Stacja dokująca JSAUX HB0604 ze złączem M.2

Starszy brat HB0602.

Jaki dock jest, każdy widzi

Metalowa obudowa robi wrażenie i, o dziwo, jeszcze jej nie porysowałem, wkładając kabelki na ślepo.

Najnowsze dziecko JSAUX nie różni się zbytnio od poprzedniego modelu od strony wizualnej. Dostępne mamy porty w bardzo podobnej konfiguracji wizualnej, ale upgrade w specyfikacji jest widoczny, bo stare i przestarzałe porty USB 2.0 i 100 Mb/s port Ethernet (pamiętające jeszcze pewnie przełom milenium) zostały zastąpione poprzez nowocześniejsze standardy. Zadockowany Steam Deck wygląda identycznie, jak w poprzednim docku JSAUX, a całość podpinamy tak samo zagiętym kablem. Niestety nadal mamy ten sam problem, który w swoim teście opisywał Quithe – dock zasłania część wlotów powietrza, przez co deck nagrzewa się (o nagrzewaniu jeszcze porozmawiamy). Przez wzgląd na złącze M.2 ukryte w doku lekkiemu unowocześnieniu uległ design głównej jednostki, który zawiera subtelne, ale kojarzące się z zaawansowanymi technologiami wzory. Całość jest trochę większa i zdecydowanie cięższa, co uważam akurat za plus – jednostka jest stabilna i nie spotykamy się z sytuacją, w której kable przeciążają stację i ta nienaturalnie wisi w powietrzu.

Dock dostępny jest w wersjach z już wbudowanym dyskiem lub bez niego do samodzielnego montażu. Dysk ląduje pod klapką, a w gratisie dostajemy zatyczkę przytrzymującą dysk i naklejkę pod radiator (chociaż radiatora raczej tam nie zmieścimy). My do testów otrzymaliśmy wersję z dyskiem 1TB firmy Lexar, który został już wstępnie skonfigurowany do pracy ze Steam Deckiem.

Plug&Play? Nie wiem, nie znam

Podpięcie dysku w Steam to ostatni krok procesu uruchamiania go – nie jest to proces trudny, ale samo wpięcie kabelka nie wystarczy.

Ten akapit to raczej problem samego SteamOS niż docka i może zostać wyeliminowany przez samo Valve. Po premierze Steam Decka dużym problemem była obsługa zewnętrznych wyświetlaczy, w tej chwili jednak moim zdaniem działa perfekcyjnie – jeśli system nie wie, z której rozdzielczości skorzystać, możemy samodzielnie wybrać ją z listy. Zastrzeżeń nie mam też do działania portów USB, chociaż tylko dwie sztuki to może być mało (klawiatura, mysz i jesteśmy uziemieni, nie ma szans na podpięcie pendrive’a czy Arctisów). Elementem który sprawia najwięcej problemów jest najdroższa część zestawu, czyli dysk SSD M.2.

Jak napisałem akapit wcześniej, dysk dołączony do zestawu jest już sformatowany i gotowy do działania. Jeśli chcecie trochę zaoszczędzić, jest ku temu okazja – do obudowy pasuje większość dysków o różnych długościach. Jednak musicie wtedy udać się do trybu pulpitu i samodzielnie dysk sformatować, co wymaga nie tylko umiejętności, ale też ustanowienia hasła roota. Root to konto o specjalnych uprawnieniach – warto je zapisać, bo jeśli lubicie kombinować, to niejednokrotnie Wam się przyda. Następnie sformatowany dysk należy zamontować (najłatwiej po prostu wejść w niego w eksploratorze), dodać go w Steamie jako folder instalacji gier i… chwilowo to mamy. Póki nie uśpicie Decka, a tylko po prostu przejdziecie w tryb gamingowy, wszystko działa. Żeby pomijać etap montowania, należy uruchomić specjalny skrypt, który… czasem działa, a czasem niekoniecznie. Mocno ogranicza to użyteczność tego rozwiązania, a jeszcze ciekawsze było to, że nie zauważyłem jakiejś znaczącej różnicy w działaniu między nim, a wbudowanym w Steam Decka dyskiem SSD. Ba, miałem nawet dziwne wrażenie, że gry z karty pamięci ładują się równie szybko. Postanowiłem więc porównać czasy ładowania w Spider-manie i Borderlands 3. W tym ostatnim odpaliłem też wbudowany benchmark, by sprawdzić różnicę w wydajności.

Pic. 1. Czas ładowania zapisu gry z menu głównego

 

Pic 2. Czas ładowania szybkiej podróży

 

Pic 3. Czas ładowania gry z zapisu

Wczytywanie zapisu w Spider-man Remastered trwa wyraźnie dłużej, natomiast ku mojemu zaskoczeniu różnice przy szybkiej podróży to raptem 2 sekundy pomiędzy poszczególnymi rozwiązaniami. Wykresu z ładowania Borderlands 3 nie powstydziłyby się wieczorne Wiadomości TVP – wizualnie wygląda brutalnie, ale realnie karta pamięci wczytuje grę raptem 3 sekundy po stacji dokującej od JSAUX. Wykresu z wydajnością Borderlands 3 nie wrzuciłem, bo w każdym z testów otrzymałem 62 klatki na sekundę na ustawieniach low. Jednak to, że karta pamięci jest wolniejsza, miało pewien efekt –  Borderlandsy doczytują tekstury w wyższej rozdzielczości już po załadowaniu gry, ale nadal nie był to proces na tyle wolny, by wpływał na mój komfort.

Wniosek numer jeden – moim zdaniem nie ma sensu dopłacania do wejścia M.2 w dockach do Steam Decka. Póki Valve nie upora się z problemem na warstwie systemu operacyjnego, zdecydowanie lepszym rozwiązaniem będzie po prostu kupno tanich kart Micro SD. W najgorszym wypadku polecałbym wymienić dysk w samym Steam Decku, by mieć tę pamięć zawsze przy sobie. Wymiana kart SD jest dziecinnie łatwa i działa na zasadzie Plug&Play, natomiast ilość kombinowania i dość niskie benefity w czasach ładowania nie usprawiedliwiają zakupu za bagatela 109 dolarów (+ dysk).

Zbawca od Billa Gatesa. Instalujemy Windowsa

Windows w trybie zadokowanym to jedyne sensowne wykorzystanie dysku. Tu gramy zarówno w Forzę i na ekranie decka czytamy ulubiony portal z recenzjami.

Windowsa na Decku używam, aby sprzęt z nim zastępował mi laptopa – jak dotąd korzystałem z okienek zainstalowanych na karcie pamięci, więc był to ból. Korzystałem z tego rozwiązania dość rzadko, przez co zawsze nazbierało się aktualizacji systemu, gier i wszystkiego do zainstalowania, co zajmowało czas. Bardzo często, by na LAN Party być gotowym do gry, odpalałem Steam Decka dzień wcześniej, by wszystko pobrać, przetestować i być pewnym, że będzie działać. Po zainstalowaniu Windowsa na dysku M.2 włożonym do docka JSAUX przestałem się tym martwić – to po prostu działa. System wstaje bardzo szybko, nie ma przestoju w uruchomieniu przeglądarki czy launcherów w stylu GOGa czy Epica, aktualizacje pobierają się błyskawicznie. Temat tego, jak Steam Deck współpracuje z Windowsem jest strasznie obszerny i zasługuje na osobny artykuł. Dlatego teraz powiem tylko tyle, że po zainstalowaniu sterowników w codziennym użytkowaniu wszystko działało jak działać powinno. Grać teoretycznie też się da komfortowo – przetestowałem Forzę Horizon 5 w Game Passie (bo tego nie uruchomimy lokalnie na Linuksie) i mimo wszystko trochę się zdziwiłem. Patrząc na poniższe słupki, pamiętajcie, że nie tylko gra, ale też cały system był postawiony na odpowiednim nośniku danych.

Pic 4. Ładowanie menu głównego

 

Pic 5. Ładowanie zapisu

 

Pic 6. Wbudowany benchmark – zaskakująco wyższa wydajność karty SD

Zdecydowanie nie dziwi szybsze ładowanie (gdy pierwszy raz odpalałem Forzę z karty SD, to myślałem, że Steam Deck się zawiesił, bo gra wczytuje się tylko z czarnym ekran bez muzyki). Zaskakuje jednak znacząco gorsza wydajność przy korzystaniu z dysku M.2 – i nie ma tutaj mowy o pomyłce, bowiem test uruchamiałem kilkukrotnie, zawsze otrzymując podobne rezultaty. Zostawiłem jednak Decka włączonego na kilka godzin, żeby pobierał wszystko, czego nie uruchomię za pomocą SteamOS, i efekt tego był jeszcze ciekawszy.

JSAUX HB0604 odpowiedzią na brak węgla

Zadanie specjalne – w komentarzu wymień wszystkie launchery widoczne na ekranach

Do festiwalu pobierania załapały się gry z AntyCheatem czy pozycje z Game Passa. Wszystko szło pięknie, całkiem sprawnie bym nawet powiedział, lecz po około dwóch godzinach Deck przestał reagować na ruch myszy. Szybki restart – Deck odpalił się w SteamOS i przestał widzieć podpięty do niego dysk. Wyjąłem konsolę i spróbowałem chwycić docka, ale nie mogłem – był gorący niczym napalone kobiety w mojej okolicy. Zacząłem obawiać się najgorszego – spaliłem dysk już trzeciego dnia testów. Na szczęście odpalił dnia następnego, ale powstrzymałem już zapędy pobierania przez cztery launchery naraz i tego rodzaju problemów już nie miałem.

Miałem natomiast problemy z płynnością w grach – ta potrafi spaść do dosłownie zera klatek na sekundę-dwie, przez co zabawa w kompetytywnych grach online potrafi być irytująca. Wszystko to wiąże się z temperaturą nie tylko docka, ale też samej konsoli – część wlotów jest zasłonięta, przez co nie ma szans na efektywną wymianę ciepła. Sam dock też grzeje się niemiłosiernie. W mojej ocenie to dyskwalifikuje urządzenie w codziennym używaniu – po prostu bałbym się o to, że dysk bardzo szybko wyzionie ducha.

Choroby wieku dziecięcego

Porty wejściowe poprawiono – bądźmy szczerzy, w 1440p w 144 Hz nie pogramy, ale 120 wystarczy.

JSAUX wydaje docki z częstotliwością strzału karabinu maszynowego. Na tyle szybko, że na pudełku przeczytamy informację o trzech portach USB-A, podczas gdy realnie dostępne są dwa. Poprzedni model docka miał problem z przestarzałymi portami USB czy Ethernet, który tutaj został naprawiony. Jestem wręcz pewien, że to nie ostatni produkt tej firmy ze złączem M.2 i  mam nadzieję, że inżynierowie firmy poradzą sobie z nadmiernym nagrzewaniem jednostki. W tym momencie zakup tego produktu z myślą o wykorzystaniu go ze SteamOS po prostu się nie opłaca, a przy Windowsie jest zbyt ryzykowny.


Omijać z daleka…


Serdecznie dziękujemy JSAUX
za przesłanie egzemplarza recenzenckiego docka


Producent: JSAUX
Wymiary: 134x83x28 mm
USB-C: 1 x port do ładowarki, 1 x wtyczka do połączenia z Deckiem
USB-A:
2 x 3.0
HDMI:
1 x 2.0 (4K 60 Hz, 2K 120Hz)
Ethernet:
tak, 1 Gb/s
Cena: 109 dolarów (bez dysku)

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *