Gry Roku 2021

KotStation:

Jako człowiek cieszący się w anno domini MMXXI z zakupu Devil Survivora, na bieżący rynek wydawniczy patrzę zawsze z dużym zaciekawieniem. Przekłada się to jednak raczej na zaintrygowanie czujnego obserwatora aniżeli zaangażowanie uczestniczące. Mimo wszystko gram też w rzeczy nowsze, choć sposób ich doboru jest bardzo losowy – tym samym mój ranking gier roku to bardziej kronika trafień i pominięć, w ramach której przypomnę o kilku niezwykle ciekawych pozycjach.

Zanim jednak się trafi, trochę się błądzi, i tak to sobie błądziłam, czekając na gry, które ostatecznie w 2021 nawet nie wyszły – np. następna część bardzo przyjemnej visual novel, czyli fault – milestone two side:below (niestety dużo więcej się naczekam niż naczytam). Jeśli chodzi o kontynuację mojego ukochanego Va-11 Hall-A, tutaj nie miałam zbyt wielkich nadziei – ale jak to bywa, człowiek wiedział, a jednak się łudził. Boyfriend Dungeon się doczekałam, ale chociaż bawiłam się świetnie, trochę mi zabrakło do pełnej satysfakcji z ogrywania tej pozycji. Przekładane Life is Strange: New Colours rzutem na taśmę się jeszcze załapało na 2021, ale ja nie załapałam się na nie; podobnie jak polskie Paradise Lost, które intrygowało zamysłem fabularnym, jednak opinie wskazują na to, że niespecjalnie się wyróżnia wśród wielu innych symulatorów chodzenia.

Siłą rzeczy więc każdy z tytułów, który skradł moje serce, pojawił się w sposób mniej lub bardziej losowy, ale mimo to potrafił zachwycić. Zacznę od wyśmienitego Ender Lilies: Quitus of the Kings, które wykorzystuje moje ukochane połączenie metroidvanii z soulslike’ami w najlepszy możliwy sposób, dodając do tego wyśmienitą oprawę audiowizualną, baśniowy klimat oraz, co najważniejsze, dużo miodnej i wymagającej rozrywki.

O ile świadomość istnienia Ender Lilies pojawiła się trochę czasu przed premierą, tak Signs of the Sojourner wzięło mnie zupełnie z zaskoczenia. Kompletnie nie miałam pojęcia, czego się spodziewać po deckbuilderze, który miał opowiadać o podróży w sposób jednocześnie metaforyczny (rozwój własnej osoby oraz dynamika relacji) oraz dosłowny (towarzysząc karawanie kupieckiej). Brzmiało to, jakby owa karawana wraz z całą grą miała się wywalić na pierwszym zakręcie, a jednak jechała naprawdę stabilnie, oferując intensywne, piękne i oryginalne doświadczenie emocjonalne.

Skromniutkie podium zamyka może niewybitne, ale niezwykle przyjemne otome Cupid Parasite (serdecznie polecam każdemu wsiąknięcie w gry randkowe, na początku trochę człowiekowi dziwnie, ale potem okazują się wypełniać niszę w życiu, której istnienia nie było się nawet świadomym), które ze swoim lekkim tonem, gatunkowym miszmaszem i sporym talentem do rozczulania plasuje się dla mnie w czołówce nie tylko tego roku, ale i gatunku, w którym tak udanej pozycji w podobnym klimacie dotychczas brakowało.

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. Quithe pisze:

    Na naszym fejsowym fanpejdżu znajdziecie konkursik z grami na Switcha do wygrania 🙂 Trwa do 7 stycznia 2022.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *