Crymachina
Rozmazane chińskie robo-dziewczynki odbudowują ludzkość po zagładzie. Ale za to z pełnym dublażem!
Mam problem z grami, w których ręce macza FuRyu. MONARK był ciekawy, ale dziurawy fabularnie i zwyczajnie grindziarski. Crystar? Fabularnie znakomita, ale koszmarnie nużąca pod względem rozgrywki. The Alliance Alive HD Remastered tworzyło wiarygodny świat, ale przykryło to tragicznym systemem RPG. No i wreszcie Crymachina – zalicza potężne wejście fabularne, ale ostatecznie klęka pod naporem klisz i tragicznego wykonania technicznego.
Grę zaczyna scena, w której Leben – główna bohaterka – umiera. Nawet nie jakoś epicko – leży podłączona do aparatury medycznej, a oddalająca się kamera pokazuje sporą ilość innych ludzi w szpitalnych łóżkach. Leben była chora na nieuleczalną chorobę atakującą ośrodkowy układ nerwowy. Leben zostaje zreinkarnowana w postaci robota przez anielsko wyglądającą Enoę – maszynę zaprogramowaną, by odbudować ludzkość. Choroba rozprzestrzeniała się zbyt szybko i nie znaleziono na nią lekarstwa, ale ostatni żywi ludzie zdążyli zbudować kosmiczny kompleks Eden, którego zadaniem jest znalezienie odpowiedniego miejsca do życia oraz odbudowa rasy ludzkiej. Poznając tę historię w trakcie drogi przez pierwszą lokację, byłem zszokowany i zachwycony – fabuła zapowiadała się niesamowicie dojrzale, dotykała trudne tematy i mogła skłaniać ku refleksji. No ale pojawiły się kolejne postacie i wszystko stało się jasne – znowu mamy świat nieznający mężczyzn, gdzie anime dziewczynki będą wyznawać sobie miłość i zwalczać zło siłą przyjaźni…
Szkoda, bo potencjał był. Odpowiedni bieg historii zasadniczo tu istnieje lecz niektóre fikołki fabularne są żenujące i ewidentnie zostały przedstawione graczowi tylko po to, by całość trwała trochę dłużej. Rozwój historii poznajemy dwutorowo – na polu bitwy i przez (obowiązkowe) dodatki w specjalnej opcji w menu. Do tych pierwszych nie mam większych zastrzeżeń, natomiast te drugie przedstawione są jako wspólne herbatki, w trakcie których postaci siedzą słodko przy stoliczku i popijają, tak, dokładnie, herbatkę. Ta forma opowiadania sprawia mi największy ból pod kątem fabularnym, bowiem to właśnie w niej rysowany jest „rys psychologiczny” protagonistki i jej kompanek. Bohaterki zostały napisane w sztampowy do bólu sposób, który idealnie wpisuje się w przejechane milion razy w anime stereotypy i ciężko było mi to zdzierżyć. A zanim ktoś mi zarzuci, że ukochana Persona robi to samo, to przypominam, że w Personie rozwój więzi z bohaterami jest opcjonalny, daje benefity w rozgrywce i, co najważniejsze, jest głębszy i wielowymiarowy. Postacie w Crymachinie są płaskie jak Switch przy gamingowym PC.
W przypadku rozgrywki jest podobnie. Założenia są w porządku, a pierwsze pozytywne wrażenia przywołują na myśl Bayonettę. Gameplay opiera się na odpowiedniej reakcji na ruch przeciwnika – akcja sygnalizowana jest błyskiem w odpowiednim kolorze, a my poi uniku lub bloku mamy szansę na wyprowadzenie mocnej kontry, która może wprowadzić przeciwnika w stan osłabienia. Wtedy możemy rozpocząć powietrzną kombinację, zakończoną potężnym szlagiem na upadającym przeciwniku. Każda z trzech grywalnych postaci ma inny zakres ruchów (chociaż Leben i Mikoto gra się dość podobnie), a całość możemy sobie urozmaicić atakami dystansowymi lub wymiennym ekwipunkiem specjalnym. Gra działa w stabilnych 30 klatkach i nie zauważyłem, aby chociaż raz chrupnęła. Ale jak to mawia klasyk „wszystko by się udało, gdyby nie te wścibskie dzieciaki!”.
Tymi dzieciakami w przypadku Crymachiny jest straszące rodzeństwo znane z innych gier na Switcha – Nieresponsywność i Niskorozdzielczość. W grze tak nastawionej na uniki i bloki (nawet na niskim poziomie trudności zwykli przeciwnicy mogą nas mieć na strzała, jeśli jesteśmy choćby poziom niżej od rekomendowanego) możliwość natychmiastowej reakcji jest kluczowa. Tutaj nie jesteśmy w stanie przerwać już rozpoczętej akcji (nawet pauzy się nie da włączyć), grać więc trzeba bardzo ostrożnie, szczególnie że „balans poziomu trudności” to sformułowanie obce twórcom. Produkcja została stworzona w Unreal Engine i wygląda schludnie – może i lokacje są dość puste i krótkie, ale za to wizualnie nie można grze nic zarzucić. Tak jest przynajmniej w chwilach, gdy się nie ruszamy. W takcie poruszani się gra wyraźnie korzysta z bardzo niskiej rozdzielczości, podbijanej później przez sztuczną inteligencję. Wygląda to przekoszmarnie – w trakcie rozgrywki trudno zauważyć, jaki atak leci w naszą stronę, wszystko jest rozmazane jak filmik na Youtube puszczony w 144p, a na zbliżeniach w scenkach jest jeszcze gorzej. Postacie nie są zbyt ruchliwe w trakcie przemówień i to nawet dobrze, bo wtedy wyglądają całkiem w porządku. Jednak gdy tylko wykonywany jest najmniejszy gest, choćby machnięcie ręką, ręka wygląda jak poruszająca się papka kilku wielkich pikseli, która nabiera ostrości dopiero po zakończeniu animacji.
Z obowiązku wspomnę o warstwie audio, która jest poprawna. Motywy muzyczne nie zostają w pamięci, ale na pewno należy pochwalić pełny dublaż – każda kwestia wypowiadana przez machiny brzmi w głośnikach. Korzystałem głównie z japońskich głosów – zdecydowanie ma to sens fabularny, bo mimo że Leben jest Niemką, to pozostałe postacie pochodzą z Kraju Kwitnącej Wiśni – co ma odzwierciedlenie w kilku dialogach.
Może na innych platformach jest lepiej – responsywność akceptowalna, a obraz ostry w każdym momencie. A może to ja nie potrafię docenić 12-godzinnej przygody o odbudowie ludzkości, która strzela truizmami jak z rękawa i skupia się na kobiecej miłości maszynowych chińskich dziewczynek. Takie motywy przejadły mi się przez głupowate ecchi czy serie o zabarwieniu yuri już z dekadę temu. Ale, nawet jeśli ktoś takie rzeczy lubi, to przez stan, w jakim Crymachinę zastałem na Switchu (szczególnie jakość obrazu), nie mogę polecić tej wersji. Jeśli myślicie że przesadzam, zapraszam do sprawdzenia dema.
Serdecznie dziękujemy NIS America
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry
Producent: FuRyu Corporation
Wydawca: NIS America
Data wydania: 24 października 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 3,8 GB
Cena: 240 PLN
Najnowsze komentarze