Seventh Lair

Oj, jakże inaczej wyglądałby współczesny rynek anime, gdyby twórców The House of Fata Morgana zatrudniono do pisania fabuły isekai…

Seventh Lair to krótka gierka gości od wspomnianej we wstępie pozycji – sama jej nie czytałam, ale dotarła do mnie jej renoma jako pięknej, mrocznej i diabelnie jakościowej. Zachęcona zdecydowałam się sięgnąć po tytuł, w którym „recyklingują” postacie z innych z swoich gier, aby stworzyć nowa historię. Historię, która z początku wydaje się być bardzo lekka: otóż główny bohater, Michel (lub też, jak w internecie, Dark Knight) jest twórcą niszowych i nieprzystępnych gierek niezależnych, który ma jednak swoje grono fanów. Postanawia ich uraczyć specjalną grą na prima aprilis jednakże okazuje się, że tego pamiętnego 1. Kwietnia twórca i jego fani nie tyle w grę zagrali… co się w niej znaleźli. Do tego jest to gra, której Michel de facto nigdy nie ukończył, stworzył tylko zarys. I nie pamięta wcale, żeby miał publikować akurat tę pozycję. Tak właściwie to nie pamięta niczego, co się wydarzyło w niedalekiej przeszłości. A co najważniejsze, nikt nie wie jak się z tego nowego świata wydostać.

Zaczyna się zatem lekko – i zupełnie inaczej niż można by się spodziewać po isekai, realistycznie (przynajmniej na tyle na ile ta konwencja pozwala). Zatem bohaterowie są – po pierwsze, absolutnie skonfundowani zaistniałą sytuacją; po drugie – kompletnie ludzcy w swoim reagowaniu na świat przedstawiony. Nie jakieś hop do przodu, że jak jesteśmy w świecie gry, to można wszystko, tylko nagle okazuje się, że nawet sympatyczny slajmik jest dość przerażający, a w świecie późnego kapitalizmu raczej nie walczy się z nikim poza landlordem. Podobało mi się też w jaki sposób świat oddawał logikę gry: NPC nie mieli żadnych odruchów poza zaprogramowanymi dialogami, odgłosy otoczenia były zapętlone, wejście do miasta sprawiało, że nagle potwory przestawały nas gonić. To wszystko dawało powiew świeżości w zalewie isekai’ów, które od zwykłego fantasy można było odróżnić tylko nierealistycznym poziomem wiedzy głównych postaci oraz walorami humorystycznymi. Jednocześnie skutkuje to czymś odrobinę niepokojącym. Taką doliną niesamowitości. Potem okazało się, że niepokój był uzasadniony…

W którymś momencie bowiem fabuła zaczyna przybierać mroczny obrót. Zaczyna się od potężnego szoku, by później tylko kontynuować odkrywanie sekretów, rozwiązywać zagadki świata gry i jego genezę. Przyznam, że był to moment, w którym moje podejście do tej pozycji zaczęło się zmieniać, bo wcześniej, jakkolwiek sama zabawa była przednia i przyjemna, nie widziałam niczego wyjątkowego w Seventh Lair. Myślałam że to może przez moją nieznajomość poprzedniej twórczości studia. Ale okazało się, że wystarczył zwrot w tonie narracji, by od razu moje zainteresowanie podskoczyło – chociaż jednocześnie mam wrażenie, że fabuła ma problemy z tempem. Zabrakło mi też trochę porządnego foreshadowingu.

Do modeli postaci – znanych już z porzpednich gier dewelopera – nie mam zastrzeżeń, tak samo zresztą jak do osobowości, które skrywają. Jest to jednak pewne osiągnięcie, żeby w niecałe 4 godziny tak bardzo zaangażować mnie w losy borykających się z indywidualnymi demonami postaci. Bardzo się od siebie różnią, a mimo to każda pojedyncza historia jest mocna i na swój sposób realistyczna (chociaż realizm to tylko konwencja).

Wracając jednak do wykonania. Wygląda to bardzo dobrze, aczkolwiek nie wydaje mi się, aby pasowało to do klimatu historii. Z bardziej niekonkretnych zarzutów – szkoda, że dość długie fragmenty opowieści, które nie toczą się w świecie gry, zilustrowane są zaledwie monologiem, literkami, ograniczonymi tłami i może jedną postacią (a jedna z pobocznych historii nawet nie otrzymała swojej reprezentacji). Z kolei muzyczka już bez zastrzeżeń – w sekcji growej przygrywa wesoły, lekki chiptune. Gdy robi się poważnie, wchodzą utwory wokalne oraz smętniejsze tony: np. Ave Maria. Widziałam wiele osób narzekających na tłumaczenie: sama aż tak nie zwróciłam uwagi na styl wypowiedzi, ale faktycznie specjalnie literacko to nie brzmiało.

Krótko mówiąc, Seventh Lair to niewielkie, a jakże głębokie zaskoczenie, które powoli wkrada się w myśli gracza, by ostatecznie je przejąć piorunująco mocnym finałem. Szkoda tylko, że zabrakło trochę mocniejszego położenia fundamentów fabularnych, a postacie pochodzą „z recyklingu”.


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy MangaGamer
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: NOVECT
Wydawca: Manga Gamer
Data wydania: 10. lutego 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 1,4 GB
Cena: 26,40 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *