiej wersji oczywiście nie ma, i nie będzie.

Etapy świetne wizualnie mieszają z się z mocno przeciętnymi. Na szczęście, wszystkie są ciekawe i pełne sekretów do odkrycia.

Podsumowując, Cyber Shadow to świetna gra. Często irytująca, ale przyciągająca przed konsolę jak magnes. Pamiętajmy jednak, że nie jest to tytuł dla wszystkich. Zgodnie z obowiązującą w świecie gier zasadą, że tytuł z wojownikiem ninja w roli głównej musi dawać popalić (jak chociażby niedawno recenzowany u nas Ninja Gaiden Sigma), bez potężnych pokładów cierpliwości i ogromnej dozy samozaparcia nie zaliczymy nawet połowy tej wciągającej przygody. Warto o tym pamiętać, zamiast decydować się na zakup jedynie przez pryzmat zainteresowania jakim gra przyciągała podczas premiery. Dla mnie to, jak na razie, najlepsza dwuwymiarówka tego roku, tak bardzo mi się podobała. Ale ja przeszedłem Cupheada. Na hardzie.


Polecamy!


Producent: Mechanical Head Studios
Wydawca: Yacht Club Games
Data wydania: 26 stycznia 2021 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 326 Mb
Cena: 80 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *