Ender Lilies: Quietus of the Knights

Długie momenty zachwytu przerywane ragequitami.

Połączenie metroidvanii i soulslike’ów powoli zaczyna tworzyć całkiem spory segment rynku, wychodząc tym samym z niszy. Po, między innymi, już tu recenzowanymi Salt and Sanctuary czy Blasphemous, przyszła kolej na kolejną mroczną opowieść z tajemniczego świata po apokalipsie… I mimo, że motyw jest dobrze znany, to gra jest bardzo dobrze spięta pod względem kompozycyjnym i mechanicznym.

Wyróżnikiem Ender Lilies jest skręt klimatu rozgrywki w stronę czegoś na kształt mrocznej baśni, co widać i słychać w oprawie audiowizualnej, ale też czuć w samym stylu grania. Graczowi przyjdzie bowiem wcielić się w Lily, małą dziewczynkę, która po przebudzeniu w katedrze dopiero odkrywa świat zniszczony zarazą przemieniającą ludzi w niewyobrażalne monstra. Wsparta przez ducha rycerza musi wykorzystać swoją moc, by w jakiś sposób wybawić ten świat. To dość klasyczny motyw dla bohatera – z tym, że świat, który należało ocalić, już przegrał, a sama heroinajest niezwykle kruchą istotą. I o ile zarówno historia, jak i mroczny setting świata po zagładzie do najoryginalniejszych nie należą, jego faktyczna realizacja w grze jest odrobinę niebanalna. To nie mrok czy niepokój, ale melancholia i tragizm stanowią dominujący składnik uczuciowego krajobrazu Ender Lilies, co bardzo skutecznie podbija świetna ścieżka dźwiękowa. Co najważniejsze jednak, produkcja również gameplayowo nie pozostaje w tyle.

Trzeba przyznać, że to po prostu naprawdę grywalna pozycja. Początki wydają się bardzo niezręczne, jednak błyskawicznie się to zmienia; pokonywanie kolejnych bossów sprawia, że bohaterce towarzyszy coraz więcej duchów, które udostępniają jej umiejętności przydatne w eksploracji i walce. W kwestii tej drugiej przydatne okazują się też skille bojowe o charakterze pomocniczym, zdobywane po nieco mniejszych potyczkach. Wraz z główną bronią mogą zostać umieszczone w jednym z trzech slotów określających “arsenał” bohaterki. W rezultacie dość szybko walka staje się stosunkowo dynamiczna i wymaga dużego skupienia, a także pewnego kombinatorstwa, jeśli chodzi o dobór umiejętności. Z kolei pod względem zwiedzania świata twórcy zdecydowanie postanowili wyciągnąć tyle, ile się da z i tak dość pokaźnej mapy; niemal każde pomieszczenie jest wypchane sekretami od góry do dołu, dzięki czemu ponowne odwiedzanie lokacji z nowymi umiejętnościami staje się całkiem treściwe i nie wydaje się jedynie zbytecznym backtrackingiem.

Do tego lokacje zbliżają się do ideału level designu, chociaż w tym przypadku perfekcja nie zawsze idzie w parze z zadowoleniem gracza. Już pomijając zupełnie odmienny klimat graficzny każdego z dostępnych obszarów oraz swoiste elementy platformowe charakterystyczne dla nich, takie „smaczki” jak pomieszczenie będące jednym wielkim labiryntem wind i ścian zdają się być stworzone przez jakiegoś diabelnego geniusza. Pomimo tego, że nadal przełykam łzy na wspomnienie niektórych z nich, bardzo podoba mi się sprawność deweloperów w kwestii tworzenia wyzwań również na mniejszą skalę, a także ich kreatywność z tym związana.

Tu nawet umiera się estetycznie.

Podobne rzeczy można powiedzieć o walkach z bossami. Każda jest diametralnie różnym wyzwaniem wymagającym odrębnego podejścia i pozwalającym na wykorzystanie innej strategii, jeśli nie innego rynsztunku. W pewnym sensie potyczki są tu zagadkami, które należy rozgryźć i daje to niezwykły poziom satysfakcji. Przy tym gra prezentuje rozsądny poziom wyzwania – co prawda zawsze znajdzie się ten speedrunner Sekiro ze Steama, który napisze, że zasadniczo banał, natomiast dla ludzi zbliżonych umiejętnościami do bardziej przeciętnych parametrów szykuje się po prostu rozgrywka, która pozwala porządnie sprawdzić swoje umiejętności. Gra wymagająca ciągłej uwagi i inwencji, ale nagradza wysiłki, chociaż nie będę ukrywała, że przeciwnicy potrafią napsuć krwi. Walki dodatkowo ubogacają elementy systemu walki w rodzaju paska obrony; nagradza to ryzyko, ale jednocześnie wystawia na większe zranienie, co utrzymuje odpowiedni poziom napięcia. To dodatkowo bardzo dobrze, choć kontrastowo, gra ze specyfiką potyczek nastawionych raczej na powolne, skupione działanie i w rezultacie tworzy porządną dynamikę.

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, byłyby to jedynie lekkie problemy z balansem broni (2/3 gry można spokojnie przejść na najwcześniej zdobytym żelastwie, ba, nawet niekoniecznie opłaca się je zmieniać) oraz pewna zachowawczość w graficznym projektowaniu bossów i przeciwników, którzy wydają się być wyjęci z generatora metroidvaniowych soulslików.

Prawdopodobnie jedna z niewielu gier, w których dostaje się moralniaka po ubiciu bossa

Wyróżnia się to jednak negatywnie tylko dlatego, że ogół oprawy audiowizualnej, a także świetnie zastosowane konkretne efekty (spowolnienie przy śmierci połączone z dosłownym rozpadnięciem się na świetliste kawałki głównej bohaterki sprawia majestatyczne wrażenie) naprawdę tworzy coś więcej niż po prostu klimat, tworzy świetne dopełnienie do bardzo minimalistycznej narracji. Szczególnie chciałabym wyróżnić ścieżkę dźwiękową, która raczej unika „bitewnych” brzmień typowo kojarzonych z pełną akcji platformówką, a oddaje stricte świat, który ma przedstawić, co tworzy niesamowite przeżycie. Każdy z większych obszarów „brzmi” diametralnie inaczej, a momenty w rodzaju walki z na pół zezwierzęconym, diabelnie szybkim, oszalałym rycerzem w polu czerwonych kwiatów na szczycie wieży w akompaniamecie niezwykle dramatycznego, smyczkowego utworu zostają w pamięci na dłużej – zresztą posłuchajcie tego!

Krótko mówiąc, jest to zasadniczo świetna pozycja, która potrafi zająć porządnie wypakowane 20 godzin. Oferuje wszystko, czego można oczekiwać od metroidvanii, chociaż innowacji się tu nie uświadczy, to po prostu naprawdę dobra, rzemieślnicza robota. Pozwala ona jednak doświadczyć tego, czego najbardziej oczekuje się od gry w ogóle –  magicznego wrażenia przeniesienia się do zupełnie, zupełnie innego świata.


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy Binary Haze Interactive
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Live Wire, Adglobe
Wydawca: Binary Haze Interactive
Data wydania: 21 czerwca 2021 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 978 mb
Cena: 115 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *