Splatoon 3: Side Order

W górę!

Ciężko mi powstrzymać uśmiech, widząc, jak olbrzymią drogę przeszły rogaliki przez ostatnie kilka lat. Do jeszcze nie tak dawna gatunek ten był zarezerwowany wyłącznie dla garstki gier niezależnych i ciężko się dziwić. Rynek AAA jest związany z wielkim ryzykiem i skupiony głównie na zacieraniu wszelkich barier, które mogłyby zniechęcić potencjalnych klientów do zakupu wartych ponad 300 zł gier, wydaje się nie do pogodzenia z brutalną i surową mechaniką roguelike’ów. A jednak, za sprawą sukcesów chociażby Hadesa czy Dead Cells, duzi wydawcy coraz chętniej eksperymentują z konceptem zmuszania graczy do wielokrotnego powtarzania segmentów. Jednym z pierwszych tytułów ekskluzywnych dla PlayStation 5 okazał si Returnal i nawet będący oczkiem w głowie Sony God of War: Ragnarok doczekał się darmowego “rogalikowego” DLC. No i w końcu Nintendo także postanowiło sprawdzić ten niezbadany teren, ale dosyć bezpiecznie – przy pomocy DLC do Splatoon 3.

Splatoon 3: Side Order to nowy tryb  fabularny dla pojedynczego gracza, który pełni jednocześnie dwie role. Jest to bezpośredni sequel do świetnego fabularnego dodatku Octo Expansion dla Splatoon 2. W grze ponownie przejmujemy kontrolę nad Agentem 8, który tym razem budzi się w tajemniczym Order Sector. Obszar ten bliźniaczo przypomina Inkopolis Square, czyli hub Splatoona 2, lecz jest całkowicie wyprany z kolorów. Uwięzione zostały w nim także dwie członkinie zespołu Off the Hook – Pearl i Marina, a jedynym sposobem na ucieczkę jest dotarcie do ostatniego piętra wieży położonej w centralnej części placu.

Tutaj właśnie staje się jasne, że Side Order to mieszanka klasycznej dla singleplayerowego Splatoona serii zręcznościowych wyzwań z mechanikami roguelike. Po wieży poruszamy się za pomocą windy, która zatrzymuje się na każdym z trzydziestu pięter. Na większości z nich do wyboru mamy trzy wyzwania o różnym poziomie trudności. Gra może nas zmusić do przetransportowania wielkiej piłki do celu w innej części mapy, niszczenia portali generujących kolejne zastępy polujących na nas galaretowatych przeciwników zwanych Jelletons (wspaniała nazwa), obrony skrawka mapy przed falami wrogów, przemieszczenie pryskającego tuszem ładunku po szynach lub polowania na wyjątkowo szybkie i łatwo płoszące się skutery. Co dziesięć pięter zmierzyć musimy się także z bossami. Jeśli którekolwiek wyzwanie okaże się dla nas zbyt ciężkie i polegniemy, gra odradza nas z powrotem na centralnej części placu i cała wędrówkę musimy rozpoczynać ponownie od pierwszego piętra.

Oczywiście, jak na dobrego roguelike’a przystało, każde podejście posiada wystarczającą ilość zmiennych, aby zabawa pozostała świeża. Początkowy stan naszej broni, odporności na obrażenia czy prędkości poruszania się pozostawia sporo do życzenia. Zbawienne w tej sytuacji są kolorowe czipy wręczane po rozpoczęciu każdego piętra. Jest ich naprawdę sporo, a ich wpływ może mieć znaczenie chociażby na obrażenia zadawane przez główną broń, szybkostrzelność, prędkość ładowania broni specjalnych, mobilność postaci czy umiejętności latającej za nami Pearl przebranej za drona. Oczywiście wraz z progresem możemy zbierać kilka czipów tego samego typu. Jeśli uśmiechnie się do nas szczęście, po pokonaniu kilkunastu pięter możemy się przeobrazić w jednoosobową armię prześlizgującą się przez kolejne wyzwania jak nóż przez masło, zwiększyć zasięg i szybkostrzelność naszego karabinu do tego stopnia, że normalnie typowo powolne w Splatoonie pociski praktycznie zaczynają działać jak hitscan w Call of Duty; albo doładować drona Pearl do tego stopnia, że zacznie mielić hordy wrogów atakami specjalnymi bez naszej ingerencji.

Nawet z takimi ulepszeniami jeden głupi błąd może nas kosztować życie. Side Order zdecydowanie nie jest najtrudniejszym roguelikiem, w którego grałem, lecz poziom wyzwania jest wystarczająco wysoki, aby przez cały czas wymagał skupienia. Zwycięstwo zależy w równym stopniu od szczęścia, co umiejętności. Gra regularnie zachęca nas do podejmowania ryzyka, chociażby proponując wybór między mało wymagającym wyzwaniem, które jednak zostanie wynagrodzone czipem nie wchodzącym zbytnio w synergię z otrzymanymi do tej pory buffami, a takim o najwyższym poziomie trudności, który co prawda zaleje nas przeciwnikami, ale wynagrodzi nas tym jednym czipem, o który modliliśmy się do bogów RNG. Ba, jeśli mamy pecha, to może się okazać, że takie wymagające wyzwanie zostanie dodatkowo oznaczone ostrzeżeniem, a potyczka zostanie utrudniona np. zaciemnieniem większości ekranu lub pokryciem całej mapy wrogim tuszem.

Dzięki tym wszystkim zmiennym Side Order naprawdę daje mnóstwo frajdy i wciąga. Jednocześnie czuć, że Nintendo podeszło do nowej formuły ostrożnie i zamiast zaserwować nam pełnokrwistego roguelike’a, w którym cały nasz progres zostaje całkowicie wyzerowany po śmierci, postawiło na formułę “roguelite”. Zarówno po sukcesie, jak i porażce wynagradzani jesteśmy specjalnymi perłami. Na początku przygody możemy je wymieniać u Mariny na stałe buffy zwiększające chociażby ilość żyć czy zadawane obrażenia. Po pierwszym pokonaniu finałowego bossa odblokowany zostaje natomiast sklep prowadzony przez medytującego morskiego mnicha, w którym możemy już zakupić za zarobione perły przedmioty do wykorzystania poza dodatkiem. Dla samego progresu w DLC najważniejsze są natomiast klucze, które otrzymujemy każdorazowo po pokonaniu jednego z trzech bossów po raz pierwszy za pomocą wybranej broni. Klucze te służą do otwierania kolejnych skrytek pocztowych umiejscowionych w centralnej części placu. Każda skrytka posiada inną nagrodę – może być nią zastrzyk pereł, nowy zestaw broni do wypróbowania w wieży lub kolejne części pamiętnika Mariny, które tłumaczą lore Side Order.

Pierwsze pokonanie wieży powinno wam zająć kilka godzin. W moim przypadku udało się to już po kilku próbach, głównie pewnie dzięki temu, że pierwszą odblokowaną bronią są Dualies, które mainuję w trybie multiplayer. Aby jednak w pełni ukończyć fabułę, musimy dostać się na sam szczyt wieży i pokonać ostatniego bossa każdym z dwunastu dostępnych zestawów broni, które w DLC zostały nazwane paletami. No i tutaj wyzwanie okazało się być dla mnie znacznie wyższe. Zupełnie nie potrafię na przykład korzystać ze Stringerów, więc pokonanie Side Order za pomocą tej broni okazało się być już znacznie cięższe. Finalnie ukończenie całego dodatku i odblokowanie wszystkich skrytek zajęło mi nieco ponad dziesięć godzin.

Jak na DLC jest to wynik całkiem solidny. Jeśli jednak porównamy go do innych dostępnych na Switchu roguelite’ów, które potrafią zabrać z życia dziesiątki, jak nie setki godzin, Side Order zaczyna prezentować się nieco blado, i to nie tylko przez obraną stylistykę. Dzięki sporej liczbie broni i zmiennych każdy run faktycznie jest nieco inny niż poprzedni. Jednocześnie nie da się nie zauważyć, że serwowane przez grę kombinacje wyzwań i map dosyć szybko zaczynają się powtarzać. Walki z bossami są ciekawe i dobrze zaprojektowane (jak na Splatoona przystało), ale starcia z nimi praktycznie zawsze wyglądają tak samo, przez co początkowa ekscytacja zostaje zastąpiona przez irytację.

Rogaliki mają to do siebie, że większość z nich jest tworzona przez dosyć małe zespoły, które jednak są w pełni skupione na rozbudowywaniu swojego dzieła. Często rozpoczynają swój żywot jako produkcje we wczesnym dostępie, a i po premierze wersji 1.0 nowa zawartość jest serwowana jeszcze przez długi czas. Splatoon 3 za moment skończy natomiast dwa lata i jeśli Nintendo planuje wspierać grę przez podobny okres, co poprzednie części (a wszystko wskazuje na to, że taki jest plan), za parę miesięcy rozbudowywanie gry dużymi aktualizacjami się zakończy, a zespół zostanie zapewne przerzucony do prac nad nieuniknionym Splatoon 4. Gdyby Side Order zostało dodane do gry dużo wcześniej, spokojnie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, gdzie także ten tryb otrzymuje z czasem nowe palety do odblokowania, bossów zaimportowanych z poprzednich trybów singleplayer czy nowe rodzaje wyzwań. W tej alternatywnej przeszłości Side Order mogłoby z czasem przeobrazić się z całkiem niezłego roguelike’a w coś znacznie bardziej imponującego.

Eksperyment o tytule “Co gdyby Splatoon został roguelikiem?” uważam jednak zdecydowanie za udany. Jako olbrzymi fan trybów fabularnych tej serii, nie mogę narzekać – rozgrywka bawi, atmosfera jak zwykle jest gęsta, nowe utwory muzyczne bujają, a sama strona fabularna nadal przyciąga ze względu na dialogi między duetem Off the Hook, nową postacią o imieniu Acht oraz ponownie zaskakująco ciekawym lore. Twist związany z nowym systemem progresji także pasuje tej formuły idealnie. Potencjał drzemiący w tym koncepcie jest olbrzymi. I choć może niekoniecznie chciałbym, aby całkowicie zastąpił on “klasyczne” kampanie, zdecydowanie liczę, że stanie się stałym dodatkiem obok trybów PvP i kooperacyjnego Salmon Run. Czas spędzony w Side Order był dla mnie czystą przyjemnością.


Polecamy


A co z Wave 1?

Na koniec wypadałoby też coś napisać o pozostałych dodatkach wchodzących w skład Expansion Pass. Side Order to zdecydowanie danie główne całej przepustki, ale zainwestowanie jednego Jagiełły odblokowuje też parę innych dodatków. Na wstępie otrzymujemy mały zastrzyk gotówki do wykorzystania w głównej grze oraz kilka kuponów na dostępne w lobby drinki zwiększające przez pewien czas ilość zarabianego XP. Oszczędza to kilka godzin grindu. Ważniejsza jest jednak możliwość skorzystania ze stacji metra w celu zwiedzenia Inkopolis Square – głównego hubu pierwszego Splatoona. Posiada on wszystkie te same atrakcje, co Splatsville i poza zmianami kosmetycznymi de facto nie znajdziecie tutaj niczego nowego, ale to jednak miły bonus, szczególnie dla osób, które pamiętają początki serii.

Czy możliwość biegania po alternatywnym hubie usprawiedliwia 20 zł podwyżkę ceny względem Octo Expansion? Uznajmy, że tak. Jednak trudno nie wpaść na pomysł, że skoro deweloperom udało się go tu przenieść, to czy nie byłoby warta na stałe przeportować trybu singleplayer z pierwszego Splatoona do Splatoona 3? Czy podniosłoby to cenę całego pakietu o dodatkowe kilkadziesiąt złotych? Mówimy o Nintendo, więc zapewne tak. Czy oznaczałaby to, że mój niedawny zakup używanego WiiU stałby się jeszcze gorszą decyzją finansową niż jest nią już teraz? Jak najbardziej. Jednak idea posiadania całej singleplayerowej historii Splatoona na jednej konsoli jest wystarczająco kusząca, abym mógł się zgodzić na kolejne finansowe poświęcenie.


Serdecznie dziękujemy ConQuest Entertainment
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dodatku


Producent: Nintendo
Wydawca: Nintendo
Data wydania: 22 lutego 2024
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 2.6 GB
Cena: 100,00 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *